Strony

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

od Viktorii cd. Rush'a

Rush objął mnie ramionami, poczułam się o niebo lepiej. To wszystko zniknęło w momencie, gdy uświadomiłam sobie że Breve w końcu trafi na powrót do Aleu. Poczułam że Ru podnosi głowę, podążyłam oczami za jego wzrokiem, siwy arabek bawił się wraz z moim karym demonem, próbującym uszczypać Breve.
- Mam  wieści ze szpitala. - usłyszałam głos siostry Rush'a, chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał na rudowłosą siostrę. Czarnowłosy
popatrzył na nią. Odwróciłam wzrok, by nikt nie zauważył że w moich  oczach zalśniły łzy wściekłości i bezsilności. Spodziewając się co powie dziewczyna, zagryzłam wargę i spojrzałam na nią z determinacją. Położyłam chłopakowi dłoń na ramieniu, gdy nerwowym ruchem odgarnął włosy.
- Co z Aleu? -  powiedziałam,  równocześnie posyłając Rush'owi delikatny uśmiech.  Ru  po prostu odwrócił wzrok ze smutkiem.
- Trochę się poturbowała, kazała się przetransportować do prywatnej kliniki i pyta kiedy Ru ją odwiedzi. - zaklęłam cicho pod nosem, ta gnida traktowała go jak przedmiot i coś co należy do niej. - Ponadto jej  rodzice podali adres, na który macie przywieźć konia... w następny piątek. - wstrzymałam oddech, po tym co mu zafundowała, jej rodzice wciąż myślą że ten koń jest sprawny fizycznie, i psychicznie? Rudowłosa spojrzała na swojego brata i westchnęła cicho, jakby wiedziała jak to będzie wyglądać.
- Chyba mocno uderzyła się w tą swoją wyszpachlowaną główkę. - rzuciłam wściekle, spojrzałam na Rush'a który nie wyglądał na zachwyconego, zresztą ja też.
- Cholernie się o niego boję... - szepnął Rush, nie wiedziałam co odpowiedzieć.
- Wszystko będzie dobrze Rush... musi być. - czemu ja siebie okłamuję? Przecież nic nie będzie dobrze, kiedy Breve wróci do Aleu.
- Wiem, księżniczko...

Dzisiaj mijał tydzień. Dokładny tydzień, od czasu kiedy Cassandra powiedziała nam o nakazie zwrócenia Breve.
- Powinniście już wyjeżdżać, to już ten moment. - siostra Rush'a jako jedyna chyba myślała racjonalnie, popatrzyłam na nią bezbarwnie. Czemu ten młody konik musi tam wracać? Mogę się pocieszać myślą że jest szansa że go po prostu odda...
- Nie wierzę, że muszę się z nim rozstać, chyba zdążyliśmy się już za kumplować- Breve, jakby na potwierdzenie jego słów zarżał z przyczepy. Rush uśmiechnął się, ale tylko ustami. Jego oczy wciąż były przepełnione smutkiem, na myśl o rozstaniu z młodziakiem mi też robiło się przykro.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym móc coś zrobić. - powiedziałam ciepło. - Nie wszystko stracone, może jeszcze coś wymyślimy? - uśmiechnęłam się w jego stronę, samej nie wierząc w to co właśnie mówię. Przecież to wiadome że jesteśmy na przegranej pozycji... Chwycił mnie za rękę i splótł nasze dłonie ze sobą. Poczułam lekkie ukłucie w żołądku które momentalnie zniknęło.
- Chodź, wsiadamy. - powiedział smutno i wsiadł na miejsce pasażera. Otworzyłam drzwi od strony kierowcy i zapięłam pasy, przekręciłam kluczyk w stacyjce i docisnęłam lekko pedał gazu. Już po chwili wyjeżdżaliśmy z Akademii. Breve zarżał przeciągle, nie wiedząc gdzie jedziemy. Usłyszałam ciche 'nie tak miało być' ale zignorowałam to. Nie będę się dobijać jeszcze bardziej. Zacisnęłam dłonie na kierownicy i przyspieszyłam, gdy wyjechaliśmy na drogę ekspresową.
- Ile jeszcze zostało? - zapytałam, gdy odwróciłam głowę, by spojrzeć na chłopaka. Uśmiechnęłam się lekko, gdy ujrzałam go opierającego głowę o szybę i drzemiącego. Postanowiłam go nie budzić, skupiłam swoją uwagę na drodze i wyprzedzaniu forda jadącego przed nami. Włączyłam jakąś muzykę, nie leciało nic ciekawego prócz śmietany, przełączyłam stację na jakąś z muzykę. Leciało Imagine Dragons, zaczęłam sobie cichutko nucić. Gdy piosenka się skończyła, ściszyłam trochę radio i zmieniłam pas. Zmieniłam bieg i docisnęłam gaz, jechałam teraz niecałe 100km/h, ograniczenie było do 120km/h więc większość aut nas wyprzedzała. Droga była prawie pusta więc trochę przyspieszyłam, starając się nie stresować prędkością Breve. Nagle na drogę wyskoczył kot, przerażenie malujące się na jego pyszczku i oczy które błagały o życie. Był rudy i jeszcze młody, skręciłam gwałtownie, przyczepa z Breve mocno zarzuciła się w bok, Ru podniósł głowę, zdezorientowany. W tym momencie zorientowałam się, jak źle to mogło się skończyć. Breve mógł spanikować a przyczepa i auto mogły wpaść w poślizg, skończyłoby się to wypadkiem.
- Co to do cholery miało być?! - krzyknął, nie dość że przerażony to jeszcze wściekły. Śledziłam wzrokiem kota, który sprintem przebiega na drugą stronę. Ważne że przeżył.
- Kot. - szepnęłam, wciąż nie patrząc chłopakowi w oczy. - nie mogłam go potrącić. - szepnęłam, pod powiekami zapiekły mnie łzy.  - w dodatku, boje się o Breve...
-----

Rush? :3 Czo dalej? x3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.