Kiedy w końcu oderwaliśmy się od siebie wstałam nadal podniecona całym zajściem, zobaczyłam, że on usiadł.
-Przepraszam, chyba nie powinienem…
-Ja tam bym to chętnie powtórzyła...-powiedziałam czując, że się rumienię a na jego ustach widniał lekki uśmiech.
-Czyli że mam rozumieć że podobam ci się?- kąciki moich ust szybko powędrowały w górę a ja zarumieniłam się jeszcze bardziej.
-Tak...-powiedziałam cicho- A czy ja tobie się podobam?
-Nawet bardzo-powiedział i podszedł bliżej, rozpierało mnie szczęście, miałam ochotę go pocałować, nie musiałam długo czekać gdy rzeczywiście tak się stało, objęłam rękoma jego szyję a on moją talię tak, że nasze ciała ocierały się delikatnie o siebie. Gdy skończyliśmy się całować wyślizgnęłam się z objęć chłopaka i wskoczyłam szybko do wody wchodząc po pas, zaczęłam chlapać wodą na chłopaka szczerząc się.
-Już po tobie!-zaśmiał się i wbiegł do rzeki ochlapując mnie, zanurkowałam by po chwili Rick także znalazł się pod wodą, wypłynęłam szybko na jakąś skałkę w pobliżu który wystawała trochę z wody i zaczęłam się śmiać, podszedł bliżej tak, że woda sięgała mu ramion i poprawił włosy którymi mogłabym się bawić godzinami, spojrzał na mnie poważnie ale ja dalej się śmiałam.
-No co?- zapytałam wzruszając delikatnie ramionami, uśmiechnął się i zaczął iść w stronę brzegu.
-Rick!- krzyknęłam po chwili i wyciągnęłam ręce w jego kierunku jak małe dziecko, przewrócił oczami ale cofnął się i ku mojej radości po chwili znalazłam się w jego ramionach, objęłam jego szyję. Gdy byliśmy w pobliżu brzegu pocałowałam go z uśmiechem i wyskoczyłam z jego ramion biegnąc w stronę brzegu.
-Może wracamy już? Dawno nie pokazywałaś się ludziom, zaraz będą gadać że cię zabiłem- zaśmiał się ubierając, pokiwałam twierdząco głową i również zaczęłam się ubierać, pośpiesznie wsunęłam na nogi glany.
-Już!-uwielbiam glany ale zawsze jest męczarnia przy ich zakładaniu więc lekko dyszałam, zaśmiał się i wszedł na wałacha, natychmiast zrobiłam to samo i ruszyliśmy w stronę akademii.
***
Przez cały czas byłam szczęśliwa i podniecona, lecz coś chwilowo przerwało moje szczęście.
-Scarlett? A to nie dawno, to coś znaczyło?
-Ale... w jakim sensie coś znaczyło- nie zrozumiałam jego pytania...
-No czy chciałabyś być ze mną?
-No... tak... a masz jakieś wątpliwości?
-Szczerze? To tak… Wiesz w końcu trochę w więzieniu posiedziałem, zabiłem parę naście osób…
-Ehh... przecież wiesz, że mi to nie przeszkadza- spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, myślałam, że wytłumaczyliśmy to sobie on odwrócił tylko wzrok i westchnął.
-Ale nie boisz się że mógłbym ci coś zrobić? Wiesz że mam w domu broń i mógłbym zrobić z tym co tylko zechcę.
-Mimo, że powinnam się bać, to ufam ci- powiedziałam poważnie lecz on zaśmiał się czym mnie zirytował.-Zabiłem ludzi, okradałem ich, robiłem z ich bliskich kaleki… A ty mówisz że mi ufasz… Lepiej będzie dla ciebie, jeśli wyjadę...
-Nawet nie próbuj-powiedziała mimo to poważnie ale wyczułem w jej głosie coś jakby oznaka załamania.
-Muszę inaczej narażę cię na niebezpieczeństwo…
-To albo wyjeżdżamy razem albo cię nie puszczam.
-Nie ma mowy! Oni nadal mnie szukają a ciebie nie zamierzam składać w ‘ofierze’- zaprzeczył lekko zdenerwowany.
-Nie jestem małym dzieckiem, pojadę z tobą choćby nie wiem co.
-Scarlett… Czy ty tego nie rozumiesz że kilkunastu ludzi czyha na moje życie?! Nie mogę narazić też ciebie! Nie chce byś zginęła jak moja siostra… Boję się o ciebie bo cię kocham…- to zdanie sprawiło, że zarumieniłam się cała lecz mimo to w oczach stanęły mi łzy a po moim policzku spłynęła samotna łza.
-Rick wiem, że się martwisz ale nie zamierzam cię opuścić nawet gdyby mieli mnie zabić-spojrzałam mu głęboko w oczy... Kolejne zdanie padło dopiero przed akademią.
-To zostanę… Ale jeśli coś ci się przeze mnie stanie, to wyjeżdżam natychmiast, bez słowa…- zdecydował.
-No czyli jak mi połamią obie ręce i nogę to mnie zostawisz?
-A wolałabyś żebym został i żeby robili ci jeszcze większą krzywdę?
-Wolę to niż żebyś mnie zostawił- dłużej nie mogłam kontrolować łez...
-Dobrze, bez względu na wszystko, zostanę…- skłamał... Wiedziałam, że to było kłamstwo a moje przekonanie dopełnił wymuszony uśmiech na jego twarzy, każdy jego uśmiech był cudowny ale nie ten wymuszony... nie dałam sobie tego po sobie poznać i uśmiechnęłam się sztucznie w jego stronę.
Wprowadziliśmy konie do stajni, gdybym nie była zmęczona wyczyściłabym porządnie Black'a ale nie miałam siły, zdjęłam jego sprzęt i zaniosłam do siodlarni przy okazji biorąc swoją skrzynkę, wyczesałam kuca na szybko i wyczesałam mu grzywę oraz ogon, wyszłam z boksu kładąc niedbale skrzynkę koło boksu mojego księcia wrzucając mu dwie marchewki do boksu. Zobaczyłam, że chłopak stał już przed akademikiem i czekał na mnie, dobiegłam do niego i poszliśmy bez słowa do swoich pokoi... Wiedziałam, że nie wytrzymam bez niego więc wzięłam prysznic po czym założyłam piżamkę składającą się z obcisłej czarnej bokserki i czarnych krótkich spodenek. Wyszłam po cichu i wślizgnęłam się do jego pokoju, usłyszałam lejącą się w łazience wodę więc usiadłam na kanapie dobierając się do jego laptopa, włączyłam film. Przez chwilę nie mogłam się zdecydować ale włączyłam "Legalna Blondynka" uwielbiałam ten film od zawsze. Zajrzałam do lodówki chłopaka i wyjęłam z niej dwie puszki zimnego piwa, wzięłam to i postawiłam na stoliczku obok laptopa, po chwili z łazienki wyszedł Rick w samych bokserkach. Uśmiechnęłam się do niego nieśmiało i czekałam aż chłopak usiądzie koło mnie, uśmiechnął się do mnie zadowolony i usiadł koło mnie, zaraz po tym podniósł mnie i usadził na swoich kolanach ku mojemu zadowoleniu, uśmiechnęłam się i pocałowałam go.
-Czemu do mnie przyszłaś?
-No a nie chcesz mojej obecności?-udałam smutek i podniosłam się powoli lecz napotkałam opór w postaci ręki chłopaka który złapał mnie za talię i przyciągnął do siebie znowu całując, ja zarzuciłam ręce na jego szyję. Po chwili oddaliłam swoją twarz od jego i zeszłam z jego kolan, lecz wtuliłam się w niego i jedną ręką odpaliłam film... Film zbliżał się do końca a moje powieki stawały się coraz cięższe... Nie minęło dużo gdy oparta o ramię Ricka odpłynęłam do krainy Morfeusza...
---------
Riczłu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.