Kiedy odepchnąłem dziewczynę, zdenerwowała się i przeszła obok mnie do drzwi bez słowa. Narkotyk wciąż jeszcze działał, więc do końca nie wiedząc co przed chwilą zrobiłem położyłem się na łóżku i tak po prostu sobie zasnąłem. Znowu śnił mi się ten sam koszmar co poprzednio, tyle tym razem obudziłem się na podłodze. Wstałem powoli analizując wszystko dookoła. Przypomniałem sobie rozmowę ze Scarlett i że ją odepchnąłem. Wstałem w błyskawicznym tempie jednak po chwili pożałowałem bo poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Sięgnąłem do szafki, znalazłem leki w apteczce po czym połknąłem je, wyszedłem ze swojego pokoju i skierowałem się do Scarlett. Stałem chwilę przed drzwiami zastanawiając się co powiedzieć i w końcu otworzyłem drzwi.
-Wyjdź-powiedziała krótko Carry.
-Słuchaj, przepraszam trochę mnie poniosło...- powiedziałem siadając obok niej na łóżku, jednak ta nic nie odpowiedziała.
-Scarlett... Nie chciałem cię odepchnąć, po prostu... Co ci się stało?- spytałem, dotknąłem jej ręki, Lett w odpowiedzi syknęła z bólu i wyrwała ją.
-Nie powinno cię to obchodzić-powiedziała chłodno.
-Przepraszam, zdenerwowała mnie ta cała rozmowa, wyszedłem na miasto i wziąłem jakieś świństwo. Powiesz mi co się stało?- spytałem ponownie, obrzuciła mnie srogim spojrzeniem.
-Jeśli już musisz wiedzieć to naparzałam w drzewa, dziękuje też, że olewasz słowa osoby którą 'podobno'-zrobiła cudzysłów w powietrzu- kochasz.
-Bo cię kocham, ale musiałem się trochę wyluzować...
-Cudowny sposób na wyluzowanie, czemu od razu się nie nachlałeś i na dziwki do burdelu nie poszedłeś?- powiedziała z sarkazmem.
-Nie jestem taki, kocham cię...- odpowiedziałem patrząc jej głęboko w oczy.
-Zrobiłeś co innego? Tak tylko, że boli mnie to tak samo, ale ty o tym do cholery nie pomyślisz?!
-Przepraszam cię, czasem mi odbija i nie panuję nad tym...
-Wiesz, że to pieprzone "przepraszam" nawet za tysięcznym razem nie zmieni nic między nami?
-Ostrzegałem cię że mogę mieć wybuchowy charakter i jeśli chcesz to możesz mnie już nigdy nie zobaczyć...- powiedziałem patrząc na Scarlett wyczekująco.
-Rick wiesz, że obecnie jestem wkur***na i to moje marzenie ale nie minie minuta a już będę tego żałować...-w jej oczach pojawiły się łzy a kilka z nich spłynęło.
-Póki co nie zostawię cię...- powiedziałem z uśmiechem i otarłem ręką łzy spływające po jej policzku.
-Póki co?
-Póki cię kocham, a to raczej szybko nie minie...- zaśmiałem się, uśmiechnęła się do mnie delikatnie, wtuliła się w mój tors, trochę się tego nie spodziewałem, spiąłem mięśnie i Scarlett chyba to poczuła bo po chwili odkleiła się ode mnie.
-Rick, zdejmij koszulkę.-powiedziała stanowczo.
-Co? N-nie po co?- zaprzeczyłem szybko.
-Powiedziałam zdejmij- trochę się wahałem lecz niechętnie zdjąłem koszulkę, Scarlett z grobową miną patrzyła na moje siniaki, słoniłem plecy, lecz ta odwróciła mnie i zobaczyła te przeklęte napisy na plecach, znowu obróciła mnie tak, że siedzieliśmy twarzą w twarz, objęła rękoma moją szyję wczepiając się w moje usta, natychmiast objąłem ją w talii i posadziłem na kolanach przez co siedziała na mnie okrakiem..
-Wyglądam jak potwór prawda?- powiedziałem przerywając i odwróciłem wzrok. Wstydziłem się tych napisów.
-Z bliznami czy bez jesteś tym samym Rickiem którego kochałam, a każda blizna dodaje ci historii- uśmiechnęła się pocieszająco i wtulając się delikatnie w mnie.
-Poczekaj, założę koszulkę…- powiedziałem sięgając po ową rzecz lecz napotkałem opór w postaci ręki Scarlett.
-Nie Rick, to mi nie przeszkadza…- powiedziała trzymając moją rękę.
-No, okey…- powiedziałem niechętnie, lepiej czułbym się w niej ale czułem że dziewczyna nie odpuści. Scarlett wpiła się we mnie ustami i całowaliśmy się przez dłuższy czas.
-Idziemy do mnie?- spytałem między pocałunkami.
-Okey…- powiedziała wstając i szybko wychodząc z pokoju. Także wstałem, wziąłem ze sobą koszulkę i skierowałem się do swojego pokoju i gdy zamykałem drzwi Scarlett nagle wskoczyła w moje ramiona.
-Scarlett…- poinformowałem dziewczynę o swoim bólu ta natychmiast wyskoczyła z moich ramion i spiekła buraka.
-Przepraszam, zapomniałam…
-Nie szkodzi…- powiedziałem siadając na łóżku, a Scarlett usiadła obok mnie wtulając się ze mnie po czym zasnęliśmy.
***
Po raz kolejny śnił mi się ten sam koszmar co zwykle, ja przywiązany do krzesła w białym pokoju. Jednak za każdym razem kończył się on na momencie w którym ‘ktoś’ wbijał mi igłę w szyję, a ja zatracałem się w ciemności. Teraz jednak było inaczej, nie pochłonęła mnie ciemność, tylko poczułem okropny ból rozsadzający całe moje ciało a przed twarzą miałem nie wyraźny obraz jakiegoś mężczyzny. Zanim obudziłem się ze snu usłyszałem gdzieś za plecami śmiech i głos Scarlett:
-Dobrze ci tak…
I właśnie wtedy się obudziłem, Scarlett na szczęście spała więc wstałem i po cichu wszedłem do łazienki odświeżając się. Po kilku minutach wyszedłem z łazienki, zrobiłem parę kanapek, zjadłem jedną a resztę przykryłem talerzem, wypiłem mocną kawę, połknąłem leki po czym wyszedłem z pokoju razem z psem zostawiając karteczkę dla Lett – Czekam na pastwisku ~Twój Lucyfer.
Wyszedłem szybko z budynku, pogoda była nienajlepsza ale jeszcze nie padało. W oddali pod drzewem zauważyłem mojego karusa i kuca Scarlett, przeszedłem pod płotem i skierowałem się w stronę koni, a Tajfun dotrzymywał mi kroku. Przywitałem się z końmi, dając im kawałki marchewki które zgarnąłem wychodząc z pokoju. Zdjąłem koszulkę poprzednio rozglądają się czy nikt nie stoi obok i się nie zainteresuje po czym wdrapałem się na drzewo zwisając na nogach głową w dół. Cóż powinienem trochę rozruszać mięśnie, więc zacząłem się pod ciągać, nie zrobiłem sobie choćby chwilowej przerwy.
-No, nieźle Rick… A plecy cię już nie bolą?- usłyszałem głos Scarlett i o mało nie spadłem z drzewa.
-Trochę bolą ale trzeba rozruszać mięśnie…- odpowiedziałem zeskakując z drzewa.
-Wiesz… Przestraszyłam się trochę gdy obudziłam się sama w twoim pokoju, bałam się że mnie zostawiłeś.- powiedziała Lett robiąc minę małej dziewczynki.
-Ale jak widzisz jestem.- odpowiedziałem z uśmiechem. Dziewczyna oparła się plecami o drzewo, a ja wykorzystując sytuację wpiłem się w jej usta delikatnie przygniatając ją do drzewa by nigdzie mi nie uciekła jednak mój wredny dzikus musiał nam przerwać trącając mnie mocno łbem w ramię. Zaśmialiśmy się z niego i z małą niechęcią oderwaliśmy się od siebie. Założyłem szybko koszulkę po czym spytałem Scarlett:
-Masz może ochotę poznać moją rodzinę?
Dziewczyna w odpowiedzi głośno westchnęła.
-Tego debila już znasz- wskazałem na Soul’a na co ten głośno parsknął i pogalopował przed siebie.
-Widać że się uwielbiacie- zaśmiała się podążając za mną w stronę akademii.-Twoja rodzina mieszka tu?-
-Ta, moja siostra też należy do akademii.- odpowiedziałem ale od Scarlett nie usłyszałem już żadnej odpowiedzi. Kiedy byliśmy już pod akademią jak na złość zaczęło padać. Wbiegliśmy szybko do budynku śmiejąc się. Nagle podbiegła do mnie jakaś dziewczyna z psem, w pierwszej chwili nie zorientowałem się kto to jest i przytuliła mnie. Widziałem kątem oka jak Scarlett zaczyna się denerwować.
-Rick! Tak dawno się nie odzywałeś myślałam że nie żyjesz!- pisnęła białowłosa odrywając się ode mnie.- O, a to kto?- spytała patrząc na wściekłą już Lett.
-Scarlett to jest moja siostra Rosalie, Ros to jest moja dziewczyna Scarlett.- przedstawiłem je sobie obserwując Carry która uspokoiła się ale widać że trochę się zawstydziła. Wyciągnęła rękę do Rosalie, jednak białowłosa przytuliła ją zamiast normalnie podać rękę. Scarlett trochę zdziwiła ta sytuacja.
-Miło mi cię poznać, Rick zazwyczaj nie przedstawia swoich dziewczyn, zazwyczaj dowiaduję się że w ogóle z jakąś chodził od wściekłych ojców lub matek tych dziewczyn, więc musisz być wyjątkowa.- czy ona zawsze musi tak wszystko rozpowiadać?
-Tak czy inaczej idę do Angel, poćwiczę z nią na hali pa!- pożegnała się z nami ściskając Scarlett, a następnie mnie. Chwilę patrzyliśmy jak znika za drzwiami razem z jej psem po czym usłyszałem głos Lett:
-Przez chwilę myślałam że to kolejna laska która wzięła sobie ciebie na cel.- zaśmiała się, otwierając drzwi od mojego pokoju.
-Ty się śmiejesz a co ja mam powiedzieć? Wiesz jak idiotycznie jest mieć siostrę która patrzy na cały świat z optymizmem?- zaśmiałem się wpuszczając Tajfuna do pokoju po czym zamknąłem drzwi a w odpowiedzi usłyszałem tylko cichy chichot Carry.
-Tak serio, cokolwiek by się nie stało zawsze widzi dobrą stronę. Na przykład, pobiją cię koledzy, masz złamane parę żeber i lądujesz w szpitalu, a ona – Masz złamane żebra? Ale przynajmniej nauczyłeś się troszkę samoobrony- zaśmiałem się włączając laptopa i telewizję po czym podałem dziewczynie pilot. Usiedliśmy na łóżku po czym Scarlett wtuliła się we mnie i przełączyła na jakiś serial. Zajrzałem szybko na fejsa i już miałem wyłączać przeglądarkę ale dostałem wiadomość od Rosalie.
-Nie wierzę…- zaśmiałem się.
-Co takiego?- spytała Lett spoglądając na ekran i odczytując głośno treść: -Rick, wspaniała jest, skąd ją wytrzasnąłeś, musisz mi kiedyś o niej opowiedzieć albo spotkamy się kiedyś we trójkę na mieście.- zakończyła także się śmiejąc
-I ona się dziwi dlaczego ja żadnej dziewczyny jej nie przedstawiam… Ale w sumie poprzednie były strasznie głupie, ty jesteś inna.- powiedziałem i pocałowałem Scarlett. Wyłączyłem przeglądarkę, przejrzałem parę folderów bo dawno tego nie robiłem i znalazłem stary folder, znajdowało się w nim parę filmików więc z czystej ciekawości i nie zbyt doskonałej pamięci włączyłem pierwszy lepszy filmik który jak się okazało był z moich pierwszych mistrzostw tańca ulicznego kiedy miałem jeszcze czternaście lat.
-To ty?- spyta Carry śmiejąc się jak mały chłopiec jeszcze przed chwilą tańczył jakby miał trzydziestoletnie doświadczenie a po chwili po prostu upadł na tyłek ale jednak się podniósł.
-Mhm…- odpowiedziałem z uśmiechem.
-Naucz mnie!- pisnęła dziewczyną po chwili ciszy.
-Czego?
-No tego tańca!
-Co takiego? Nie ma mowy, nie nauczę cię!- zaprzeczyłem szybko wyłączając laptopa.
-Bo?
-Bo tak, zresztą masz gips na rękach i to by utrudniło.
-Ale za dwa tygodnie mi zdejmą
-I tak nie mam zamiaru cię tego nauczyć…- odpowiedziałem stanowczo po czym wstałem i wstawiłem wodę na kawę. Wolałem do tego tematu nie wracać.
-Czemu?
-Nie chce o tym rozmawiać…- odpowiedziałem wyciągając kolejną dawkę leków z szafki.
-Nie za dużo?- spytała Scarlett zauważając ilość tabletek które po chwili łyknąłem.
-A myślisz że to nie boli?- spokojnie odpowiedziałem robiąc sobie mocną kawę.
-Ale tak czy inaczej, przemyślisz tą sprawę z tym tańcem?- spytała po chwili ciszy.
-Przemyślę…- odpowiedziałem siadając na fotelu popijając kawę i przełączając na pierwszy lepszy serial.
***
Po jakimś czasie znowu czułem okropny ból w klatce piersiowej więc sięgnąłem do szafki z apteczką i wyciągnąłem jeszcze większą dawkę niż poprzednio.
-Rick, chyba trochę przesadzasz z tą dawką leków przeciwbólowych…- powiedziała Scarlett przerywając ciszę.
-Wszystko mnie boli, więc dlaczego mam nie brać?- spytałem wyciągając szklankę z szafki i nalewając do niej wody.
-Rick to jest przedawkowane, za dużo tego.- powiedziała wstając i zabierając leki razem z apteczką. Położyłem szklankę na blat, spojrzałem na dziewczynę i wyciągnąłem rękę po pudełko
-Lepiej to oddaj…- rozkazałem Lett, ta w odpowiedzi cofnęła się i chowając apteczkę za sobą.
-Oddaj to do cholery- rozkazałem ponownie nieco zdenerwowany, ale Carry nie zamierzała oddać, widać było że trochę się wystraszyła jednak ja za wszelką cenę chciałem odzyskać swoje leki.
-Oddasz to do jasnej cholery czy mam ci pomóc?!- krzyknąłem na dziewczynę, na co ta wbiegła z płaczem do łazienki po czym zamknęła się w niej z moimi lekami.
-Scarlett? Oddaj tą apteczkę!- krzyknąłem tak by mnie usłyszała.
-Nie bo przedawkujesz i coś ci się stanie!- usłyszałem za drzwiami.
-Byłem w poprawczaku, więzieniu i na odwyku a ty myślisz że mi mogłoby coś się stać?- spytałem jednak nie dostałem odpowiedzi.
-Przepraszam cię, poniosło mnie ale te plecy naprawdę cholernie mocno bolą.- przeprosiłem dziewczynę, po chwili usłyszałem szczęk zamka i Lett wyszła podając mi o wiele mniejszą ilość tabletek niż zamierzałem wziąć ale łyknąłem je.
-Okey.- powiedziała Scarlett z sztucznym uśmiechem, pocałowałem ją i dziewczyna natychmiast się rozpromieniła. Resztę dnia spędziliśmy na rozmowach o różnych rzeczach i oglądaniu telewizji.
***
Następnego dnia Lett obudziła mnie z wymówką że ma dla mnie niespodziankę.
-Jaką niespodziankę?- spytałem wychodząc z łazienki.
-Zobaczysz- powiedziała całując mnie i wychodząc z pokoju więc ruszyłem za nią. Zadzwoniła po taksówkę po czym pojechaliśmy do ‘niespodzianki’. Taksówka zatrzymała się pod jakimś różowym budynkiem co trochę mi się nie spodobało, mimowolnie wysiadłem z samochodu i skierowałem się razem z Carry w stronę wejścia. W pokoju było parę osób, a w szklanym pomieszczeniu było ich więcej, moje podejrzenia wzbudziło to że ci ludzie siedzieli na krzesłach w kole.
-Scarlett? Po jaką cholerę tu przyszliśmy?- spytałem spoglądając na dziewczynę.
-To warsztaty panowania nad gniewem, zapisałam cię.- powiedziała z uśmiechem siadając na kanapie która stała obok.
-Co do cholery? Co ci odwaliło?- szepnąłem tak by nikt nie usłyszał. Lett zaśmiała się w odpowiedzi i odpowiedziała:
-Musisz się w końcu nauczyć kontrolować, zresztą idź już bo czekają na ciebie.
-Co takiego? Nie ma mowy!- zaprzeczyłem ale dziewczyna zaśmiała się ponownie i wepchnęła mnie do pokoju obok po czym usiadła z powrotem na kanapie obserwując mnie. Kiedy ‘wszedłem’ do pokoju nastała niezręczna cisza, zacząłem przeklinać w duchu ale usiadłem na wolne krzesło a po chwili rozmowy wróciły do normy a ja zignorowałem to wszystko i oglądałem sobie krajobraz za oknem.
-Może teraz pan coś opowie o sobie?- podszedł do mnie jakiś dziad z okularami i siwą brodą.
-Co, ja?- spytałem spoglądając na mężczyznę.
-Tak, jak masz na imię, ile masz lat, czemu tu przyszedłeś i jaki masz problem.- powiedział ze stoickim spokojem. Przewróciłem oczami, jednak zdecydowałem się odpowiedzieć:
-Jestem Rick, mam dwadzieścia lat, zapisała mnie tu dziewczyna i nie mam żadnego problemu.-
-Zgaduję że to ta z gipsem i ciekawe przez kogo ma gips- zaśmiał się jakiś mężczyzna i gdyby nie to że w pokoju obok jest Lett dawno bym wstał i temu debilowi porządnie wpieprzył.
-Spadła z konia jeśli chcesz wiedzieć.- odpowiedziałem oddychając głęboko by jakoś się uspokoić. -Spokojnie, pan Rick był w więzieniu ale się zmienił i po za tym jest nowy więc proszę o spokój, a pan niech opowiada dalej- wspaniale poinformował wszystkich staruszek. Nie no punkt za logikę.
-Ta opowiadaj nam o tym co robiłeś w pierdlu, musiało być zabawnie i ciekawie.- zaśmiał się ponownie ten sam facet.
-Lepiej się odwal nie chce zrobić ci krzywdy!- krzyknąłem wstając.
-I co mi zrobisz? Gówno, bo znowu trafisz za kratki...- zaśmiał się, a ja z powrotem usiadłem na krześle.-Frajer…- usłyszałem od tego mężczyzny i tego już nie wytrzymałem wstałem i rzuciłem krzesłem o ścianę. Wszyscy zerwali się z krzykiem i cofnęli w róg sali na środku został tylko facet który mnie obraził. Rzuciłem się na niego z pięściami jednak po kilku minutach odciągnęli mnie dwaj ochroniarze i przyjechała policja. Widziałem Scarlett ale nie miałem szansy z nią porozmawiać bo psy zatrzymały mnie na dwadzieścia cztery godziny na dołku.
***
Minęły dwadzieścia cztery godziny i w końcu mogli mnie wypuścić jednak zanim to zrobili musiałem pójść na spotkanie z jakimś policjantem czy coś. Wpuścili mnie do pokoju przesłuchań w kajdankach których jak na złość nie chcieli mi zdjąć. Po chwili do pokoju wszedł znany mi policjant z wydziału kryminalnego.
-I znowu się spotykamy Rick, tyle że tym razem pobicie… zwykłe pobicie… Same nudy- powiedział siadając na krześle naprzeciw mnie.
-Facet próbował mi podskoczyć to przywaliłem mu by się trochę ogarnął nic więcej.- wzruszyłem ramionami.
-Masz szczęście że cię lubię i znam cię na tyle długo że wiem kiedy kłamiesz. Tylko po jaką cholerę poszedłeś na warsztaty panowania nad gniewem?- zaśmiał się wyjmując z biurka kluczyk do kajdanek. Westchnąłem tylko w odpowiedzi.
-Dziewczyna? Czego się nie zrobi dla ukochanej- ponownie się zaśmiał uwalniając mnie od kajdanek.
-Wyobraź sobie że nikt z wydziału nie wiedział że się przeprowadziłeś i cały wydział dostał ochrzan że nikt cię nie pilnuje. I szef wysłał mnie tu bym cię obserwował i pomógł policji tutaj więc lepiej się pilnuj. Ale ogólnie to nudne miasto same kradzieże czy pobicia.- powiedział ze śmiechem i otworzył drzwi, wyszedł z pokoju a ja razem z nim.
-Miejmy nadzieję że to zmienię.-zaśmiałem się a on razem ze mną.
-Oby tak się stało, bo z tobą po prostu nie da się nudzić.- stwierdził. Odprowadzając mnie do wyjścia, podeszła do nas recepcjonistka i szepnęła coś na ucho kryminalnemu.
-Szukaj wymówki bo na dole czeka twoja dziewczyna.- zaśmiał się kiedy schodziliśmy po schodach i po chwili zauważyłem Scarlett siedzącą na krzesełku obok recepcji.
-Powodzenia z dziewczyną i na warsztatach, no i do zobaczenia.- pożegnał się ze mną policjant a Lett natychmiast do mnie podbiegła.
-Rick! Martwiłam się nic ci nie jest?- krzyknęła dziewczyna przytulając się do mnie.
-Nic mi nie jest.- powiedziałem kiedy Lett się ode mnie odkleiła i wyszedłem z posterunku policji, było dość ciemno, godzina chyba dwudziesta pierwsza.
-Przepraszam, ja cię w to wpakowałam…- powiedziała szybko mnie doganiając.
-Nie szkodzi, kiedy następne warsztaty?- spytałem ze złośliwym uśmiechem i ‘łapiąc’ pobliską taksówkę.
-Osz ty!- zaśmiała się Scarlett wsiadając do taksówki. Przez następne parę minut jechaliśmy w ciszy taksówką a kiedy wysiedliśmy z samochodu Carry powiedziała:
-Jak zabrała cię policja to przywaliłam tamtemu facetowi.- w odpowiedzi zaśmiałem się, wszedłem do budynku a następnie swojego pokoju i do łazienki. Kiedy wyszedłem Scarlett rzuciła się na mnie i zaczęliśmy się całować.
-Tęskniłam za tobą…- szepnęła między pocałunkami a ja podniosłem dziewczynę i położyłem na łóżku. Powoli przeszedłem z pocałunkami do jej szyi.
-Chcesz tego?- spytałem odrywając się od dziewczyny.
-No pewnie.- powiedziała i pocałowała mnie po czym spędziliśmy ze sobą cudowną noc.
Scarlett? ( ͡° ͜ʖ ͡°) Sory Lett ale musiałam XDD zresztą zgodziłaś się na to XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.