Strony

środa, 9 sierpnia 2017

Od Ricka cd. Scarlett

***
Nagle znalazłem się w białym pomieszczeniu. Na środku pokoju było krzesło a na nim ja, przywiązany. Dobrze znałem ten pokój. Panicznie bałem się tam wrócić. Przerażały mnie te białe ściany, lekarze i krzesła do których przywiązywali cię gdy nie chciałeś brać leków lub gdy głód narkotykowy coraz bardziej dawał się we znaki. Próbowałem się wyszarpać, poczułem jak ktoś wkłuwa mi igłę w szyję i pochłonęła mnie ciemność.
***
Obudziłem się, na szczęście już w swoim pokoju i w swoim łóżku. Była dwudziesta. Wstałem powoli i jęknąłem gdyż wszystko cholernie mnie bolało. Podszedłem do lustra, zdjąłem koszulkę na której była wyschnięta krew. Na brzuchu miałem okropnie wielkie i bolące siniaki. Odwróciłem się oglądając napisy na plecach. Na szczęście zaczynały się zasklepiać i rany nie krwawiły już tak jak wcześniej, a po za tym parę dużych siniaków. Założyłem czystą koszulkę, zrobiłem sobie parę kanapek i wyszedłem z pokoju zostawiając w nim psa. Skierowałem się na pastwisko na którym szybko znalazłem mojego dzikusa, przeskoczyłem nad płotem ale po chwili tego pożałowałem bo poczułem ogromny ból w klatce piersiowej przez co wylądowałem plecami na ziemi, jęknąłem i zamknąłem oczy. Po chwili poczułem czyjś oddech na sobie, otworzyłem szybko oczy i zobaczyłem Soul’a który stał nade mną i obwąchiwał mnie.
-Cześć stary, dawno się nie widzieliśmy…- zauważyłem wstając i łapiąc konia za kantar. Karus w odpowiedzi głośno parsknął i trącił mnie delikatnie łbem. Poprowadziłem konia aż do drzewa jak najbardziej oddalonego od akademii, po czym usiadłem delikatnie opierając się plecami o nie. Soul położył się obok mnie co jakiś czas przewracając się na grzbiet. Czemu nie zajrzałem do pokoju Scarlett? Odkąd tu wróciłem siedzę tylko zamknięty w pokoju… Tak samo jak wtedy kiedy wróciłem z odwyku… Czułem się jak jakiś duch krążący po ziemi bez celu. Czułem się jak pusty wrak żałosnego człowieka. Nie wiedziałem co mam robić i dlaczego odkąd wróciłem z tamtej bójki ani raz nie zajrzałem do Scarlett. Może wstydziłem się tych ran i siniaków. Postanowiłem zajrzeć do niej, wstałem i skierowałem się do akademii. Nagle obok mnie przejechało auto, które natychmiast się zatrzymało. Z samochodu wysiadła Nathalie w obcisłej, czerwonej sukience. Pocałowała mnie w policzek.
-Ogarnij się, mam dziewczynę- powiedziałem odpychając ją delikatnie. Dziewczyna spojrzała na mnie nieco speszona.
-Spokojnie, wyluzuj Rick. Przyszłam zaprosić cię na imprezę, będzie super!- zaproponowała uderzając mnie lekko a ramię.
-Nie dzięki, idę właśnie do Scarlett.- zrezygnowałem od razu.
-Ale Rick, wyluzuj. Pójdziesz do niej jutro, zresztą jak kocha to poczeka. No chodź!- powiedziała, złapała mnie za rękę i ciągnęła w stronę auta. Nie wiem sam jak ale zgodziłem się i wsiadłem do auta. Po kilku minutach byliśmy już pod domem Nathalie, z którego już z daleka było słychać głośną muzykę. Wysiadłem z samochodu i przeszedłem przez próg. Od razu przykleił się do mnie barman z drinkami. Cóż skoro są drinki za darmo to czemu nie brać? Wypiłem kilka naście, po jakimś czasie się upiłem ale nadal stałem z boku i nie byłem upity na tyle by stracić świadomość. Nagle podeszła do mnie mocno upita Nathalie i zaciągnęła do jakiegoś pokoju.
-Co ty wyprawiasz?- spytałem, a ta pocałowała mnie i w tym momencie ujrzałem coś jakby zielone włosy za oknem i błyskawicznie odepchnąłem Nathalie.
-Co ty do cholery wyprawiasz!?- wydarłem się wściekły na dziewczynę.
-Ale widać że sam tego chcesz…- zaśmiała się zarzucając mi ręce na szyję. Odepchnąłem ją szybko na łóżko stojące obok.
-Odwal się do cholery, jeszcze jeden taki numer i puszczę tę twoją willę z dymem!- krzyknąłem wściekły wychodząc z pokoju, a następnie z domu Nathalie. Zacząłem biec truchtem w stronę akademii zastanawiając się czy widziałem Scarlett czy dostaje omamów. Bo jeśli jednak ją widziałem, a ona mnie tam widziała to już zapewne nie mam dziewczyny. Po chwili byłem już pod akademią. Wpadłem do budynku, skierowałem się do pokoju dziewczyny, stanąłem przed drzwiami i położyłem dłoń na klamce. Otworzyłem drzwi i ujrzałem Scarlett leżącą na łóżku, płaczącą do poduszki.
-Scarlett? Nic ci nie jest?- spytałem zamykając za sobą drzwi. Ta rzuciła we mnie jedną z poduszek.
-Wynoś się! Nienawidzę cię!- krzyknęła podnosząc się.
-Scarlett, tak się cieszę że żyjesz… Słuchaj tamto nic nie znaczyło, nie kocham jej, to ona mnie pocałowała. Kocham tylko ciebie.-powiedziałem podchodząc bliżej niej.
-Jak mam ci kuźwa uwierzyć?!-spojrzała na mnie zapuchniętymi oczami.
-Bo cię kocham i nie chce twojej krzywdy!- odpowiedziałem i wtedy zauważyłem wielki napis na jej ręce, dotknąłem napisu, Lett wyrwała rękę i odsunęła się.
-Oni ci to zrobili… Przepraszam cię, ale to i tak mało w porównaniu z tym co by ci zrobili gdybyś ze mną została.- powiedziałem odwracając wzrok.
-Gorzej być nie mogło...
-Mogło, uwierz mi… Bardzo dobrze ich znam, mogliby cię pociąć na moich oczach, mogliby zedrzeć z ciebie skórę i to dosłownie, oni są zdolni do wszystkiego.
-Nie wiesz co mi zrobili...
-Co takiego?
-Zgwałcili mnie no kuźwa mnie zgwałcili, lepiej ci?!-wykrzyczała patrząc na mnie. Z wrażenia oparłem się o ścianę. Poczułem wściekłość i ogromne poczucie winy.
-Znajdę tego typa i zabiję, potnę na kawałki…- zagroziłem jednak po chwili opanowałem się.-Scarlett, ja cię przepraszam.- powiedziałem i dotknąłem jej ręki, a ta jęknęła.
-Daj rękę-rozkazałem, a dziewczyna posłusznie wyciągnęła rękę, naciskałem lekko po chwili znalazłem bolące miejsce bo Scarlett zacisnęła zęby z bólu więc puściłem jej rękę.
-Druga też…- powiedziała cicho.
-Pewnie są złamane, trzeba jechać do szpitala kiedy indziej o tym porozmawiamy.-powiedziałem spoglądając na Scarlett.
-Mogę?- spytałem delikatnie kładąc ręce na jej talii, ta pokiwała twierdząco głową, a ja uniosłem dziewczynę, ignorując ból klatki piersiowej i tych przeklętych ran na plecach. Zaszedłem jeszcze do swojego pokoju po jakiś koc by okryć nim dziewczynę, zadzwoniłem po taksówkę i pojechaliśmy do najbliższego szpitala.
***
Wniosłem dziewczynę do szpitala, podszedłem szybko do rejestracji, na szczęście w budynku było mało osób.
-Szybko dajcie tu jakiegoś lekarza!- wydarłem się na recepcjonistkę, na co ta podniosła słuchawkę od telefonu i poprosiła jakiegoś lekarza.
-Już nigdy nie pozwolę żeby stało ci się coś złego- szepnąłem do Lett, po chwili przyszedł lekarz i kazał by podążać za nim. Wskazał na wolne łóżko, położyłem na nim dziew, po czym lekarz wyprosił mnie z sali i nikt mnie nie chciał do niej wpuścić. W końcu po jakimś czasie Scarlett wyszła z sali z zagipsowanymi obiema rękami. Zadzwoniłem po taksówkę i wróciliśmy do akademii bez słowa po czym weszliśmy do budynku.
-To ten, cześć…- powiedziałem naciskając klamkę od drzwi swojego pokoju.
-Rick, poczekaj… Może mogłabym trochę posiedzieć u ciebie? W końcu mam złamane ręce i nie jestem w stanie samodzielnie się poruszać.- powiedziała z delikatnym uśmiechem.
-Okey…- zgodziłem się, otworzyłem drzwi i przepuściłem dziewczynę. Kiedy tylko zamknąłem drzwi, mój pies się za mną stęsknił i postanowił to pokazać, skacząc na mnie przez co wylądowałem na podłodze i liżąc mnie po twarzy. Usłyszałem cichy chichot dziewczyny jednak szybko odgoniłem psa i wstałem powoli, próbując zamaskować ból pleców i klatki piersiowej.
-Jak się czujesz?- spytałem ale po chwili poczułem że to trochę głupie pytanie. Scarlett położyła się na moim łóżku, a obok niej położył się Tajfun.
-Na pewno lepiej niż przez ostatnie trzy dni.-uśmiechnęła się słabo.
-A gdzie byłaś przez te ostatnie trzy dni i co robiłaś?- spytałem wstawiając wodę na kawę.
-Tak jakby jadłam grzyby w lesie…- Boże co ja zrobiłem, mogłem zajrzeć do jej pokoju, jakoś jej poszukać czy coś a nie siedzę od trzech dni w tym pokoju jak jakiś debil.
-Kawa?- spytałem by jakoś odwrócić temat, Scarlett w odpowiedzi pokiwała twierdząco głową. Po dwóch minutach woda się zagotowała, zrobiłem dwie kawy dla siebie mocniejszą a drugą podałem dziewczynie.
-Mogę zostać na noc?- spytała rumieniąc się lekko.
-Tak, jasne.- zgodziłem się szybko, nie mógłbym wytrzymać sekundy bez jej obecności po tamtej sytuacji i nie wybaczyłbym sobie gdyby coś złego jej się stało i to z mojej winy.
-Co powiesz na jakiś film?- spytałem biorą pilot do ręki, włączyłem telewizor i usiadłem na fotelu, ale tak bym nie opierał się o nie plecami a dziewczyna odłożyła kubek po kawie na szafkę nocną.
-Okej.- odpowiedziała nakrywając się kołdrą i głaszcząc owczarka. Znalazłem polską komedię – Podejrzani zakochani na dwójcę, dziś nie było za dużo filmów w końcu już jest chyba po północy. Po jakiś piętnastu minutach Scarlett zasnęła wtulona w Tajfuna. Po jakimś czasie także i ja zasnąłem.
***
Rano obudził mnie okropny ból pleców, nie do wytrzymania. Scarlett siedziała na łóżku i oglądała jakiś serial kryminalny czy coś innego. Wstałem, podszedłem do szafki, wyjąłem z niej apteczkę i zacząłem szybko szukać jakiś leków które choć trochę zmniejszyły ból.
-Dzień dobry- powiedziała dziewczyna przeciągając się.
-Ta, dzień dobry…- powiedziałem cicho jednak dziewczyna chyba usłyszała.
-Co takiego? Co tam masz?- spytała kiedy wreszcie znalazłem jakieś leki i je połknąłem.
-Nic takiego… Jak się spało?- spytałem odwracając się w jej stronę.
-Powiem ci że łóżko jaki i twój pies są całkiem wygodne- zaśmiała się.
-To fajnie…- powiedziałem cicho.
-A tak w ogóle, to kim był tamten facet i o co mu chodziło?- spytała po chwili ciszy.
-To był Will Roberts, taki dawny kumpel można powiedzieć. Szukał zemsty na mnie.
-Ale za co chciał się zemścić?
-Wpakowałem go na odwyk a przy okazji sam siebie… Rozprowadzał narkotyki, przez co po odwyku trafił do więzienia… Cóż mam dość ciekawe życie, ale przyzwyczaiłem się do tego.- powiedziałem robiąc sobie coś do jedzenia.
-Rick...-powiedziała po kolejnej chwili ciszy- Kochasz mnie?
-No oczywiście że tak.- odpowiedziałem szybko.
-To nie pakuj się więcej w takie głupoty, dobrze?
-Moje życie to jedne wielkie pomyłki i głupoty. Narobiłem sobie nie mało wrogów więc jak mam się nie pakować w kłopoty?
-Też jestem pomyłką czy głupotą?
-Wiesz że nie to miałem na myśli
-Ale to powiedziałeś…
-Chodzi mi o to że co chwila robię coś złego, gdyby przy tamtej bójce cię tam nie było pewnie zrobiłbym coś przez co znowu trafiłbym do więzienia.- powiedziałem siadając obok niej na łóżku.
-Dlatego właśnie masz mnie...-złapała mnie za rękę i spojrzała w oczy.
-Jeszcze cię mam… Nie przeraża cię ta cała sytuacja?
-Rick, każdego przeraża ale jestem tu bo cię kocham nie zależnie od tego co się będzie dziać...
-Scarlett, ja też cię kocham ale boję się o ciebie. Przy mnie nie jesteś bezpieczna, jestem nieobliczalny, stać mnie na wszystko…
-Słuchaj, przecież nie jestem małym dzieckiem, mogę za tobą w ogień skoczyć i nikt mnie nie powstrzyma.
-Proszę cię nie mów tak…- powiedziałem wstając gwałtownie i odwracając się do Scarlett plecami.-Moja siostra też tak mówiła i jak to się skończyło? Śmiercią dla niej i więzieniem dla mnie, a nie chce by to samo spotkało ciebie.
-Rick, nie mam najmniejszego zamiaru cię zostawić... Śmierć będzie lepszą karą niż rozstanie- podniosła się i stanęła przede mną.
-Nie powinnaś tak mówić, nie jestem tego wart- powiedziałem szybko, wziąłem parę stówek i wyszedłem z pokoju, zadzwoniłem po taksówkę i pojechałem do najbliższego klubu. Zacząłem szukać czegoś ciekawego by się wyluzować i nagle zauważyłem dziwnie wyglądającego faceta, wychodził z klubu więc poszedłem za nim. Jak się okazało był to diler, trochę zdenerwowała mnie ta sytuacja ze Scarlett, dawno nic nie brałem, a raz na jakiś czas zaszaleć nie zaszkodzi. Podszedłem do mężczyzny i kupiłem pierwszy lepszy narkotyk, po czym to zażyłem. Po minucie odpłynąłem zupełnie.
***
Działanie narkotyku zaczęło mijać, odzyskałem świadomość jednak narkotyk był już ledwie wyczuwalny. Zamówiłem taksówkę, wróciłem do akademii i swojego pokoju.
-Rick! Gdzie ty byłeś?- krzyknęła dziewczyna wstając szybko z łóżka.
-Co? Daj mi spokój, nie będę się z niczego tłumaczył.- powiedziałem, narkotyk już prawie przestał działać.
-Co się z tobą dzieje? Brałeś coś?- spytała, kładąc mi rękę na klatce piersiowej bym nie poszedł.
-Zostaw, to boli.- powiedziałem i odepchnąłem delikatnie Scarlett.

Lett?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.