Strony

piątek, 4 sierpnia 2017

od Rekera cd. Irmy

- Spokojnie... Ci... - rzekłem tuląc ją ostrożnie do siebie. Cieszyłem się, że chociaż mnie się tak panicznie nie bała i dała do siebie podejść... Nie wiem co bym zrobił gdyby zniknęła mi nagle z życia... Chyba zapłakałbym się na śmierć albo popełnił bym samobójstwo. No tatę by to pewnie bardzo zabolało i nie potrafiłby też żyć za co bym się pewnie obwiniał, ale od zawsze wiedział, że mam słabą psychikę i jak coś to psychologa trzeba od razu obowiązkowo wzywać.
- N-nie z-zostawiaj - wypłakała przez co pocałowałem ją w głowę oraz delikatnie pogłaskałem po plecach.
- Nie zostawię cię nigdy - powiedziałem na co jakoś pokiwała twierdząco głową i nie puszczała mojego ubrania jakby się bała, że zaraz wypruje. Nigdy bym od niej nie odszedł, bo bym po prostu nie potrafił zostawić swojej dziewczyny samej. Nie miałem pojęcia czemu los nas tak krzywdzi... Przecież my nic złego nikomu, nigdy nie zrobiliśmy a oni patrzą tylko, żeby nas zabić albo poważnie okaleczyć... No jest jeszcze opcja zarobienia na nas jak na jakiś przedmiotach, które można sprzedawać od tak na licytacji - Musimy iść się położyć na łóżku kochanie dobrze? - zapytałem ją na co niepewnie pokiwała głową. Nie czekając dłużej wziąłem ją delikatnie na ręce i wróciłem na łóżko gdzie wraz z nią się położyłem i przykryłem ją miękkim kocem by nie było jej zimno.
Maks i Eric wyszli zapewne by jej nie denerwować swoją obecnością więc byliśmy tutaj sami. W sumie nie przeszkadzało mi to zbytnio, bo i tak tuląc się do mojej królewny skupiałem się na niej niż na otoczeniu...
- Nie martw się już cię nic złego nie spotka - wyszeptałem jej na ucho ciągle do siebie tuląc by czuła się bezpieczna. Poleżeliśmy tak jeszcze z dobre dwadzieścia minut aż w końcu Irmusia zasnęła jakoś wtulona bardzo mocno a ja czuwałem by uspokoić ją gdyby miała koszmary oraz by bronić przed innym złem, które nie daj Boże mogło się tutaj czaić.
*****
Od tamtych wydarzeń minęło półtora miesiąca. Cały czas byłem przy Irmie i nie oddalałem się od niej na krok. Często nakłaniałem ją, żeby coś wypiła oraz, żeby zabrała laki czy też troszeczkę zjadła. Ukochana cały czas była pod opieką psychologa i zaczęła się już powoli przyzwyczajać do swojego ojca i Maksa, którzy często ją odwiedzali, ale zostawali na tak zwanej bezpiecznej odległości, żeby jej bardzo nie stresować i nie wprowadzać w stany paniki. Sam musiałem uważać gdzie dotykam niebieskooką, gdyż niektóre miejsca były tak jakby zakazane i nie mówię tu tylko o TYM miejscu... Dzisiaj postanowiłem, że się z nią gdzieś przejdę na co się zgodziła więc nie czekając dłużej ubraliśmy się i gdy mieliśmy już wychodzić przystanęliśmy przy wielkim lustrze.
- Kotuś zamknij oczy - powiedziałem jej na ucho co zdziwiona zrobiła a ja w tym samym czasie wyjąłem z kieszeni spodni wyjąłem dwie bransoletki. Jedną zapiąłem sobie na prawym nadgarstku a drugą jej.



 Kiedy stwierdziłem, że jest dobrze pozwoliłem jej otworzyć oczy co zrobiła niemal natychmiastowo a w tedy przytuliłem ją do siebie i kazałem spojrzeć na rękę, do której od razu dołożyłem swoją.
- I jak ci się podoba kochanie? - spytałem całując ją w policzek.
------------
< Irma? :3 Podoba się? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.