Strony

środa, 2 sierpnia 2017

od Irmy cd. Rekera

 Kiedy dostaliśmy puchary, strasznie się cieszyłam! No powiem szczerze że bałam się bardzo startować w tych zawodach, gdyż no Nefaria nie była moim podstawowym koniem i bałam się że jej jeszcze nie wyczułam! Nowy koń zachowuje się inaczej niż tego którego się zna przez dłuższy czas. Poza tym musiałam na niej używać dużo większej siły niż przy Alkatrasie, który łagodniej wykonywał moje komendy, a przy niej trzeba było się nieco naszarpać, lecz to u niej przez to ze jest mało doświadczona… Z treningami powinno się jej to zmienić, więc powinno być dobrze! Kiedy dorwani nas dziennikarze odpowiadaliśmy na pytania, choć były dla mnie dziwne tak samo jak to że tak się tym interesują, bo to tylko zawody! „Zwariowali” - pomyślałam, a wtedy pojawił się ten dureń, który zaczął wypytywać o przeszłość Rekera i jego ojca, co spowodowało, że widziałam że to go zabolało i się załamał… Uciekł do auta, gdzie miał spokój, a ja wnerwiona do granic możliwości kopnęłam go w krocze z całej siły, przez co zapiszczał jak dziewczyna i upadł na ziemię.
- Domyśl się jak się czuje idioto! - warknęłam wściekle na niego – I przepraszam chciałam mocniej! - dodałam i pobiegłam do Rekera, lecz jeszcze kątem oka widziałam jak wujek Maks przywalił w twarz z pieści temu dziennikarzowi i warczał na niego, że jest skończony i wyląduje na bruku. Podbiegłam do auta naszego, gdzie schował się Reker, weszłam do środka i zamknęłam drzwi. Wtedy zobaczyłam płaczącego Rekera jak małe dziecko i kompletnie załamanego.
- Rekuś nie płacz spokojnie! - powiedziałam tuląc go do siebie, a on nie protestował – Wiem ze Ci ciężko, ale będzie dobrze! Ciii… Jesteś bezpieczny! Masz mnie, Maksa i tego drugiego… Damy razem radę! - powiedziałam spokojnie i go pocałowałam w głowę wciąż tuląc.
- Damy radę Rekuś, my jesteśmy Twoją rodziną nie tamten idiota! - dodałam i tak Reker płakał z dobre dwadzieścia minut, ale w końcu jakoś się uspokoił. Po chwili przyszedł też Maks, który podał jakąś tabletkę Rekerowi, którą szybko połknął jakby z ulgą. Nie wiedziałam co to było, ale mogłam się domyślać że jakieś od psychologa. Później ani ja, ani Reker nie wychodziliśmy z samochodu, a wszystkim zajął się Maks, który zapakował nasze konie, a później odjechaliśmy z nagrodami. To było słodko-gorzkie zwycięstwo.
---------
Reker? Przepraszam że lipa ;-;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.