Strony

niedziela, 11 czerwca 2017

od Viktorii cd. Rush'a

- Jesteś głupi, albo głupi-podsumowałam naszą rozmowę i podałam mu uwiąz do ręki. Ciekawe jak zareaguje na inne konie. Bogu dzięki że Aleu tego nie widzi bo Bóg wie co jej do tego pustego łba strzeli.
-Też cię lubię księżniczko.-prychnął z rozbawieniem i wyprowadził Francuza z boksu, prowadząc go na padok. Popatrzyłam na ciekawski łeb North, który wystawiony był z boksu. Zarżała w moją stronę a ja przytuliłam się do jej karej szyi.
-Tęskniłam...-wyszeptałam do niej i pocałowałam jej różowe chrapy, parsknęła cicho i zaczęła mumlać mi włosy. Po tych czułościach, uznałam że pójdę do Rush'a.
- Weterynarz oglądał jego nogi po tym szalonym wyczynie z poprzeczkami?- zapytał, otwierając drewnianą furtkę, pokiwałam głową. Próbowałam sobie przypomnieć co mówił weterynarz.
- Stwierdził, że to nic poważnego. Zwykłe stłuczenia, lekko spuchło ale zimne okłady mają pomóc. Ogólnie to ma charakterek ta bestyjka.-podsumowałam, wspominając wizytę Oliviera u Francuza, rzucał się z zębami na niego.
-Wypuszczasz tego karego Demona?-zapytał, z początku nie wiedziałam kogo ma na myśli, ale potem zrozumiałam że chodzi mu o Amidię.
- W sumie... czemu nie? Zaraz po nią pójdę- mruknęłam i uważnie przyjrzałam się chłopakowi, wyglądał na takiego przygaszonego- Wydaje mi się, że jesteś taki jakiś przygnębiony.-powiedziałam zmartwiona, popatrzył na mnie jakbym trafiła w dziesiątkę.
- Co będzie później?- na jego słowa zmarszczyłam brwi, ale zanim zdążyłam cokolwiek dodać, przerwał mi- Jak Aleu wróci... co ona mu zrobi?
Poprawiłam warkocz, krótkim, nerwowym ruchem. Co ona może mu zrobić? Cóż, wszystko, od głodzenia, przez targi lub uśpienie do rzeźni. Drgnęłam lekko, na myśl co jeszcze może czekać Francuza, konia z wielką przyszłością.
- Nie mam pojęcia Ru...- skłamałam, domyśliłam się że wie o moim kłamstwie.
- Idź po Dię, ja zajmę się Silem i Breve- mruknął od niechcenia i oparł się o drewniane ogrodzenie zrezygnowany, nie
- Kim?- spytałam zdezorientowana, nowy koń a ja o tym nie wiem?.-Aaa... no tak.-domyśliłam się że chodzi o drobnego araba.
- Tak na niego mówię, jest bardzo odważnym konikiem- odparł z uśmiechem, Francuz do niego nie pasuje... Idź po tego źrebaka szaleńca...-zaśmiałam się i wolnym krokiem poszłam po Amidię, gdy tylko podpięłam uwiąz Dia wyrwała z boksu jak szalona i zarżała  w stronę Breve, który odwzajemnił przywitanie. Młoda stanęła dęba i wyszarpnęła mi uwiąz z ręki.
-Dia!-krzyknęłam i mogłam jedynie obserwować jak ten demon pędzi  w stronę araba, który staje dęba i rusza cwałem na drugi koniec pastwiska. Między nogami klaczy zwisał uwiąz ale nie zwracała na niego uwagi, ścigali się i odwalali różne głupoty.
Zaśmiałam się gdy chłopak stojący koło mnie, spróbował złapać Amidię, która tylko spojrzała z pogardą na jego zdziwioną twarz, gdy po chwili leżał na ziemi.
Pomogłam mu wstać i przytuliłam się do chłopaka, chłonąc jego zapach. Był słodki i kojący, przypominał miłe chwile, spędzone na terenach z nim, przypominał mi o naszym pierwszym pocałunku.
-Rush?-zapytałam go, nie czekałam na odpowiedź, wystarczyła cisza.-boje się o Fran... o Breve.-poprawiłam się a on tylko przytulił mnie jeszcze mocniej.
-Na razie jest bezpieczny.-wyszeptał, przy nim czułam się bezpiecznie...



>Ru? C: Przepraszam że tyle zwlekałam :c <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.