Mój sen był taki przyjemny i spokojny jak nigdy! Zasnąłem niemal od razu gdy padłem na łóżko co też było dziwne, bo zazwyczaj w nowych miejscach nigdy nie śpię za dobrze... No zazwyczaj to zdarza się tylko pierwszego dnia, ale my tu chyba drugiej nocki raczej nie spędzimy. Byłem ciekaw jak na moje zniknięcie zareagował wujek Maks. Zresztą co ja teraz będę sobie zawracał głowę rodziną! Jak wiadomo sen to taka magiczna rzecz, że jak się położysz niemal w ułamku sekundy się budzisz... Kiedy zacząłem kontaktować ze światem poczułem, że kogoś przytulam było to dość przyjemne, ale kiedy otworzyłem tylko oczy by zobaczyć co tu się wyprawia zorientowałem się, że wraz z Irmą się w siebie wtulamy! Byliśmy w takim szoku, iż dziewczyna spadła nawet z łóżka przez co wylądowała na ziemi w bardzo dziwnej pozycji. "Tak poniedziałki to na prawdę bardzo dziwne dni" - pomyślałem przeciągając się jak gdyby nigdy nic po czym podszedłem do dziewczyny przy której ukucnąłem.
- Irma? - powiedziałem w formie pytania jej imię.
- Hm? - rzekła z podłogi nadal się nie podnosząc.
- Nie chce nic mówić, ale to nie są zajęcia z akrobatyki - zaśmiałam się - Wstań i się na łóżku połóż, bo cię skręci - stwierdziłem przecierając palcem wskazującym prawe oko - Albo mam lepszy pomysł - dodałem i szybko zabrałem ją na ręce. Niebieskooka była nieźle zdezorientowana i chyba skapła się co zrobiłem dopiero gdy wylądowała na łóżku przykryta do pasa kołdrą - Dzień dobry! To co pani życzy sobie na śniadanie? - spytałem a ona posłała mi zdziwione spojrzenie - Ja ma ochotę na naleśniki... Może do tego jakiś deser lodowy - mówiłem jakby sam do siebie.
- Ja to samo - odezwała się jakoś i zerwała szybko do łazienki więc korzystając z okazji przeciągnąłem się jak kot a jako iż byłem cały czas w ubraniach zamówiłem już nam śniadanie. Na szczęście z tym problemu nie było i pewnie wszyscy się cieszyli, że kasę im "oddaję". No cóż nie tak często się zdarza, że bogaty dzieciak przychodzi do drogiego hotelu i tyle wydaje. "Chyba Maks się przekona wreszcie, że i ja kasę wydawać umiem" - pomyślałem drapiąc się po głowie. Już po niecałych 20 minutach przynieśli nam jedzonko, za które z góry zapłaciłem i odłożyłem na stolik.
Zacząłem się martwić o Irmę, gdyż ta długo nie wychodziła z łazienki dlatego zapukałem do drzwi.
- Irma? Żyjesz tam czy się utopiłaś? - zapytałem pół żartem przez co usłyszałem mruknięcie dochodzące za drzwi - Czyli żyjesz! - zaśmiałem się - Wychodź! Śniadanie - dodałem jeszcze rozsiadając się na łóżku. Kiedy dziewczyna tylko wyszła od razu zaczęliśmy pałaszować swoje porcje jedzenia no i ja jak zwykle musiałem ubrudzić się śmietaną na twarzy co wywołało u nas śmiech. Po posiłku poszedłem się jeszcze ogarnąć w łazience i wyszliśmy z pokoju kierując się do recepcji gdzie musieliśmy się wypisać.
Szliśmy właśnie jednym z korytarzy aż tu nagle w recepcji zobaczyłem wujka Maksa! Szybko złapałem niebieskooką za rękę i wciągnąłem ją głębiej w korytarz oraz dałem pierwszemu-lepszemu kamerdynerowi klucze, rozkazując by nas wypisał a my tym czasem zwialiśmy wyjściem ewakuacyjnym.
- Reker co jest? - zapytała Irma, gdy szybko zacząłem dzwonić po taksówkę.
- W recepcji był mój wujek a mi się nie chce wracać - westchnąłem i zaszyłem się z nią w cieniu. Na taksówkę czekaliśmy tylko 10 minut - No to co do zoo? - zapytałem na co skinęła głową a taksówkarz ruszył - Tak poza tym to mój numer. Ja mam twój to wypadałoby, żebyś miała mój - stwierdziłem i pokazałem jej cyfry na wyświetlaczu telefonu.
< Irma? :3 Jedziem do zoo xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.