-Zrób jej krzywdę a pożałujesz. A lepiej ze mną nie zadzierać...-
zagroził mi Rick. Zaśmiałem się w myślach, już nie lubiłem tego typa.
Chociaż może jeszcze okaże się miły?
-Haha, nie zamierzam.-zaśmiałem się dość szorstko, po czym wyszedłem ze stajni.
Stała tam oparta o płot Rosalie. Uznałem, że zapytam o rysunek, który tworzyła zanim jej przeszkodziłem.
-Hej, rysujesz, prawda?-zapytałem z ciekawością i oparłem się o płot.
Dziewczyna spojrzała na mnie szybko.
-Tak, rysuję.-odparła i poprawiła grzywkę.
-O, ja czasem też coś naszkicuję.-uśmiechnąłem się.-A ten rysunek, który robiłaś na łące? Mogę go zobaczyć?
-Wiesz...jest jeszcze niedokończony...-powiedziała niepewnie Rosalie.
Przeczesałem ręką włosy i spojrzałem na konie w oddali.
-No dobra, pokażę ci.-zdecydowała się i wyciągnęła szkicownik.
Otworzyła w odpowiednim miejscu "zeszyt" i podała mi. Rysunek był
naprawdę piękny, idealnie dopracowane proporcje. W centrum kartki
znajdował się łeb konia czystej krwi arabskiej, wyglądał naprawdę
realistycznie.
-Wow, naprawdę super ci to wyszło.-powiedziałem szczerze i przyjrzałem się szkicowi.
-Dzięki. To tylko szkic, jeszcze dokończę.-niepewnie wzięła ode mnie szkicownik.
Pokiwałem głową, po chwili ciszy podszedł do nas wysoki blondyn.
-Hej, jestem Jason.-uśmiechnął się promiennie.-Jestem tu stajennym, nie widziałem was wcześniej?
Odwzajemniłem uśmiech, chłopak wydawał mi się być miły.
-W sumie nie dawno przyjechałem, Rosalie też. Jestem Silvester.
-Rosalie.-powiedziała cicho dziewczyna.
Jason uśmiechnął się ponownie.
-Mam do was prośbę-spojrzałem na niego pytająco-czy moglibyście pomóc
mi z wyprowadzaniem koni na padoki? Jest ich kilka, a we trójkę będzie
szybciej.
Rosalie kiwnęła głową, ja też z chęcią się zgodziłem. Weszliśmy do
stajni rozmawiając głównie o koniach, Ros trzymała się z boku, ale też
uczestniczyła w rozmowie wtrącając niepewnie swoje zdanie w niektórych
momentach.
-Okej, Silvester bierze najpierw Jabłonkę, potem Ikara, Rosalie Melanię i Channel. Ja zajmę się Tupetem i Antykiem.-zarządził.
Rozeszliśmy się do boksów wskazanych koni. Otworzyłem drzwi i
założyłem siwej klacz kantar, po czym przypiąłem do niego uwiąz i
wyszedłem z Jabłonką. Na korytarzu stali już pozostali z końmi.
Ruszyliśmy na pastwisko, siwa była grzeczne, nie wyrywała się. Obok mnie
szła Rosalie z Melanią, która była chyba rasy curly horse. Prowadził
Jason razem z fryzem Tupetem. Świetnie~pomyślałem~przynajmniej dowiem
się, jak dokładnie idzie się na padoki. Niedługo potem byliśmy na
miejscu.
-To tutaj.-oznajmił Jason wprowadzając Tupeta na wolny padok i robiąc zachęcający gest dłonią, abyśmy poszli w jego ślady.
Zrobiliśmy więc to i po chwili obserwowaliśmy brykające konie.
-No...ja lecę, muszę dać koniom siana. Miło było poznać.-pomachał nam stajenny, odwzajemniłem gest.
Wskoczyłem
na ogrodzenie i obserwowałem bawiące się radośnie konie. Pomyślałem o
Comodo, który pewnie teraz zapoznawał się z końmi z boksów obok.
-Skąd w sumie masz Angel?-skierowałem pytanie do dziewczyny stojącej obok.
>Rosalie? c: <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.