Od dłuższego czasu planowałam przyjazd do Dressage Academy, jednak dopiero kilka dni temu, stojąc przy stole weterynaryjnym, na którym siedziała Rival, dostałam ostateczną zgodę na wyjazd. Weterynarz uznał, że przeprowadzka i związany z nią stres nie powinien stanowić zagrożenia dla zdrowia suczki.
Cóż, teraz, kiedy pół godziny temu Czarna miała drugi już atak w ciągu naszego kilkunastowego pobytu w nowym miejscu, miałam ogromne wyrzuty sumienia, że zdecydowałam się tu przyjechać. Rival zaskomlała cicho trącając mnie nosem, po czym podeszła do drzwi.
- Już idę - powiedziałam, zakładając Rival neonowo żółtą bandanę z napisem "nie zaczepiaj mnie" i zapinając ją na smycz.
Przed wyjściem zawołałam jeszcze Tori, która natychmiast pojawiła się pod drzwiami, gotowa na spacer. Wyszłyśmy przejść się bez celu i pozwiedzać okolicę, przynajmiej na tyle na ile Rival da radę.
Długo nie cieszyłyśmy się spacerem we trójkę, bo zza rogu budynku wyłoniła się białowłosa dziewczyna w towarzystwie doga niemieckiego. Wszystko byłoby w porządku, gdyby Tori nie uznała, że dziewczyna wraz z psem znajdują się zbyt blisko Rival, która wciąż była osowiała po ataku. Malinois ruszył z wściekłym ujadaniem w kierunku nieznajomej i zawrocił dopiero na ostre "noga". Na szczęście, psy nie zaczęły się gryźć. Dzięki bogu za te wszystkie treningi obrony...
- Przepraszam - odezwałam się.
Ros?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.