Strony

sobota, 18 lutego 2017

od Rush'a cd. Viktorii

Dziewczyna w mgnieniu oka zerwała się z miejsca i ruszyła w moją stronę, śmiejąc się radośnie. Co chwila oglądałem się za siebie, aby przypadkiem jej nie zgubić. Zaśmiałem się pod nosem. Była niesamowicie szybka, prawie dotrzymywała mi kroku
- Nie będziesz mi wiecznie uciekał Ru, kiedyś i tak się zmęczysz- krzyknęła przyspieszając, więc automatycznie zmieniłem kierunek
Oczywiście moja spostrzegawczość już od dawna jest kaleką dlatego niemalże w ostatniej chwili zauważyłem, że jesteśmy na wzniesieniu i omal nie spadłem z pagórka. Odetchnąłem z ulgą, ale wtedy poczułem nacisk na swoje plecy i runąłem, a raczej runęliśmy w dół. Turlaliśmy się dobre kilkanaście sekund, i wylądowaliśmy w dłuższej trawie, tuż przy ogrodzeniu. Spojrzałem zdezorientowany na Tori, która znalazła się pode mną, dziewczyna wybuchła dzikim śmiechem, zawtórowałem jej
- To przez ciebie- prychnąłem
- Nie moja wina, że nie zdążyłam wyhamować- odgryzła się i wyszczerzyła zęby w uśmiechu
Pokręciłem głową z rozbawienia i zwróciłem uwagę na jej włosy, które musiały jakoś uwolnić się z warkocza, podczas naszego spadania z górki.
- Wyglądam aż tak źle?- zapytała
- Bywało gorzej- mruknąłem, na co fuknęła udając obrażoną
- Wyobraź sobie, że jakbyśmy znaleźli się w tak dziwnej sytuacji Kilka tygodni temu, to najprawdopodobniej dostał byś w twarz- usłyszałem jej słowa i westchnąłem
- Dzięki o łaskawa pani, że godzisz się mnie oszczędzić
Spojrzałem na nią ponownie, włosy w zupełnym nieładzie i lekko zarumienione policzki. Do tego całkiem przyjazny uśmiech, którego kiedyś niemalże nie udawało się nikomu zobaczyć. Odruchowo położyłem dłoń na jej policzku i poprawiłem niesforny kosmyk opadający na jej twarz. A potem się ogarnąłem i szybko zabrałem rękę... chyba zacząłem się wkręcać, niedobrze. Natychmiast podniosłem się z ziemi i pomogłem dziewczynie wstać, wyglądała na zaskoczoną. W sumie jej się nie dziwiłem, naruszyłem jej przestrzeń osobistą, a to nie powinno się nigdy zdarzyć. Westchnąłem...
- Słyszałem, że sprawiłaś sobie nowego rumaka- powiedziałem miło, chcąc aby zapomniała o tym, co odwaliłem wcześniej
- Aaa... tak. Nazywa się Amidia. Zawsze chciałam popracować ze źrebakiem- odparła lekko speszona, plotąc warkocz.
Nie miałem odwagi powiedzieć jej, że lepiej wygląda gdy jej włosy są rozpuszczone i rozwiane, przygryzłem wargę
- Wybacz, zachowuję się dziś jak idiota- wymamrotałem, a następnie ruszyliśmy w kierunku stajni...
***
- A więc... co robimy z kadrą?- spytała, gdy szczotkowałem grzywę Sil'a, zamyśliłem się na chwilę
- Powinniśmy pokazać pani Peek co potrafimy i wbić jej do głowy że ujeżdżenie bez ciebie nie ma sensu...- powiedziałem zgodnie z prawdą, uśmiechnęła się
- Uwielbiam, gdy ludzie mówią mi komplementy...- zaczęła, na co się zaśmiałem- Ale co z Triss... Amor nie powinien startować w zawodach- dodała, na co jęknąłem w duchu
Sprawa związana z Amorem była bardzo przykra. Obawiałem się najgorszego... na szczęście udało się go uratować.
- Myślę, że Ikar by się nadawał, to już doświadczony koń i nawet lubi skakać- oznajmiłem, na co dziewczyna nieco się rozpromieniła
Naszą rozmowę przerwała Cass, wprowadzająca Iratze do boksu, gniady ogier zatańczył w miejscu i rzucił mi dominujące spojrzenie, wywróciłem oczami
- A o czym tutaj gołąbeczki rozmawiają?- zapytała rudowłosa, zdejmując koniu ogłowie i posłała nam przyjazny uśmiech
- Ogarniasz woltyżerkę lisico?- spytałem, używając jej przezwiska z lat szkolnych, na co parsknęła śmiechem
- Powiedzmy Ru... już dawno tego nie praktykowałam. Pewnie dałoby radę, a co?- spytała, podchodząc w naszą stronę
- Czyli mamy komplet, trzeba pomyśleć nad prezentacją przed dyrektorką- powiedziała Tori, na co skinąłem głową...
> Tori?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.