Strony

czwartek, 22 grudnia 2016

od Triss cd. Viktorii

-Gdzie dać Amora? który padok?
Wskazała na padok North.
-Takie życie Triss...
Kiwnęłam głową i wyszłam. Chce się zamienić końmi? Z przyjemnością popatrzę, jak spada z Pysiaczka. I niech sobie nie myśli – nie sprzedam Amora nigdy. Trzeba tylko pracować.
 Na padoku była klacz Viki. Musiałam to dobrze rozegrać. Poszłam po uwiąz żeby uwiązać North. Nie mogła uciec. Weszłam na padok. Powoli podeszłam do klaczy i przypięłam ją, szarpała trochę głową najwyraźniej zdziwiona, że to nie jej pani ją prowadzi. Przywiązałam ją do ogrodzenia, zamknęłam padok i poszłam po Amora. Słyszałam, jak krąży po boksie i zastanawiałam się, co  zrobi, gdy wypuszczę go na padok…
Otworzyłam drzwi boksu, mój koń spojrzał na mnie swoimi oczyma.
Przypięłam karabińczyk i wyszliśmy. Amor kłusował lekko, nie przeszkadzało
mi to. Nie wyrywał się, więc było okej. Kiedy dotarliśmy na padok dałam mu smakołyk. North stała tam, gdzie ją uwiązałam. Dobrze. Przywiązałam Amora po drugiej stronie płotu, aby zobaczyć, jak na siebie reagują. Pan Król na początku kulił uszy, ale później z zaciekawieniem pomieszanym z lekką nieufnością wysunął pysk w stronę klaczy. Ta parsknęła, lecz także go powąchała. Uznałam, że się zaakceptowali.  Weszłam z Amorem na padok i zamknęłam wejście. „Przejdę przez płot” pomyślałam. Najpierw odwiązałam North, która pokłusowała dalej, a potem spojrzałam w oczy mojego konia. Te ogniki… Odpięłam uwiąz i szybko przelazłam przez płot. Zobaczyłam, jak Amor rozpędza się do bardzo szybkiego galopu. Po chwili dołączyła do niego North. Patrzyłam na te dwie błyskawice i uśmiechałam się. Podczas gdy klacz po prostu galopowała, skarogniady brykał i szarpał łbem. Uwolnił energię. Pędził coraz bardziej i bardziej… przestraszyłam się, że może mu się coś stać.                                     Ale już zwalniał, aby z gracją obkłusować padok dookoła. Był taki piękny… i mój.
 Następnego dnia wstałam i uświadomiłam sobie, że to dziś. To ten dzień, w którym będę jeździła na North, a Vika na Amorze. Westchnęłam. Po prostu nie wyobrażałam sobie, żeby ktoś inny miał na nim jeździć. Może trochę samolubnie… ale no co?
 Ubrałam się w luźny, niebieski T-shirt i brązowo-beżowe bryczesy. Związałam włosy w luźnego koka i poszłam do stajni. Viktoria już tam czekała, z daleka można było wyczuć bijącą od niej niechęć, którą chyba starała się ukryć.
- Wiesz, że twój koń kopał w ścianę o piątej nad ranem?- rzuciła niezadowolona.
- Przepraszam za niego.- odpowiedziałam szczerze usiłując jakoś poprawić nasze kontakty. Niech się cieszy, że jej wybaczyłam.
Dziewczyna mruknęła coś tylko pod nosem.
- To co, dzisiaj zamiana? –uśmiechnęła się szyderczo.
- Tia… pójdę po sprzęt North.
 W milczeniu wzięłyśmy komplety i wróciłyśmy, aby siodłać konie. Kiedy weszłam do klaczy, ta skuliła uszy.
- Spokojnie.-mówiłam do niej i założyłam kantar. Gdy wyszłam z boksu usłyszałam, jak mój koń zarżał i prawdopodobnie stanął dęba.
- Przestań! – usłyszałam podniesiony ton koleżanki. – No już, spokój!
 Po moich plecach przeszły dreszcze.
- Błagam, nie krzycz na niego…-szepnęłam do siebie, ale nie powiedziałam nic głośno.
 Zajęłam się czyszczeniem North, która od czasu do czasu szarpała łbem. Była przyzwyczajona do swojej właścicielki. Po wyczyszczeniu całej klaczy zaczęłam czyścić kopyta. To znaczy próbowałam… klacz uparcie nie chciała podnieść nogi.
- Noga!- podniosłam ton, jednak to nic nie dało. Ona miała widoczną satysfakcję z tego co robiła.
- Pomóc ci?- wyszczerzyła się Viktoria. Klnąc w myślach odsunęłam się od jej konia, aby mogła wyczyścić kopyta.
Spojrzałam na Amora- kręcił się w kółko. No tak. Typowe.
- Dzięki.- mruknęłam widząc, że już skończyła z kopytami.
Nie odpowiedziała, poszła po prostu z powrotem do mojego konia. Gdy zobaczyłam, jak jego tylne kopyta mija dosłownie o centymetry jej głowę przestraszyłam się trochę. Słyszałam, jak przeklęła głośno i ochrzaniła Amora.
 Założyłam siodło i ogłowie. Byłam gotowa, więc zapytałam:
- Ile można?
- No już… Boże, wyluzuj.- zdziwiłam się. Takie słowa w jej ustach? Okej…
 Obie byłyśmy wyszykowane, wraz z końmi, oczywiście. Dopięłam popręg, na co North kłapnęła zębami.
- Ej.-powiedziałam.
Wydłużyłam strzemię i wsiadłam na klacz. Zobaczyłam, jak Viktoria stara się sprawić, aby Amor ustał w miejscu. Przewróciłam oczami i zaczęłam głaskać North. Nagle usłyszałam charakterystyczny odgłos. Szybko przeniosłam wzrok na mojego konia i zobaczyłam, że zadziera wysoko głowę, a Vika siedzi w siodle.
 Najwyraźniej go szarpnęła…
 „Spokojnie. Ona nie zna jego historii… nie wie, że on na jedno dość lekkie szarpnięcie, które powinno innego konia przywołać do rozsądku, zareaguje po prostu strachem… ona nie wie” uspokajałam się w myślach.
- No już dobrze..- powiedziała do Amora Viktoria.
- Jedziemy?- zapytałam.
- Okej.
 Zmierzałyśmy w stronę lasu. „Król” trochę brykał, jak zawsze. Nagle North stanęła dęba, a ja przechyliłam się niebezpiecznie w siodle. Zobaczyłam, jak Vika uśmiecha się pod nosem z satysfakcją, jednak przemilczałam. Zakłusowałam, a potem zagalopowałam kierując się na uskok. Klacz jednak wyłamała, a ja o mało nie przeleciałam przez jej szyję. „Trudno się mówi” pomyślałam i kłusem oddaliłam się od przeszkody.
 I wtedy to się stało.
 Amor poniósł. Patrzyłam, jak w pełnym galopie mija mnie i North. Kierował się na uskok… Viktoria starała się go zatrzymać, ale on jeszcze bardziej się rozpędzał. Skoczył zdecydowanie za wcześnie. Na szczęście udało im się wylądować. Koń strzelił z zadu i przeszedł do cwału. Dziewczyna szarpnęła go mocno w celu pewnie przywołania go do porządku. Zadziałało. Amor zatrzymał się, a ja z daleka wyczuwałam, jak bardzo się teraz boi… Popędziłam klacz i ze łzami w oczach pognałam w ich stronę. Mój pięciolatek zaczął brykać, a ona znów go szarpnęła. Próbowałam ją tłumaczyć, że nie wiedziała, ale nie wytrzymałam.
- Zsiadasz! Zsiadasz z tego konia!- wrzasnęłam. – Zsiadasz!
Sama zeskoczyłam z siodła i znalazłam się obok dziewczyny. Emocję zapanowały nad moim ciałem i uderzyłam ją otwartą dłonią w policzek.
- Nie tak miało być! –krzyknęłam trzęsąc się.
- Jesteś tylko przewrażliwioną koniareczką, która chce „dobrze” dla swojego konisia. I w dodatku agresywna.- warknęła Viktoria. – Musiałam jakoś przywołać go do porządku! Widziałaś, jak się zachowywał! ŻADEN koń nie może się tak zachowywać! A ty chyba tego nie widzisz! Naprawdę, sprzedaj go! Tak będzie lepiej dla wszystkich!
- Wiedziałaś, że on ma przeszłość, a mimo tego nie zapytałaś, czego nie robić! Cała ta zamiana to jakieś chore gówno! Po co w ogóle to proponowałaś?!
- Jak byś chciała wiedzieć, to to był pomysł trenerki, więc łaskawie się odwal. Mówiłam, koń z przeszłością, czy nie, nie można mu pozwalać…!
 Skończyłam tę bezsensowną kłótnię. Wsiadłam na Amora i przyłożyłam łydki do jego boków. Przeszłam do półsiadu i wtuliłam się w jego grzywę. Jego wielkie serce biło szybko, był jeszcze przestraszony po całym zajściu. Zdałam sobie sprawę, że ją uderzyłam. Uderzyłam Viktorię.
    ~~ Oj no sry, Vika :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.