- To zależy, na co masz ochotę. - Chłopak wzruszył ramionami. - Jestem tutaj pierwszy raz, więc ogromnych doznań nie gwarantuję. - Czułem, jak lustruje mnie wzrokiem. - A co w moim wyglądzie wskazuje na to, żebym znał się na kawie?
Zapadła między nami cisza, w trakcie której dokładniej mu się przyjrzałem. Nie wyróżniał się zbytnio od tłumu, wyglądał jak przeciętny dwudziestolatek studiujący prawo. Jedyne, co było mylące, to zapach, jaki przywiał ze sobą. Zamiast jakichś wyrafinowanych perfum, czuć było od niego typowy zapach stajni - siano, kurz i konie.
- Wyglądasz jak większość ludzi w tutaj, którzy nie potrafią przeżyć dnia bez kawy. - Odparłem, starając się zachować neutralny ton głosu. Chłopak nie skomentował, skwitował to lekkim uśmiechem.
- A Ty wyglądasz, jakbyś preferował bary od kawiarni. Kawa to nie twój konik. - Potwierdziłem skinięciem głowy. Powoli zaczynałem się zastanawiać, co ktoś taki jak ja robi w kawiarni? - Weź pumpkin spice latte, nie zrazisz się.
Zaufałem nieznajomemu i zamówiłem to, co mi doradził. W oczekiwaniu na napój odsunąłem się od lady i rozejrzałem po kawiarni.
Niewielki, przytulny lokal z ciepłym światłem i zdecydowanym nadmiarem roślin wszelkiego rodzaju. W oknach stały dynie i sztuczne świeczki, nadające jesiennego klimatu. Stoliki wyglądały, jakby przeżyły i widziały zdecydowanie za dużo, podobnie jak fotele z poobdzieraną skórą; oczywiście, miało to swój urok, ale nieznajomy miał rację - wolę bary.
Pani stojąca za ladą spokojnym głosem oznajmiła, że moja kawa jest gotowa. Chwilę później, nieznajomy również trzymał swoje picie w dłoniach. Wyglądał na zdecydowanie pewniejszego siebie, gdy mieszał napój drewnianym patyczkiem. Odszedłem na bok i zamknąłem jednorazowy kubek plastikową pokrywką, modląc się, by nic nie przeciekło.
W oczekiwaniu na to, aż "pumpkin spice latte", jak określił to chłopak, będzie zdatne do picia, usiadłem na jednym z foteli i wyciągnąłem telefon, by sprawdzić na jak długą przerwę mogę sobie pozwolić, by nie musieć dopłacać za parking. Spojrzałem również na czat grupowy z pracy, na którym przed chwilą znalazła się rozpiska, co jest do zrobienia i kto powinien się tym zająć.
Po chwili pojawił się również plik pdf z nowymi przepisami, oznaczony moim imieniem. Kliknąłem w niego, by zostać mile zaskoczonym - wszystkie drinki i koktajle wydawały się być łatwe w przygotowaniu. Minusem był fakt, że dzisiejsze "Happy hours" obejmowało właśnie nowe napoje, które mogą przyciągnąć wielu ludzi.
Celt Pub wprowadził do oferty między innymi gruszkowe martini - wydaje się być smaczne i nieskomplikowane, jestem pewien, że dziewczyny będą zainteresowane tym połączeniem smakowym. W oczy rzucił mi się zmieniony przepis na white russian, i niemal nie parsknąłem śmiechem, widząc jego jesienną kompozycję - "pumpkin spice".
- Mogę? - z analizowania przepisów wyrwał mnie głos chłopaka, który pomógł mi z wyborem kawy. Kiwnąłem głową, nie odrywając wzroku z telefonu. - Anthony jestem. - Wyciągnął rękę w moim kierunku, i ponownie dotarł do mnie zapach stajni, tym razem wymieszany z zapachem kawy.
- Arthur. - Ścisnąłem jego rękę po odłożeniu telefonu na bok. - Jesteś stajennym? Albo pracujesz z końmi? - Wypaliłem, nie mogąc powstrzymać ciekawości skąd u kogoś teoretycznie tak zadbanego, zapachem przewodnim jest stajnia.
Na twarzy Anthony'ego pojawiło się coś w rodzaju uśmiechu, gdy przyłożył do ust swój kubek z kawą.
Tony? :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.