Strony

niedziela, 2 grudnia 2018

Od Douglasa do Quil'a

Westchnąłem już po raz pięćdziesiąty tego dnia. Co mi do głowy przyszło, żeby znowu transportować tą diablicę? Młoda znowu zaczęła kopać swoją przyczepę, o mało jej nie przewracając.
No dobrze, może aż tak źle nie jest.
Kiedy spojrzałem w boczne lusterko, akurat wystawiała swój pusty łeb przez boczne okienko.
Mimo wszystko na jej widok uśmiechnąłem się. Jeszcze tylko dziesięć minut i będzie rozwalać coś innego.
Jedenaście minut później zaparkowałem na terenie Akademii. Robiła wrażenie, zwłaszcza ten internat z zewnątrz.
Otworzyłem drzwi przyczepy i podszedłem do Lilki.
- Tylko nie wpadnij na jakiś głupi pomysł - powiedziałem odwiązując ją.
Wyprowadziłem klacz z przyczepy i udałem się z nią do stajni. Tanecznym krokiem, z głową wysoko w górze z chęcią weszła do środka.
Na szczęście jej boks nie znajdował się daleko od wejścia. Im krótsza droga z Lilką, tym lepiej.
Od razu zaczęła wąchać poidło i lizawkę. Tak się kręciła, że ledwo jej zdjąłem kantar.
- Zachowuj się - powiedziałem i poszedłem nosić bagaże.
W internacie niechętnie zaznajomiłem się z jakimś typem, który dał mi klucz do pokoju. W dodatku stwierdził, że pomoże mi w noszeniu bagaży, bo przecież trzy torby to sporo kilogramów.
Powiedziałem, że nie potrzebuję pomocy i dam sobie radę sam. Życzył mi więc miłego czasu spędzonego w Akademii i wrócił do swoich spraw.
Wszedłem do nowego pokoju. Był super. Rzuciłem torby na kanapę i zacząłem wszystko oglądać. Po chwili jednak zorientowałem się, że zachowuję się jak Lilka.
Od razu spoważniałem i zacząłem się rozpakować. Trochę tego wszystkiego było. Oczywiście największej torby potrzebowały rzeczy Lilki. W pozostałych były ciuchy i rzeczy do szkoły, a także różne inne pierdółki które nawet nie wiem po co tu wziąłem.
Godzinę później rozłożyłem się na kanapie i oglądając wyniki mojej pracy otworzyłem puszkę piwa cytrynowego. Ach. Jak dobrze się odprężyć po ciężkim dniu. Na zewnątrz robiło się już ciemno, więc postanowiłem odnieść sprzęt do siodlarni zanim będę zmuszony odnosić go na oślep. Wziąłem więc tą największą, najcięższą torbę i wyszedłem z pokoju, po drodze wyrzucając do śmieci pustą puszkę.
Zacząłem schodzić po schodach, gdy nagle zobaczyłem jakiegoś chłopaka idącego naprzeciwko mnie. Miałem wrażenie, że ta osoba wyróżnia się pośród innych.

<Quil? Ogórku? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.