Zakryłem głowę poduszką, gdy tylko doszedł mnie dźwięk alarmu, w nadziei, że uda mi się uciec przed wszystkimi rzeczami, które czekały mnie po wyjściu z łóżka. Jak mi się nie chce znowu iść do tej szkoły... Jutro to cholerne rozpoczęcie szkoły. Całe szczęście oddałem psy pod opiekę siostry, mimo że posiada już swoje zoo.
Wydałem z siebie zduszone jęknięcie i zdjąłem z głowy poduszkę, bo a) zaczynało mi brakować powietrza b) nie była tak dźwiękoszczelna, jak chciałbym, żeby była. Sturlałem się z łóżka, uprzednio pozbywając się owiniętej wokół mnie kołdry. Wyszło z tego to, że teraz leżałem na wznak na podłodze, w myślach przeklinając cały świat. Kątem oka zerknąłem na zegar. Chcąc nie chcąc, musiałem już wstać. Podniosłem się ciężko i poczłapałem do łazienki, gdzie ogarnąłem wszystko, co trzeba było. Uznałem też, że szybki prysznic trochę mnie rozbudzi, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Po paru minutach wyszedłem z kabiny jak nowo narodzony. No... prawie. Na myśl o szkole dalej odechciewało mi się żyć. Postanowiłem jednak ignorować to. Narzuciłem na siebie szarą koszulkę, do tego wymemłane już i podziurawione jeansy, nie zapominając o swoim ukochanym sygnecie. Założyłem jeszcze skórzaną kurtkę w międzyczasie, nakładając buty. Zarzuciłem elektryka na szyję i wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu było dość ciemno, mimo to postanowiłem nie zapalać światła. I tak nigdy nie pamiętam, gdzie jest włącznik, a dyrektorka z pięćset razy mówiła, że zamontuje czujniki ruchu. Nagle wpadłem na kogoś z impetem. Tym kimś okazała się wysoka, całkiem szczupła blondynka. Była dość ciekawie ubrana, jakoś tak inaczej niż takie inne "typiary". Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, w głębi duszy chciało mi się śmiać, jednak nie byłoby to na miejscu.
- Aza Holmes - wyciągnęła do mnie rękę i uśmiechnęła się. A raczej to wymusiła.
- Rick Morgan - odwzajemniłem uśmiechem szczerze i uścisnąłem jej rękę. Dopiero teraz zauważyłem bagaże dziewczyny, w sumie było tego tak dużo, że nie sposób tego zauważyć.
- Pomóc ci? - uniosłem brew, lekko się uśmiechając.
- Nie, radzę sobie - zaprzeczyła szybko, doprowadzając walizki do stanu używalności i zaczynając je ciągnąć.
- Luz i tak nie mam nic innego do roboty! - zaśmiałem się. Dziewczyna w końcu się zgodziła i przekazała mi część swojego bagażu. W międzyczasie udało mi się znaleźć włącznik i zapalić światło.
- A więc jesteś tu nowa? - uśmiechnąłem się lekko w stronę Azy.
- Na to wygląda - potwierdziła.
- Jeśli chcesz, mogę ci pokazać akademię. Chyba że jesteś typem introwertyczki, to mogę cię ewentualnie zaprosić na kawę. - Dziewczyna jakby chwilę się zastanawiała.
- Cóż nie zbyt przyjmuje odmowę, potrafię też być bardzo uparty, więc chyba nie masz wyboru. - uśmiechnąłem się sarkastycznie.
Aza? Przepraszam, że tak długo ;-; to się nie powtórzy już. I wybacz, że krótkie xD
Wydałem z siebie zduszone jęknięcie i zdjąłem z głowy poduszkę, bo a) zaczynało mi brakować powietrza b) nie była tak dźwiękoszczelna, jak chciałbym, żeby była. Sturlałem się z łóżka, uprzednio pozbywając się owiniętej wokół mnie kołdry. Wyszło z tego to, że teraz leżałem na wznak na podłodze, w myślach przeklinając cały świat. Kątem oka zerknąłem na zegar. Chcąc nie chcąc, musiałem już wstać. Podniosłem się ciężko i poczłapałem do łazienki, gdzie ogarnąłem wszystko, co trzeba było. Uznałem też, że szybki prysznic trochę mnie rozbudzi, co okazało się strzałem w dziesiątkę. Po paru minutach wyszedłem z kabiny jak nowo narodzony. No... prawie. Na myśl o szkole dalej odechciewało mi się żyć. Postanowiłem jednak ignorować to. Narzuciłem na siebie szarą koszulkę, do tego wymemłane już i podziurawione jeansy, nie zapominając o swoim ukochanym sygnecie. Założyłem jeszcze skórzaną kurtkę w międzyczasie, nakładając buty. Zarzuciłem elektryka na szyję i wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu było dość ciemno, mimo to postanowiłem nie zapalać światła. I tak nigdy nie pamiętam, gdzie jest włącznik, a dyrektorka z pięćset razy mówiła, że zamontuje czujniki ruchu. Nagle wpadłem na kogoś z impetem. Tym kimś okazała się wysoka, całkiem szczupła blondynka. Była dość ciekawie ubrana, jakoś tak inaczej niż takie inne "typiary". Patrzyliśmy sobie chwilę w oczy, w głębi duszy chciało mi się śmiać, jednak nie byłoby to na miejscu.
- Aza Holmes - wyciągnęła do mnie rękę i uśmiechnęła się. A raczej to wymusiła.
- Rick Morgan - odwzajemniłem uśmiechem szczerze i uścisnąłem jej rękę. Dopiero teraz zauważyłem bagaże dziewczyny, w sumie było tego tak dużo, że nie sposób tego zauważyć.
- Pomóc ci? - uniosłem brew, lekko się uśmiechając.
- Nie, radzę sobie - zaprzeczyła szybko, doprowadzając walizki do stanu używalności i zaczynając je ciągnąć.
- Luz i tak nie mam nic innego do roboty! - zaśmiałem się. Dziewczyna w końcu się zgodziła i przekazała mi część swojego bagażu. W międzyczasie udało mi się znaleźć włącznik i zapalić światło.
- A więc jesteś tu nowa? - uśmiechnąłem się lekko w stronę Azy.
- Na to wygląda - potwierdziła.
- Jeśli chcesz, mogę ci pokazać akademię. Chyba że jesteś typem introwertyczki, to mogę cię ewentualnie zaprosić na kawę. - Dziewczyna jakby chwilę się zastanawiała.
- Cóż nie zbyt przyjmuje odmowę, potrafię też być bardzo uparty, więc chyba nie masz wyboru. - uśmiechnąłem się sarkastycznie.
Aza? Przepraszam, że tak długo ;-; to się nie powtórzy już. I wybacz, że krótkie xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.