Strony

sobota, 2 czerwca 2018

Od Viktorii cd. Ricka

- Oczywiście że chcę! - Chyba przesadziłam z tym entuzjazmem, ale jakby nie patrzeć, miałam wsiadać na tego łysego szczura dopiero drugi raz! - Ale nie tak od razu, trzeba ją jeszcze przegalopować. - oznajmiłam nieco poważniej.
- To na pewno dobry pomysł? - Rick zmierzył Dię niepewnym spojrzeniem. - No co? Martwię się trochę! - Dodał po chwili, co skwitowałam śmiechem.
- Jak na kogoś kto nie ma nic do stracenia to ciekawe. - uśmiechnęłam się do niego podle, poprawiając włosy.
- Ty tak serio?
- Nie, na żarty. No chodź. - Przyspieszyłam tempa, wyprzedzając chłopaka. Szybko jednak mnie dogonił. Zatrzymał się zaraz koło mnie i skupił wzrok na Dii. Klacz zarzucała głową, czekając na polecenia. Będzie ciekawie. Chwyciłam koniec lonży w drugą rękę i pogoniłam nią Dię, która natychmiast wystrzeliła do przodu. Syknęłam cicho, gdy lina otarła mi dłonie. Po kilku kołach dzikiego galopu, wreszcie zrozumiała, że nie tędy droga. Pochwaliłam ją i nieco wydłużyłam lonżę. Chłopak przypatrywał się klaczy z zainteresowaniem, obserwując każdy jej ruch.
- To co, wrzucisz mnie? - zapytałam, gdy kare stworzenie podlazło do mnie i zaczęło przeszukiwać kieszenie.
- Popierdoliło cię, i to ostro. - burknął - Ale tak, wrzucę cię. - Dodał i pomógł mi wsiąść. Dia wzdrygnęła się, gdy nieco podsunęłam się do przodu. Pogłaskałam ją, gratulując tego że jeszcze mnie nie zrzuciła. Rick rozplątał wodze z wielkim skupieniem i podał mi je do rąk. Następnie odsunął się na bezpieczną odległość. Docisnęłam łydkę, cmokając cicho. Spotkało się to z dezaprobatą Amidii, która wyrzuciła delikatnie tylne nogi do tyłu. Westchnęłam, próbując jeszcze raz. Tym razem grzecznie ruszyła stępem, co jakiś czas odwracając łeb i patrząc na mnie. Kila razy dziabnęła mnie w but z czystej złośliwości. Kręciłam się trochę na jej grzbiecie, chcąc przyzwyczaić ją do tego typu rzeczy. Zrobiłyśmy jeszcze kilka kół w stępie, wraz z dodaniem (co skończyło się kolejnym bryknięciem). Zacmokałam cicho, równocześnie dodając łydki, z zamiarem ruszenia kłusem. Klacz postawiła uszy do przodu i natychmiast poderwała się do wyższego chodu.
- Co za szatan! - zaśmiał się Rick, widząc moje nieudolne próby anglezowania w takim tempie. Zaśmiałam się w odpowiedzi, równocześnie próbując odnaleźć odpowiedni rytm. Wreszcie poddałam się i odchyliłam się delikatnie do tyłu, jadąc w ćwiczebnym.
- Chyba starczy jej na dzisiaj. - powiedziałam, przechodząc do stępa i klepiąc klacz po szyi. - Dobrze sobie poradziła. - wyszczerzyłam się do chłopaka. Zgrabnie zeskoczyłam z Dii, która opuściła łeb i wypuściła głośno powietrze. Rick komentował moją jazdę i to, nad czym powinnam popracować z tym szatanem, a ja skupiałam się na głaskaniu klaczy. Wyszliśmy z placu, rozmawiając o totalnych głupotach. Niedaleko nas ktoś próbował nieudolnie skoczyć szereg. Koń zatrzymał się przed przeszkodą, odsadzając się do tyłu, a jeździec rypnął prosto na belki. Jego towarzysz podbiegł do niego, drąc się, że ma leżeć i łapać oddech. Dia nawet nie zwróciła na to uwagi. Zaczęła foszyć się dopiero przy wejściu do boksu, odsadzając się. Rick stał do niej przodem i delikatnie ciągnął za kółka od wędzidła, zachęcając do wejścia. Stanęłam obok jej zadu, popychając ją w przód. Klacz wyrzuciła tylne nogi do tyłu, z zamiarem strzelenia mnie w twarz, prawdopodobnie. Po kilku takich wybrykach wlazła wreszcie do boksu. Ogarnęliśmy ją do reszty i wyszliśmy ze stajni.
- Masz szczęście że nie dostałaś, oberwałaś prawie w twarz! - Odezwał się Rick, spoglądając na mnie opiekuńczo.
- Nic mi nie jest... Marudzisz jak dziecko. - westchnęłam wzgardliwie. To Dia, dla niej takie odpały to codzienność.
- Mhm, bardzo. Mało brakowało! - Odparł stanowczo, nie chcąc słyszeć sprzeciwu.
- Life is brutal - ucięłam temat. Nastąpiła cisza, której żaden z nas nie przerywał. W pewnym momencie Rick złapał mnie za łokieć i wciągnął do jakiejś kawiarni. Polecił mi znaleźć jakieś miejsce, a sam poszedł do lady żeby coś zamówić. Wrócił po kilku minutach, niosąc jakieś drinki. Spojrzałam na niego jak na idiotę.
- No chyba jesteś pełnoletnia dziewczynko? No chyba że nie chcesz to ja wypiję. - Wzruszył ramionami, uśmiechając się wymownie. Wyrwałam mu drinka z ręki.
- Kiedy mi w końcu powiesz coś o sobie? - Przerwał ciszę, która po raz kolejny nastała między nami.
- Co masz na myśli? - uniosłam brew, czekając na dalszą wypowiedź chłopaka.
- Ja ci wyjawiłem parę swoich grzeszków. Twoja kolej, opowiedz mi co w życiu robiłaś, robisz albo co masz zamiar zrobić. Może coś o rodzinie? Szkole? - Zaczął wymieniać, nie mogąc się powstrzymać od tego swojego złośliwego uśmieszku.
- Dlaczego miałabym Ci to mówić? - jeździłam palcem po krawędzi kieliszka, unikając jego spojrzenia.
- A masz coś innego do roboty? - pokręciłam głową. - Więc słucham. - Uśmiechnął się zwycięsko, wiedząc, że  wygrał tą słowną walkę.
- Dupek z ciebie, wiesz? - fuknęłam, dopijając drinka. - Mam brata, Matthew. Był tu niedawno, aktualnie znowu wraca do siebie. Rodzice się rozwiedli, jak miałam jakieś... 8 lat? Tak mi się wydaje. Tata nauczył mnie jeździć na koniach, robił dla mnie wszystko, jakby mnie patrzeć. Co do szkoły, to łaziłam do publicznej. Mama po rozwodzie z ojcem przeprowadziła się do Austrii, cholera wie co jej tu nie pasowało.
- A jesteś z... ?  - podpytał Rick.
- Nova, Wisconsin. - odparłam krótko. - Niewielkie, urocze miasteczko. - uśmiechnęłam się do chłopaka, obracając kieliszek w dłoni. - Naprawdę, nie jestem ciekawą osobą.
- Siedźże cicho. - roześmiał się Rick, patrząc w kieliszek. Ponownie nastąpiła cisza, którą przerwała jakaś kobieta z tejże kawiarenki, pytając czy podać coś jeszcze. Spojrzałam na kartę z alkoholami i całym innym syfem z procentami. Po krótkiej chwili patrzenia się w papierek, zdecydowałam się na jakąś "Blue Breeze" bo wyglądała na ciekawą. Rick wziął jakąś tequilę, patrząc mi wyzywająco w oczy. To będzie długi wieczór, a noc będzie jeszcze dłuższa.
- Jutrzejszy kac murowany. - westchnęłam, po raz kolejny obracając kieliszek.

i chuj z weną.
Riczu? ;v;

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.