Strony

sobota, 28 kwietnia 2018

Od Viktorii cd. Olivii

Dziewczyna przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, ale wybrała trampoliny. Ogarnięcie wszelkich formalności zajęło nam krótką chwilę, no może prócz Matta, który marudził że chce iść po batonika.
- Wpierdolę cię do klocków! - krzyknął mój brat, łapiąc mnie w pasie i podnosząc, równocześnie idąc w kierunku piankowych sześciokątów. Wjebał mnie tam, samemu wpadając za mną z rozpędu. Zaśmiałam się i udałam, że topię się w śród miękkich klocków. Matt śmiał się ze mnie jak głupi i określił glonojadem w naturalnym środowisku, co oczywiście skwitowałam śmiechem, wraz z pokazaniem mu języka. Matthew zaproponował zagranie w "siatkówkę". Blondyna dobiegła do nas, krzycząc z radością moje imię. Popisała się, robiąc kilka gwiazd. Spojrzałam na nią z podziwem, ja bym dawno złamała sobie kark. Mój brat zasugerował Olivii grę z nami, na co przystała ze szczerym uśmiechem. Odrzuciła piłkę w stronę chłopaka, starając się trafić w jego pusty łeb, co prawie jej się udało. Z trudem powstrzymałam wybuch śmiechu, zastępując go cichym parsknięciem.

~*~

Klacz dziewczyny przyjechała dwa dni później. Matt załatwiał swoje sprawy i obiecał mi, że przyjedzie po pracy w jakiś dzień. Trudno mi było pożegnać się z bratem, bo nie widzieliśmy się już dobre kilka lat. Siedziałam na sianie, w kącie stajni i przeglądałam głębie internetu. Podniosłam głowę, słysząc jak ktoś idzie ze swoim koniem w kierunku boksu. To Olivia, odprowadzała swoją klacz, którą kilka tygodni temu ktoś postrzelił. Koń nafaszerowany był lekami, ale wyglądał na zdrowego. Cieszyłam się, że nie wyniknęło z tego nic poważnego. Blondyna wprowadziła klacz, o dumnym imieniu Delilah, z tego co przeczytałam na boksie.
- Vii, mam do ciebie dwa pytania... - zaczęła dziewczyna. Skinęłam głową, dając jej znak, żeby mówiła dalej. - Huh, głupio to brzmi. - fuknęła, wlepiając wzrok w swoje buty. Przewróciłam oczami. - Gdybyś znalazła chwilę... mogłabyś pojeździć trochę Carpe? - spojrzała na mnie z nadzieją, zastanawiałam się chwilę, ale pokiwałam głową, zgadzając się na jej prośbę. - Pomożesz mi znaleźć tego chuja, który postrzelił Delilah? - dodała po krótkiej przerwie. Znowu skinęłam głową, obserwując radość malującą się na jej twarzy.
- Kiedy mam wsiadać? - zapytałam, podchodząc do boksu klaczy. Karuska wystawiła łeb i popatrzyła na mnie z ufnością. Pogłaskałam ją po chrapach i pogładziłam delikatnie po szyi, jest urocza, jak na swój sposób. Sprzęt był już przy boksie, tak samo jak szczoty i cała reszta. - Mam rozumieć, że teraz? - Olivia pokiwała głową, a mi zostało jedynie strzelić sobie solidnego facepalm'a. Weszłam do boksu, pod czujnym okiem dziewczyny, siodłałam jej konia. Carpe wydawała się koniem pełnym energii, którego nosi kajś w cholerę. Wychodzi na to, że będzie trochę siłowania się na początku jazdy. Wzruszyłam ramionami i zacmokałam, zjeżdżając ręką po nodze klaczy i chwytając ją za pęcinę, prosząc by podniosła nogę. Oparła się o mnie, nie zwracając uwagi na moje protesty. Zaklęłam głośno, ale dokończyłam czyszczenie wszystkich czterech kopyt. Chwilę męczyłam się z dopięciem jej popręgu, ale wreszcie mi się udało. Zaszłam po toczek i bat do siodlarni, prosząc Olivię, by przytrzymała swoją klacz. Poszłyśmy na plac, z zamiarem późniejszego przejścia na tor crossowy, rozciągający się wokół akademii. Wsiadłam prędko na klacz Olivii i poklepałam ją, gdy nie kazała mi całować piasku.
- Na crossa wsiądziesz na mojego szatana! - krzyknęłam z połowy ujeżdżalni, w czasie gdy dziewczyna oparła się o płot i oglądała moje zmagania z dociąganiem popręgu i regulacją strzemion.
Na placu stało kilka przeszkód, tworzących mały parkur, o maksymalnej wysokości 80 cm. Rozgrzewka trwała jakieś dwadzieścia minut, potem zaczęłyśmy jeździć drągi z galopu i jakieś pojedyncze przeszkody. Carpe leciała do przodu, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Po pierwszym przejeździe parkuru, udało mi się w miarę wpasować w rytm klaczy.
- Leć siodłać North, skoczę jeszcze dwa razy i jedziemy na cross. - rzuciłam, przechodząc na chwilę do kłusa, by zmienić kierunek i pojechać parkur. Klacz świetnie baskillowała, i nie pędziła tak na przeszkody, jakby mogło się wydawać. Nie robiłyśmy żadnych ciasnych skrętów, ani nic, to miało być przyjemne zakończenie treningu tutaj. Kolejne dwadzieścia  minut, podczas których Olivia siodłała North. Taka zamiana może wyjść nam na dobre, zwłaszcza, że North rzadko jeździ pod kimś innym, niż pode mną. Wreszcie ujrzałam sylwetkę mojej klaczy, oraz Olivii. Uśmiechnęłam się do siebie, ten cross może być ciekawym przeżyciem.  W dodatku, miałam pewien plan, w sprawie wypadku siwki dziewczyny. Wystarczy tylko podpytać kilka osób. Teraz jednak musiałam wrócić do rzeczywistości, bo Olivia siedziała już na koniu i czekała na mnie.


Piankaaaaaaaa? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.