Strony

niedziela, 1 kwietnia 2018

Od Olivii cd. Viktorii

Uklękłam przy kobyle biorąc jej łeb na swoje kolana. Delliah była wyraźnie przerażona, tak samo jak ja. Z jej zadu sączyła się krew, ale nie było jej aż tak dużo jak na początku przypuszczałam.
- Hoo, Deli, spokojnie – szeptałam głaszcząc jej ganasze. Klacz próbowała poderwać się na nogi, ale nie pozwoliłam jej na to ciągnąc jej łeb z powrotem ku ziemi.
- Spróbuję ściągnąć jej siodło. Trzymaj North – powiedziała Viktoria podając mi wodze swojej klacz. Złapałam je dość niepewnie i spojrzałam na klacz, która schyliła łeb i zaczęła się paść. Przynajmniej tyle, jednego diabła mniej.
Delliah westchnę cicho co zwróciło moją uwagę. Jak się okazało mojej towarzyszce udało się ściągnąć siodło, które oparła o pobliskie drzewo. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i wróciłam do uspokajania siwej. Klacz rzuciła łbem po raz kolejny próbując wstać. W końcu jednak się poddała kładąc uszy po sobie i kłapiąc zębami na North. Wraca charakter który kocham, jak miło.
- Wygląda na to, że wet jedzie – mruknęła Vi odbierając swoją kopytną ode mnie. Kiwnęłam lekko głową unosząc delikatnie głowę mojej złośnicy i kładąc ją na trawie, wstałam. Dalsza akcja poszła już szybko, weterynarz dał jej uspokajające, zabezpieczył ranę na czas przejazdu do kliniki i z niewielkimi trudnościami załadował Oldenburga do przyczepy. Nie powinien o niej zapomnieć na co najmniej dwa tygodnie, bo został ślicznie użarty w ramię. Ech, pięknie.
**
Cała droga powrotna minęła nam w całkowitej ciszy. Szłyśmy obok siebie, z tą różnicą, że Viktoria prowadziła swojego konia, który swoją drogą był bardzo niespokojny. Ja natomiast na biodrze niosłam siodło, które mimo swojej nikłej wagi, zaczynało mi już ciążyć. Na szczęście wystarczyło kilka minut na dojście do Akademii.
- Na pewno nie znasz tego numeru? – zapytała Vi kiedy już weszłyśmy do stajni. Pokazała mi telefon, a ja tylko pokręciłam głową marszcząc lekko brwi. – Kurwać. – mruknęła cicho nie chcąc chyba bym ją usłyszała. Ups, nie wyszło jej.
Rozdzieliłyśmy się przy boksie jej klaczy, ja poszłam do Carpe i Tanza, a ona zaczęła ogarniać swojego konia.
- Cześć maluchy – szepnęłam do obydwu kopytnych. Tanzer natychmiast skrobnął kopytem o boks chcąc tym samym by go wypuścić. Spełniłam jego prośbę otwierając mu drzwi po czym to samo zrobiłam z Carpe. Obydwa wierzchowce natychmiast wyczuły, że coś jest nie tak. Diem zarżała, zapewne w poszukiwaniu swojej towarzyszki, a Tanzer zaraz poszedł w jej ślady.
- Cicho – skarciłam je na co tylko zostałam obrzucona dziwnym spojrzeniem ze strony kuca. – Dobra, wypad do boksu. Już!
Kasztan zarzucił łbem gdy zatrzasnęłam mu boks Delliah przed nosem, ale posłusznie wszedł za Carpe do jej „mieszkanka”.
Rzuciłam koniom szybkie pożegnanie i ruszyłam w stronę akademików. Odprowadzana żałosnym rżeniem moich kopytnych i dziwnym wzrokiem Viktorii.
**
W sekretariacie powitała mnie mała, puchata kulka zwana Norbikiem. Piesek natychmiast wskoczył mi na ręce i zaczął lizać po twarzy.
- Tak, ja też cię kocham – zaśmiałam się odsuwając go od siebie odrobinę. Pani sekretarka podała mi torbę psiaka i wraz z nim na rękach ruszyłam do swojego pokoju. Dopiero tam odstawiłam ausska i zaczęłam rozkładać jego rzeczy. Klatkę materiałową ułożyłam w kącie obok biurka, zabawki znalazły się w półce w szafie, a miski oraz pojemnik z karmą w kuchni. Smycze powiesiłam na wieszaku na kurtki.
W końcu opadłam na łóżku, a po chwili przy moim boku zjawił się Norbi. Piesek ułożył się na moim brzuchu i zapadliśmy w sen.
Obudziło mnie dopiero głośne walenie w drzwi i głos Viktorii. Niemrawo podniosłam się do pozycji siedzącej zrzucając z siebie przy okazji szczeniaka, który zaczął donośnie szczekać.
- Wchodz! – zawołałam uciszając po drodze Norbiego. Vika szybkim krokiem weszła do pomieszczenia, a za nią duża, czarna bestia zwana owczarkiem niemieckim. Norb od razu zainteresował się starszym psem i pobiegł po zabawki. Psina mojej, nazwijmy to, koleżanki przechyliła lekko łeb patrząc na szczena ze zdziwieniem. Cały Norbi, kocha wszystko i wszystkich.
- Ty masz psa? – zdziwiła się Viki patrząc jak piesek zaczepia jej zwierzę.
- Mam, dzisiaj go przywieźli. Nazywa się Norbi – aussie na dźwięk swojego imienia uniósł łepek, ale szybko wrócił do zabawy.
- To jest Tenebris – przedstawiła swojego psa. – Słuchaj, mam do ciebie pewną sprawę. Tylko nie wygadaj się nikomu, ok?

> Viczuuuu? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.