Strony

środa, 14 marca 2018

Od Felicity do Viktorii

Ostatniego dnia w moim starym domu mama była dla mnie za bardzo miła. Rozumiałam, że nie chciała, abym wyjeżdżała z domu, ale nie miałam zamiaru zmieniać decyzji od razu przed wyjazdem. W ogóle nie miałam zamiaru zmieniać decyzji. Jednak doceniałam starania mojej mamy, wiedziałam, że kocha mnie i będzie jej smutno samej w domu. Dlatego też nie chciałam być przy niej za bardzo szczęśliwa, ukrywałam swój uśmiech pod warstwą ciszy i pozwoliłam jej mówić i działać. Przygotowała moje ulubione pankejki z truskawkami, pozwoliła mi oglądać telewizję przy śniadaniu i nawet nie skomentowała tego, iż chodziłam boso po podłodze. Byłam bardzo wdzięczna za to, co dla mnie robiła, ale wolałabym, żeby zachowywała się w miarę normalnie. Nie żeby coś, ale było mi głupio, że cieszę się ze swojego wyjazdu podczas jej cierpienia. 
Kiedy poczułam się już na tyle niezręcznie, iż nie mogłam usiedzieć w miejscu, oznajmiłam mamie, że muszę się ubrać i umalować. Pierwsze wrażenie jest najważniejsze, więc musiałam wyglądać olśniewająco. Chciałam założyć krótką, welurową sukienkę, aczkolwiek po zastanowieniu okazała się być aż za bardzo wyzywająca. W ostateczności zdecydowałam się na czarne, krótkie spodenki, rajstopy o tym samym kolorze i bluzkę z flamingiem. Pomyślałam, że może poderwę jakiegoś cudownego chłopca na mojego dużego ptaszka. Powiedziałam o tym mamie, ale nie była zachwycona tym pomysłem.
- Masz się tam skupić na nauce, a nie na podrywaniu cudownych chłopców. I pamiętaj, koniec z papierosami. Jeśli dostanę wiadomość, że zachowujesz się nieprawidłowo, od razu wrócisz do domu. - Chyba koniec z dobrą mamą. No cóż, następnym razem zostawię swoje myśli w mojej głowie.
Wzięłam mniejszą walizkę, a ona zabrała dwie większe. Razem wpakowałyśmy je do bagażnika jej minivana. Spojrzałam na mój dom. Odchodzenie było wręcz przyjemnością. Nie mogłam doczekać się chwil, które czekają mnie w nowym mieście. Miałam nadzieję, że nie będzie tam tak beznadziejnie, jak tutaj.
- Długo jeszcze? - zapytałam. Jechaliśmy już dobre dwie godziny. Mała przestrzeń zaczęła mi przeszkadzać, a zapas jedzenia, który zapakowałam na ten czas powoli mi się kończył. Zostały tylko dwie paczki krakersów i jedna paczka żelek. - Prędzej umrę z głodu niż tam dojadę.
- Jeszcze połowa drogi, kochanie. Nie mogę uwierzyć, że tak prędko chcesz ode mnie uciec. Dopiero cię odzyskałam, a ty już...
 - MAMO. Nie chcę odchodzić od ciebie. Chcę odnaleźć własne ja, poznać fajnych ludzi, jeździć konno. Muszę się rozwinąć. - Przewróciłam oczami otwierając jedną z paczek z krakersami.
- Ale tutaj przecież też znałaś fajnych ludzi - fuknęła. 
- Na przykład? 
- Amy z kółka chemicznego. - Spojrzałam na nią wymownym wzrokiem. 
Amy nie była fajna. Była bogatym, wrednym dzieciakiem, miłym tylko jak coś ode mnie chciała.
Głośno westchnęła. Na pewno było jej przykro, że jej dziecko wyrosło na nieco dziwną osobę, która niekoniecznie była lubiana przez wszystkich. Ale cóż, ja do tego przywykłam. Dla własnego dobra ona też powinna.
- Skończmy już temat tego, jak bardzo beznadziejnych miałam znajomych. Zagrajmy w ''Co to za piosenka" - zaproponowałam.
- Dobrze, to zacznij.
Podróż minęła nam na śpiewaniu i śmianiu się z naszego braku talentu.
~  
Po najdłuższych czterech godzinach w moim życiu zatrzymałyśmy pod Akademią. "Wow" pomyślałam. Budynek akademii wyglądał jak stary, nieco przerażający kościół. Na placu jednak znajdowali się roześmiani uczniowie, dzięki którym nie było tu aż tak strasznie. Przeniesienie rzeczy do internatu zajęło nam tylko kilka minut. Ściany w moim pokoju były szare i puste. W centrum pomieszczenie znajdowało się ogromne łóżko. Usiadłam na nim i pomyślałam o tym, jak będzie wyglądał po rozpakowaniu i na której ścianie umieszczę moją dużą tablicę mendelejewa.
- Nie mogę uwierzyć, że się wyprowadzasz. Moja mała dziewczynka... - powiedziała wyjmując ubrania z torby.
- Nie musisz mnie rozpakowywać, poradzę sobie. I nie jestem już mała - zaśmiałam się. 
Zostawiła moje bagaże i usiadła obok mnie. Objęła mnie. Chciałam, żeby już sobie poszła, żebym mogła poczuć się wolna. Ale nie mogłam tego powiedzieć, musiałam przeczekać.
- Tak bardzo cię kocham... Dzwoń codziennie i opowiadaj co tam u ciebie, dobrze?.. Moja córka jest już dorosła, eh... Ja będę musiała się zbierać, jeśli chcę wrócić przed nocą. Pamiętaj, że jak nie będzie ci się tu podobało to zawsze możesz do mnie wrócić. 
- Obiecuję, że będę dzwoniła. 
Przytuliła mnie i dała całusa w policzek. Kiedy wychodziła z pokoju zauważyłam w jej oczach łzy. Zrobiło mi się trochę przykro. Ja będę miała tutaj przyjaciół i konie, a ona będzie sama.
Stanęłam przy oknie i patrzyłam jak wsiada do samochodu. Mimo tego, że byłam wolna, czułam się tak samo jak przed chwilą. Głośno westchnęłam i wstałam. Rozpakowanie mogło poczekać. Otwierałam drzwi, kiedy usłyszałam huk. "No nieźle, dopiero przyjechałam a już coś się dzieje" pomyślałam. Wyszłam na korytarz i zauważyłam przewróconą dziewczynę.
 
<Viktoria? c; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.