Burknęłam pod nosem swoje imię i podrapałam młodą po szyi. Kobyłka zachowywała się naprawdę spokojnie co było prawdopodobnie tylko pozorami, a na jeździe odjebie jakieś egzorcyzmy. Powinna chyba zmienić dilera.
- Ile ona ma lat? – zapytała Viktoria gdy się z nią mniej – więcej zrównałam.
- Pięć – odparłam niechętnie. Klacz była młoda, to prawda, i miała naprawdę za dużo energii. Dlatego właśnie zawsze przez chwilę lonżowałam ją. I ten dzień nie był wyjątkiem.
W końcu znaleźliśmy się na hali, która swoją drogą była ogromna. Przystanęłam w miejscu podziwiając jej wielkość.
- Będziesz tak stać czy wchodzisz? – powiedziała niebieskowłosa na co tylko przewróciłam oczami wprowadzając karą na piach. Dociągnęłam popręg, zwinęłam wodze pod jej szyją i rozwinęłam lonżę poganiając Carpi na ślad. Holsztynka od razu opuściła łeb i rozluźniła szyję. Jakże interesujący stęp skończył się po dziesięciu minutach kiedy to zatrzymałam Carpe Diem, odpięłam lonżę i na nią wsiadłam. Ruszyłam żwawym kłusem i minęłam się z Viktorią która męczyła się ze swoim nazbyt rozbrykanym koniem. Oh , jak mi jej szkoda. Heh, to było suche Olivio.
Karoszka chodziła bardzo ładnie, choć wyjeżdżanie zakrętów i wygięcia na kole oraz łuku nadal pozostawiały wiele do życzenia. No, ale czego ja mam oczekiwać od pięcioletniego konia? Jak na razie o wiele bardziej skupiałam się na jej zdyscyplinowaniem pod siodłem.
- Pr, Carpe – mruknęłam zatrzymując ją przy bandzie. Ściągnęłam z niej derkę, która gwałtownie załopotała na wietrze wpuszczonym na halę przez otwarte drzwi. Gdy tylko ten mały diabeł zauważył powiewającą płachtę rzucił się galopem w stronę przeciwną od tej w której stronę zamierzałam ją podprowadzić. Jako iż byłam do tego przyzwyczajona natychmiast przytrzymałam ją na pysku i w miarę szybko ogarnęłam. Gorzej było z Viktorią, która już po chwili ryła nosem ziemię.
>Viczełku, jak tam ziemia? Mięciutka? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.