Strony

wtorek, 23 stycznia 2018

Od Nicole cd. Sama

Zapadła cisza, którą przerwało jeżdżenie miską po podłodze przez wenus. Szukała resztek jedzenia. Zaśmiałam się, jednak po chwili spoważniałam widząc jak Sam wstaje i bierze kurtkę z szafy. Pogięło go? 
Podał mi ubrania i szybko zawiązał buty. Patrzyłam na niego zabójczym wzrokiem, ale ubrałam kurtkę i narciarskie rękawiczki. 
- Bez ciepłych skarpetek nie pójdziesz. - uznał, szybko zabierając mi buty. Przewróciłam oczami i założyłam jakieś cieplejsze. Zaakceptował je i dopiero wtedy odzyskałam obuwie. Założyłam je natychmiast, Sam tym czasem zajął się przypięciem smyczy Wenus. Kluska merdała ogonkiem na boki zadowolona, że idziemy na spacer. Brunet przepuścił mnie w drzwiach i zamknął je za nami. Wenus zaczęła się lekko wyrywać, widziała własnie pierwszy raz w swoim życiu śnieg. Wyszliśmy na pole, uformowałam kulkę ze śniegu i rzuciłam nią w niego. Sammy odwzajemnił się tym samym, otrzepałam się ze śniegu. Psina aportowała za śnieżkami i wracała obrażona gdy nie znajdowała ich. Toczyliśmy bitwę na śnieżki przez chwilę, póki nie stwierdziłam że mi zimno. Łosiek przytulił mnie do siebie i zawołał Wenus.
- No chodź tu, Sznyclu von Fałdo. - pogłaskał kluchę za uszami, parsknęłam śmiechem - No co? - zapytał, jak tylko przestałam się śmiać. Wzruszyłam ramionami, wciąż się szczerząc. Przewrócił oczami.
- Chcesz jechać na łyżwy? - zadał mi pytanie, popatrzyła na niego poważnym wzrokiem
- Ale.. jak ty będziesz jeździł z tą ręką? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Spokojnie, aż taką ciotą nie jestem - zaśmiał się i odniósł Wenus. Spakowałam rzeczy i stwierdziłam że można jechać.
- Chcesz prowadzić? - zapytał, wyjmując kluczyki z kieszeni. Potwierdziłam, chłopak rzucił mi je i wróciliśmy na parking. Opowiedziałam mu trochę o tym że też mam własne auto, szybko zrobiłam prawko. Umilkłam na trochę by pochłonąć się rozmyślaniom. Nie wiedziałam że Sammy ma alergię, nie mówił mi. Może to i nieistotne, ale ciekawa byłam o czym jeszcze mi nie powiedział. Dojechaliśmy do centrum miasta. Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam mu kluczyki. Sam bez słowa schował je do kieszeni i szedł koło mnie. Chwyciłam go za rękę i splotłam nasze palce. Po chwili znaleźliśmy lodowisko, było na nim dość dużo ludzi ale damy radę. Szybko wypożyczyliśmy łyżwy, dość sprawnie je nałożyłam jednak Sam miał drobny problem. 
- Na pewno dasz radę? - zaśmiałam się widząc jak z bolącą ręką zawiązać łyżwę. Odpowiedział mi krótkim "mhm".
- Od kiedy ty tak w ogóle umiesz jeździć? - spytał się mnie gdy skończył wojnę z łyżwami. 
- Przy takim ojcu jakiego ja mam, robi się wszystko byleby uciec z domu - odpowiedziałam poważnym tonem i ruszyłam na lodowisko. Sam szybko mnie dogonił i po chwili byliśmy już na lodzie. Łosiek o mało się nie wywrócił na samym wejściu, skwitowałam to śmiechem. Zmierzył mnie zabójczo wzrokiem ale też zaczął się śmiać. Jeździliśmy chyba z pół godziny po lodzie, nie obyło się też bez paru wywrotek bruneta no i przyznam że też z kilka moich. W końcu zeszliśmy z lodowiska, oddaliśmy łyżwy i przysiedliśmy na pobliskiej ławce. Sammy zniknął gdzieś pod pretekstem "zaraz wracam". Wrócił dopiero po jakiś ośmiu minutach.
- Czemu tak długo? - westchnęłam opierając się o oparcie ławki. Wzruszył ramionami.
- Wiesz na co mam teraz ochotę? - uśmiechnęłam się szaleńczo. 
- Na mnie - odwzajemnił się uśmiechem.
- Pff... na gorącą czekoladę zboczuchu! Na nic nie licz. - pokazałam mu język, spojrzał na mnie lekko zrezygnowany po czym wyjął zza pleców dwa kubki.
- Skąd wiedziałeś? - spojrzałam na niego zdziwiona i odebrałam od niego gorącą czekoladę.
- Siła umysłu - wyszczerzył się. Pocałowałam go w policzek i wróciłam do popijania ciepłego napoju. Siedzieliśmy tak sobie miło, w ciszy obserwując ludzi dookoła. 
- Kurwa... - usłyszałam głos Sama. Spojrzałam na niego zdziwiona.



Łośku? B) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.