Strony

piątek, 26 stycznia 2018

Od Andy'ego do Maxa

***
Przeklęte budziki. Zamorduje tego kto to wymyślił. Niechętnie zwlokłem się z łóżka i ubrałem w czarne jeansy, podobnego koloru T-shirt i adidasy. Na koniec dołączyło do tego czapka daszkiem do tyłu i okulary przeciwsłoneczne. Dość szybko zjadłem śniadanie i zadzwoniłem do Maxa że niedługo po niego przyjadę. Sprawnie zapakowałem auto, przyczepa dla koni na szczęście była już przyczepiona. Spakowałem parę podręcznych rzeczy i pojechałem po kuzyna. Po paru minutach byłem już na miejscu. Zadzwoniłem do drzwi, otworzył mi je brunet.
- Siemka Maksiu! - przybiłem z nim piątkę, wyjątkowo dziś miałem dobry humor co nawet mnie dziwiło.
- Hej Andy... - patrzył trochę zdziwiony. - Po co ci okulary przeciwsłoneczne? Pada śnieg i nie ma słońca. - stwierdził.
- Mam je, bo mnie głupota ludzka razi. - zaśmiałem się, zawtórował mi. Pomogłem mu spakować jego rzeczy, nie zbyt się mieściło do bagażnika ale daliśmy radę. W między czasie musiałem się pochwalić jakie to ja piękne auto kupiłem (musiałam xD >klik<).
- No to gotów? Bo trzeba jeszcze po konie zajechać. - upewniłem się, zamykając bagażnik. Pokiwał głową i usiadł na miejscu pasażera. Zasiadłem za kierownicą i uruchomiłem silnik. Dość szybko dojechaliśmy do stajni i "zapakowaliśmy" konie. A więc teraz kierunek akademia!
***
Po jakimś czasie drogi, Max uznał że jest głodny. Zajechałem do Mc'Donalda, mówiąc mu by poczekał na mnie w środku i coś mi zamówił. Sprawdziłem jak się mają konie po czym zapaliłem papierosa by brunet mnie nie widział. Znałem go nie od dziś i wiem że zaraz dostał bym kazanie że umrę na raka płuc i takie tam. Kiedy go wypaliłem, poszedłem do kuzyna. Zjadłem to co mi zamówił po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. W końcu po jakiejś godzinie dojechaliśmy do akademii, prezentowała się dość dobrze. Wyszedłem z auta, jednak Maksiu nadal tam siedział. Podszedłem do niego, otworzyłem drzwi od samochodu i zawiesiłem się na nich.
- Co jest młody? - zapytałem poprawiając czapkę.
- Trochę się denerwuje... - westchnął.
- Na luzie, masz mnie! Jak ktoś cię wkurzy skieruj go do mnie. - uspokoiłem go trochę, odpowiedział cichym śmiechem.
- Dobra, ja zajmę się końmi a ty powiesz dyrektorce że przyjechaliśmy, w ogóle załatwisz klucz do pokoju i plan akademii, okey?- w odpowiedzi pokiwał głową.



Maksiu? wybacz że takie krótkie xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.