Strony

piątek, 10 listopada 2017

od Triss cd. Viktorii

- Podpinaj! - Viktoria podniosła głos, kiedy Baton zbliżył się do niej. Zapięłam uwiąz, a dziewczyna jak najspokojniej odsunęła się od wałacha i upadła do tyłu, próbując podeprzeć się rękami. Z trudem stłumiłam śmiech, zakryłam usta dłonią. Vi spojrzała na mnie morderczo, wstała i otrzepała się trochę z brudu.
- Co jest takiego śmiesznego? - warknęła, po czym odsunęła się od kuca. Tamten podniósł tylko tryumfalnie łeb.
Zrobiłam poważną minę i pogładziłam małego po chrapach.
 - Jak... jak do jasnej cholery? - zapytała z niedowierzaniem. Posłałam jej niewinny uśmiech, a do głowy wpadł mi pomysł.
- Dalej boisz się Batona? - zapytałam. - Wiesz... mam pewien pomysł. - zaczęła. Viktoria spojrzała na mnie z zaciekawieniem. - Może spróbujemy cię do niego przyzwyczaić? Przecież on potrafi być aniołkiem, prawda? - zwróciłam się do bułanego kuca ocierającego się o mnie.
- To... kiedy możemy zacząć? - spytała dziewczyna, a ja uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Teraz. - poklepałam kuca po szyi.
Viktoria zrobiła wielkie oczy, patrząc na mnie jakby chciała powiedzieć "No chyba kurwa żart". Pokiwałam głową z  powagą.
- Zaczniemy od samego podejścia. - zarządziłam.
Dziewczyna dalej patrzyła na mnie jak na idiotkę, ale nie przejmowałam się tym zbytnio.
- Podejdź do niego trochę bliżej. - zaproponowałam, Baton spokojnie jadł trawę. Pogłaskałam go po grzbiecie.
Viktoria niepewnie zrobiła krok do przodu, a potem kolejny. Stała teraz na wyciągnięcie ręki od kuca, który najwyraźniej miał to głęboko w  dupie.
- Widzisz? Nie ma co się bać. - Wzruszyłam ramionami. - On ma cię w dupie.
- Tak, teraz tak, bo nie naruszam jego przestrzeni osobistej. - warknęła Vi.
Uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
- Teraz wyciągnij łapkę, ale nie dotykaj go jeszcze. - poradziłam.
Dziewczyna z niechęcią wyciągnęła przed siebie rękę. W jej geście widać było niemalże obrzydzenie, co bardzo mnie rozbawiło, nie pokazałam tego jednak.
- Ale musisz CHCIEĆ przestać się go bać. Jak ma cię traktować poważnie, skoro ty go tak nie traktujesz?
Viktoria przewróciła oczami z lekkim rozbawieniem.
- Od początku. - powiedziałam zdecydowanie.
- Serio? Każesz mi przez to przechodzić jeszcze raz? - westchnęła zrezygnowana.
- Na to wygląda. A teraz cofnij się i podejdź do niego.
Pokręciła głową, mimo to wykonała moje polecenie. Czułam się nieco niezręcznie, wydając jej "rozkazy", ale klamka już zapadła, więc nie dałam po sobie tego poznać.
- Dobrze, spójrz, dalej ma cię w dupie. I będzie miał, nawet jak wyciągniesz rękę. - spojrzałam na nią, a ona zbliżyła dłoń do grzbietu kucyka na odległość dwudziestu centymetrów. Ten dalej spokojnie pożerał zielone kępki trawy.
Następnie poleciłam Viktorii dotknąć Batona. Wykonała to, jednak z pewną niechęcią, więc kazałam jej powtórzyć. Kuc podniósł głowę i spojrzał na nią, gdy po raz drugi pogłaskała go po grzbiecie, po czym wrócił do memłania trawy swym pyszczkiem. Pochwaliłam zarówno Viktorię, jak i kuca
- Zobacz, jaką ma miękką sierść. - zachęciłam. - On oczekuje od ciebie trochę innego podejścia, niż takiego, jakie masz. - Zmieniłam temat, a dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem mówiącym "powiadasz?".
- No dobra... - westchnęła. - To co dalej, nauczycielu? - spojrzała na mnie z ironią.
Podałam jej instrukcje, które wykonała, starając się zachować dobre nastawienie.
                                 ***
Po jakimś czasie wzlotów i upadków podczas oswajania ze sobą tej dwójki, uznałam że czas na coś więcej.
- Weź go, idziemy do stajni na chwilę - powiedziałam i wyciągnęłam w jej stronę rękę z uwiązem, po drugiej stronie którego widniał pysk Batona.
Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie z pewną dozą rozbawienia, ale wzięła ode mnie uwiąz. Pociągnęła łeb kuca do góry, dając mu do zrozumienia, że to koniec trawiastej wyżerki. Ten z niezadowoleniem podniósł głowę i podszedł do Vicza. Wzięła głęboki oddech i pokiwała głową, mamrocząc coś pod nosem. Szłam przed nimi, co jakiś czas dochodziły do mnie ciche syknięcia dziewczyny, nie ingerowałam jednak w ich relacje. Niedługo potem byłyśmy już przed stajnią, poprosiłam Viktorię o przytrzymanie Batona i wyczyszczenie go, sama zaś poszłam po sprzęt kucyka.  Gdy wróciłam, dziewczyna szamotała się trochę przy tylnym kopycie małego, całość bułanka była dość czysta. Szybko osiodłałam kuca, ignorując spojrzenia Viktorii mówiące "Co żeś znowu wykombinowała?". Po paru minutach był gotowy. Wzięłam kask i chwyciłam wodze, po czym ruszyłam na plac, dając dziewczynie znak, aby szła ze mną. Na miejscu podpięłam małemu lonżę i podałam kask Viktorii.
- Wsiadasz i ruszasz stępem. - powiedziałam unosząc znacząco brwi.

Viku? Wreszcie B)

Pewnego słonecznego dnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.