-Poradzę sobie sama- burknęła Viktoria sięgając po wodę utlenioną.
Siedzieliśmy w tym szpitalu z pięć godzin, aczkolwiek nadal nie byłem senny. Stanąłem niedaleko dziewczyny śledząc każdy ruch dziewczyny. Usiadła na łóżko i rozwinęła zakrwawioną bandanę. Odwróciłem wzrok, nie chciałem patrzeć na krew. Nie dlatego że mógłbym zemdleć. Krew mnie nie obrzydzała, tylko... Bałem się że wrócą te wspomnienia. Każda rana przypomina mi o starych czasach a wolałbym do tego nie wracać. Nie w tym momencie...
-Pomożesz?- usłyszałem cichy głos Viktorii.
-Tak, już- wyrwałem się z swoich rozmyślań i podszedłem do dziewczyny. Wziąłem bandaż i zacząłem delikatnie owijać nim jej rękę. Krew przesiąkła przez materiał, jednak po chwili została zakryta przez kolejną warstwę. Na końcu zrobiłem wręcz doskonałą kokardkę i odsunąłem się na poprzednie miejsce. Viktoria po chwili wstała i podeszła do kuchni.
- Kawy? Herbaty? Piwa? - zapytała z delikatnym uśmiechem.
-Kawa- odwzajemniłem uśmiech. Usiadłem przy stole rozglądając się po całym pokoju. W większości przeważała tu czerń lecz gdzieniegdzie były tu białe lub szare elementy. Całe pomieszczenie było schludne i dość dobrze urządzone.
-Z mlekiem?- usłyszałem głos dziewczyny.
-Bez mleka i cukru- odpowiedziałem szybko. Po chwili dostałem ową kawę. Dziewczyna usiadła na przeciw mnie także popijając ten sam napój. Siedzieliśmy tak w ciszy.
-Jak to jest?- Viktoria przerwała dość długą ciszę. Uniosłem brwi nie za bardzo rozumiejąc co ma na myśli.
-Jakie to uczucie trzymać broń w dłoni?- powtórzyła pytanie tym razem dokładniej.
-Skąd ty...
-Internet- wzruszyła ramionami.
-No tak...- westchnąłem biorąc spory łyk kawy.
-Nie odpowiedziałeś na pytanie...- burknęła po chwili Viktoria.
-Normalne uczucie- przewróciłem oczami.
-Jakby to było normalne uczucie to każdy miałby broń i wszyscy zabijali by się na ulicy.- spojrzała na mnie z irytacją.- A więc?
-Adrenalina... To raczej przeważające uczucie, tak samo jak strach.
-Strach?
-Tak. Ta przerażająca świadomość że jedna kłótnia może doprowadzić do takiej desperacji jaką jest strzał. I nie mówię tu o samobójstwie.
-A o czym?
-Morderstwo. Kiedy uświadamiasz sobie że gdzieś na świecie jest ktoś kto cię nienawidzi bo pozbawiłeś go ukochanej osoby, jego sensu życia.
Viktoria przez dłuższą chwilę nic nie mówiła.
-Mówisz tak jakbyś dobrze znał te oba uczucia...- powiedziała cicho- Stratę i poczucie winy...
Nie odpowiedziałem już nic. Po prostu wstałem i skierowałem się do wyjścia.
-Powiedziałam coś nie tak?- usłyszałem za plecami.
-Nie... To nie twoja wina... Zobaczymy się wieczorem?- uśmiechnąłem się blado.
-Okey- uśmiechnęła się.
-Przygotuj się na niespodziankę. Ubierz się jakoś swobodnie- pożegnałem się z dziewczyną po czym skierowałem się do swojego pokoju po to by choć trochę odpocząć.
Viczełeł? :3 Riczeł ma planeł że on chcieć nauczyć Vicza tego co Viczełeł chciała ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.