Strony

wtorek, 31 października 2017

od Viktorii - Halloween

Robiłam dzisiaj wszystko na ostatnią chwilę, nie miałam bladego pomysłu co zrobić z Tene, North i Dią. W panice przeszukiwałam wszystkie szuflady, szukając ostatnich pięciu tubek z białą farbą do malowania na ciele. Wreszcie udało mi się wygrzebać to co potrzebne z czeluści szafy. Rzuciłam to na łóżko, Tenebris poderwała się i otworzyła pysk, wywalając jęzor. Znalazłam przebranie dla siebie, no... przebraniem tego nie nazwę ale cokolwiek to będzie. Podpięłam nóż do pasa i wynalazłam pędzle. Na telefonie były zdjęcia, które będą mi potrzebne do pomalowania tamtej dwójki. Dia będzie musiała ucieszyć się z pentagramu na zadzie i indiańskich znaczkach. 
- Hop! - poklepałam biurko, poprawiając turban na włosach. Z miętowego musiały zmienić kolor na czarno-pomarańczowe ombre. Czarna psinka wskoczyła na stół, zrzucając jedną tubkę z farbą.
- Siad. - rozkazałam, Tenebris szybko wykonała polecenie. Wyobraziłam sobie, jak to wszystko ma wyglądać i zaczęłam od jej pyska. Po dobrych dwudziestu minutach skończyłam jej głowę, teraz zajęłam się kręgosłupem i żebrami. Minęła godzina, gdy moje dzieło było ukończone. Byłam nawet dumna z tego co zrobiłam, uśmiechnęłam się do siebie i założyłam jej obrożę z "ćwiekami". Otworzyłam drzwi i poklepałam się po udzie, psina skoczyła do mnie i pomerdała z radością ogonem. Mijałam wielu uczniów, niektórzy mieli już zrobione charakteryzacje a inni dopiero zaczynali ogarniać, że coś takiego jak Halloween istnieje. Zatrzaskując drzwi, wpadła na mnie jakaś młodsza dziewczyna.
- Uważaj jak chodzisz. - warknęłam, spojrzała na mnie speszona i cicho przeprosiła. Odprowadziłam ją wzrokiem i wyszłam z budynku. Uśmiechnęłam się do siebie i poszłam do stajni, gdzie przywitało mnie radosne rżenie moich dwóch klaczy. Pogłaskałam North delikatnie po chrapach i weszłam do siodlarni, szukając odpowiedniego zestawu. Znalazłam odpowiedni, idealnie pasujący do dzisiejszego nastroju całej akademii. Szczotki były już przy boksie, więc o to się nie martwiłam. Zwolniłam Tene z komendy, niech psina sobie pobiega jak chce.  Wyjęłam zgrzebło ze skrzynki i weszłam do boksu, klacz skuliła delikatnie uszy ale nie zrobiła nic więcej. Napawałam się każdym ruchem dłoni, dotknięcia jej sierści. Pamiętałam, jak pierwszy raz na nią wsiadłam i nie umiałam zrobić zwykłej półparady. Uśmiechnęłam się i przeszłam za jej zadem, w celu wyczyszczenia drugiej strony, która niestety była jednym wielkim sklejonym błotem. Westchnęłam i zaczęłam to wszystko zeskrobywać zgrzebłem, poprawiłam ją jeszcze raz miękką szczotką i zaczęłam siodłać. Zaczęłam od owijek, bo szły najszybciej. Potem zarzuciłam jej czaprak i podkładkę, podciągając je trochę do przodu. Założyłam prędko siodło i sięgnęłam pod jej brzuchem po popręg, spięła mięśnie i skuliła uszy. Podpięłam go szybko na drugą dziurkę i odpuściłam. Spojrzała na mnie z wyrzutem, ogłowie założyłam w miarę szybko, jak na jej zły humor. Zostały mi jeszcze jakieś 4 godziny do rozpoczęcia zabaw Halloween'owych, więc pozwoliłam sobie na szybki wyjazd na tor crossowy. Wpisałam się do zeszytu i wsiadłam ze schodków na klacz. Tenebris krzątała się koło nas, ruszyłam stępem w stronę startu a zarazem mety. North drobiła w miejscu, czekając na sygnał do galopu. Ściągnęłam wodze ale po chwili poluźniłam je i pozwoliłam jej ruszyć galopem, po parunastu metrach szaleńczego tempa opanowałam ją i nakierowałam w stronę pierwszej przeszkody, jaką była hydra. North wybiła się idealnie przed nią i lekko wylądowała po drugiej stronię, poklepałam ją po szyi i skręciłam w stronę stołu, klacz nastawiła uszu i zaczęła się wyrywać. Nie pozwoliłam jej na to, pomimo szczerej chęci na dziki galop. Zostały nam jakieś 4 metry do kolejnej przeszkody, przeszłam do półsiadu i pochyliłam się, oddając wodze gdy klacz wybijała się nad ziemię. Skoczyłyśmy jeszcze dwie przeszkody i zwolniłam ją do kłusa a potem do stępa. Wracałam powoli do stajni, rozglądając się i podziwiając dekoracje. Na bramie znajdowały się duszki, przy niej były wycięte dynie, z końską tematyką. Minęłam naszą dyrektorkę, która nawet nie zwróciła uwagi na moje przywitanie. Wjechałam na rozprężalnie, chcąc dać jej odpocząć. Tenebris dobiegła do mnie z wywalonym jęzorem i radością w oczach. Po 30 minutach robienia ćwiczeń w najwolniejszym chodzie, wreszcie zdecydowałam się zsiąść i zabrać za ogarniecie jej. Rozsiodłałam klacz i przetarłam słomą, zajmując jedno z pierwszych stanowisk. Wygrzebałam w kieszeni farby i zaczęłam swoje "dzieło", coraz więcej uczniów przybywało do stajni. Minęły mnie dwie nowe osoby, blondyna która wyglądała na lekko zagubioną i chłopak, który miał ciekawą charakteryzację. Przyjrzałam się chwilę jego pupilowi i zachowaniu chłopaka. Był stanowczy i nie pozwalał bułankowi na gryzienie. Blondyna miała konia z niespotykaną tu odmianą na pysku. Patrzyłam na jej zwierzaka z uśmiechem, dziewczyna dała mu marchewkę i zaczęła go czyścić. Wróciłam do swojego zajęcia, North patrzyła na mnie z irytacją. Dobrą chwilę zajęło mi dokończenie całego malunku, ale efekt bardzo mi się podobał. klik Ponownie osiodłałam klacz, tym razem już na dłuższy czas. Dostałam kartkę z dokładnym wypisem co będzie się działo.

Viktoria Embress.
Plan Halloween.
1. Podchody - gr. uciekający (21-23)
2. Przerwa - 23.30 - 00.15
3. Dyskoteka, rozpoczęta krótkim pokazem - 00.20 - 4.20
4. Pokaz strojów 4.45 - 5.40
5. Wyniki, zakończenie zabawy - 6 - 6.20


Schowałam to do kieszeni i skończyłam siodłanie klaczy, dochodziła godzina rozpoczęcia zabaw. Wsiadłam szybko na North i podjechałam do mojej grupy, Pani Peek ogłosiła kilka pierdół i rozpoczęła podchody. Ruszyliśmy kłusem, prawie równocześnie zagalopowaliśmy za zakrętem. Dopiero teraz zaczęliśmy się rozdzielać, zdecydowałam się zajechać do jeziora, mało kto tam będzie szukać a można też porobić dużo ładnych rzeczy. Zwolniłam klacz do stój gdy dojechałyśmy do celu. Napawałam się ciszą i wpatrywałam w odbicie księżyca  na tafli jeziora. Brak jakichkolwiek dźwięków był niepokojący, zwłaszcza że North przez cały czas wyglądała na spiętą. Minuty ciągnęły się w nieskończoność, gwałtownie obróciłam się w momencie gdy usłyszałam za sobą kroki. Jedną rękę skierowałam w stronę noża a drugą chwyciłam mocniej wodze. Co dziwne, nikogo za sobą nie zauważyłam. Spojrzałam na podłożę, za to tam coś było. W oczy rzuciły mi się ślady gołych stóp, odwróciłam wzrok i skupiłam się na utrzymaniu North w ruchu, w razie zauważenia przez szukających. Znalazł mnie jeden ze starszych uczniów, grzecznie wróciłam z nim do akademii i zapisałam sobie kto mnie "złapał". Zostało jeszcze piętnaście minut do zakończenia tej zabawy, jednak koniec nadszedł szybciej - wszyscy zostali znalezieni. Pani Peek ogłosiła wygraną szukających, przyjęliśmy to ze spokojem chociaż nie obyło się bez bluźnierstw. Stępowałam z North w czasie przerwy i dałam jej też chwilę odpoczynku beze mnie na grzbiecie. Chodziłam z nią w ręce i głaskałam po chrapach.
- Rozsiodłajcie konie! - usłyszeliśmy komunikat dyrektorki. - później wsiądziecie na oklep! - zadeklarowała, zaprowadziłam North do boksu i rozsiodłałam ją, szkielet narysowany na jej ciele trochę się zmył, po odniesieniu sprzętu poprawiłam go i dodałam trochę fluorescencyjnej farby. Klacz z ochotą zaczęła jeść swoją spóźnioną kolację. Przeszliśmy w miejsce gdzie miała odbyć się dyskoteka. Na jednej z ujeżdżalni dosiadali koni stajenni, wszystkie wierzchowce były jasnej maści,  najbardziej jednak zdziwiła nas nasza dyrektorka, dosiadającą swojej własnej podopiecznej - All Hands Up, zwanej przez nas Świruską lub Allie. Klacz była mistrzynią w stanowej potędze skoków, a Pani Peek jeszcze niedawno startowała w zawodach. Teraz musiała przestać, ze względu na niegroźny wypadek, ale pokazy dla uczniów zawsze organizowała. Z głośników wydobyła się dobrze znana nam piosenka, puszczana co roku na każdych takich imprezach. Dyrektorka ruszyła kłusem wokoło, pokazując Świrusce przeszkody, klacz wyrywała się do przeszkody, wreszcie kobieta lekko przesunęła zewnętrzną łydkę za popręg, wewnętrzną zaś pozostawiła na popręgu. All Hands Up wystrzeliła galopem do przodu, dyrka najechała na pierwszą w kolejności przeszkodę, robiąc dodanie dwie foule przed stacjonatą. Allie Wystrzeliła do góry, robiąc zapas i odwracając głowę w stronę kolejnej przeszkody. Peek wróciła do pełnego siadu i dojeżdżała do kolejnej, tym razem do oksera. Prezentowały się razem lepiej niż większość z nas, wyglądało na to że obie są ze sobą bardzo związane. All Hands Up wystrzeliła w górę trochę za wcześnie, ledwo przeskakując nad przeszkodą ale nie robiąc zrzutki. Peek skoczyła jeszcze kilka razy i zakończyła pokaz, oklaski rozbrzmiewały dobre kilka minut. Allie cofnęła się, lekko zestresowana. Ucichliśmy na gest kobiety, miejsce na wyjazd z ujeżdżalni zostało zrobione natychmiastowo. Gdy tylko stukot kopyt rozbrzmiał na placu, włączona została muzyka.  Shut up and dance with me! Zauważyłam, że mój chłopak  podpiera ścianę, podeszłam do niego w podskokach i zaśpiewałam właśnie tamten fragment znanej piosenki.  Podniósł wzrok i uśmiechnął się. Pociągnęłam go za rękę i wyciągnęłam na parkiet. Zdążyliśmy zatańczyć coś żywszego, zaraz potem puszczona została wolna muzyka. Rush chwycił mnie w talii i przyciągnął do siebie, uśmiechnęłam się niepewnie do siebie.
- Gorzko! Gorzko! - darli się uczniowie zebrani wokół nas, nie umiałam powstrzymać śmiechu. Przyciągnęłam chłopaka do siebie i wpiłam się w jego usta, chłopak szybko odwzajemnił pocałunek. Wokół nas rozbrzmiały oklaski, kilka dziewczyn zapiszczało. Triss grała na skrzypcach, znaną mi piosenkę Boulevard of Broken Dreams. Wsłuchiwałam się w melodię z uśmiechem.
- Kocham Cię. - szepnęłam, wtulając się w chłopaka.  Przetańczyliśmy wspólnie większość potańcówki. Dyrektorka kazała nam wsiąść na konie, Ru był w drugiej grupie, więc musieliśmy się rozłączyć. Założyłam North ogłowie i wsiadłam na nią z ziemi, nie przykładając się zbytnio. Podjechałam do placu i czekałam aż ustawi się reszta. Za ten czas mogłam podziwiać wschód słońca, o tej godzinie wszystko dopiero budziło się do życia, ptaki zaczynały ćwierkać a cały plac skąpany był w różach, czerwieniach i fioletach. Uśmiechnęłam się do siebie, wiedziałam że pewnie nie wygram, bo to był najbardziej tandetny konkurs. Wygrali jacyś starsi chłopacy i jedna dziewczyna z młodszej klasy, musiałam przyznać że kostiumy były zajebiste. Zawróciłam klacz w stronę lasu, zastanawiając się nad wyjazdem w teren, ale zrezygnowałam. Biała suknia zniknęła za drzewem, nie pojawiając się więcej. Zawiał chłodny wiatr, na moim ciele pojawiły się ciarki.




-----
Soł, drugie opowiadanie na Halloween >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.