Strony

środa, 6 września 2017

od Viktorii cd. Emmy

Po uzyskaniu zgody dziewczyny, wydłużyłam trochę lonżę i cmoknęłam, machając końcówką lonży by Dia się cofnęła. Karuska ruszyła kłusem więc szybko skróciłam lonże, by przeszła do stępa.
- Doobry koń. - pochwaliłam ją, gdy zareagowała na polecenie. Amidia podniosła uszy i zarżała  w stronę Mate'a. Uśmiechnęłam się widząc że zaczyna zwracać uwagę na mnie i ignorować konia  Emmy.
- Kłusem. - wydałam polecenie  cmoknęłam cicho, Amidia ruszyła żwawym kłusem, nie protestując kiedy pas zaczął się poruszać w rytm jej kroków. - i do stępa. - Dia ładnie przeszła do stępa, potem do stój. Zmieniłam jej kierunek.
- Rozgalopujemy konika? - pocałowałam ją w chrapy i zaczęłam kłusować z nią na drugą stronę. Po kilkunastu kołach, cmoknęłam głośniej i wydałam polecenie do zagalopowania. Dia zarzuciła głową i zagalopowała, wyciągając mi lonżę. Pozwoliłam jej nadać na kilka kół swoje tempo, chwilę potem zaczęłam je korygować.
- Ładnieee. - uśmiechnęłam się i zaczęłam zwalniać klacz - stępa. Pójdziemy jeszcze na spacer? - zapytałam jej, nie oczekując odpowiedzi. Przeszłam się z nią w kierunku lasku, by zaczęła się oswajać z przeszkodami i innymi takimi. Kilka razy uskoczyła w bok, ale była grzeczna. Na powrót zaczynała ciągnąć mnie z powrotem. Pozwoliłam jej dokłusować i zabrałam ją do boksu, gdzie rozsiodłałam ją i dałam zaległe śniadanie. Wychodząc z boksu, zajrzałam do North, której nie było w boksie. Stała na pastwisku z innymi końmi, więc Dię też będę musiała wypuścić... Poszłam w stronę mojego pokoju, z kieszeni wyjęłam klucze i przekręciłam odpowiedni w zamku. Zza drzwi wypadła rozradowana Tenebris i skoczyła na mnie, omal mnie nie przewracając. Nie byłam przygotowana na taki "atak". Roześmiałam się i odnalazłam dłonią jej obrożę na szyi, zacisnęłam o jedną dziurkę by nie zdjęła jej podczas spaceru. Dopięłam jej smycz i wyszłam, wciskając słuchawki do uszu i włączając "On My Own - Ashes Remain" zanuciłam refren i będąc na ścieżce ruszyłam truchtem, by młoda mogła trochę pobiegać. Gdy wejdziemy trochę dalej, może spuszczę ją ze smyczy.
Dochodziła już 18, nie spodziewałam się że ten dzień minie tak szybko. Założyłam szybko jakąś bluzę, bo zaczęło robić się zimno. Podeszłam w stronę padoków, by obejrzeć moje dwa demony. Dia i North szalały na jednym pastwisku, ścigając się i stając dęba co chwilę. Oparłam się o płot i przyglądałam się im  z uśmiechem. Pomyśleć, że zaczął się nowy semestr...
- Hej. Miałabyś ochotę na spacer?  - usłyszałam głos Emmy, odwróciłam się w jej stronę.
- Jasne. - odparłam nieco chłodniej niż zwykle, chyba dzisiaj coś mnie ugryzło... Nie miałam zbytnio humoru na jakieś spacerki, ale wstyd mi było odmówić i nagle stać się wredną żmiją. Podążałam za Emmą, której kroki pokierowały nas w stronę stawiku. Lubiłam tu przychodzić, kiedy miałam jakieś sprawy do przemyślenia. Emma poluzowała swojemu psu smycz, zaczął szaleć jak to każdy pies. Mimowolnie uniosłam wargi w uśmiechu. Usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy gadać na różne tematy, większość była tak bezsensowna, że zastanawiało mnie czy my się nie naćpałyśmy. W pewnym momencie nastała cisza, podszedł do nas chłopak. Miał jasnobrązowe włosy, wpadające w blond. Nie kojarzyłam go, ale najwidoczniej on pamiętał mnie.
- Cześć Vi. - uśmiechnął się i przysiadł, uśmiechając nonszalancko. Zaczesał włosy dłonią do tyłu, teraz nie były tak ulizane, wprost były rozczochrane. Ta fryzura bardziej mu pasowała. Emma rzuciła mi zdziwione spojrzenie, nie mogłam sobie przypomnieć, skąd on zna moje imię.
- Nie pamiętasz mnie? To ja nabijałem się z Ciebie, jak spadłaś z North. To było na początku, jak przyjechałaś a  ja nie miałem swojego konia. - wreszcie coś mi zaświtało w głowie. To był Michael, tamten chłopak na gniadoszu który nabijał się z mojej gleby a potem pomógł mi z ogarnięciem North, bo mnie bolała noga. Było to prawie dwa lata temu, gadaliśmy ze sobą w znikomym stopniu ale jednak coś było. Uśmiechnęłam się szeroko i przytuliłam go. Objął mnie niepewnie, ale w końcu odwzajemnił uśmiech.
- Dlaczego wyjechałeś? - zapytałam ze smutkiem, tęskniłam za nim, gdy wrócił do Wisconsin. Poczułam jak pod powiekami szczypią mnie łzy radości. Szybko zamrugałam, by nie pozwolić im uciec.
- Wiesz przecież. - szepnął. - miałem kilka problemów... - odsunęłam się od niego i zmierzyłam wzrokiem.  Dorósł... i to bardzo. Wyglądał na starszego, niż 20 lat. Gdybym go nie znała, dałabym mu... 25? Spojrzałam w jego oczy, wciąż miały ten sam radosny wyraz, co dwa lata temu, gdy pomagał mi podejść do pielęgniarki i trzymał mnie za rękę gdy kobieta opatrywała moją kostkę. Pamiętałam to jakby to było wczoraj... Michael spojrzał na Emmę, no tak... była nowa.
- Mój błąd. To jest Emma. - przedstawiłam Emmę chłopakowi. - Emmo, poznaj proszę Michaela. Michael poznaj proszę Emmę, jest nowa. - uścisnęli sobie dłonie. Dziewczyna została szarpnięta przez swojego psa i omal nie upadła. Złapaliśmy ją ze śmiechem i pomogliśmy złapać równowagę.  Przypomniałam sobie jedno miejsce, które kiedyś pokazał mi Michael. Zaproponowałam to pozostałej dwójce, która przyjęła moją propozycję z radością. Poprowadziłam nasza wycieczkę, która trwała jakieś 30 minut. Opłacało się, już wkrótce znajdowaliśmy się przy miejscu gdzie często uczniowie urządzają ogniska. Ja po prostu chciałam posiedzieć i powspominać.
- Wy się znacie? - zapytała Emma, po chwili wahania. Zaśmialiśmy się i potwierdziliśmy, oboje wiedzieliśmy że nigdy nie wyniknie  z tego związek, on miał dziewczynę która była w jego rodzinnym stanie - Wisconsin.  Ja byłam wolna za tamtych czasów, ale jednak spotkałam na swojej drodze najcudowniejszego chłopaka na ziemi  - Rush'a. 
- Co robimy? - zapytałam, gdy zapadła cisza, którą przerywało szczekanie psa Emmy.

-------
Emma? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.