Strony

piątek, 8 września 2017

od Deana cd. Triss

- Ładne imię. - Uśmiechnąłem się do nieznajomej.
- Dziękuję. - Odpowiedziała lekko zszokowana.
Bez dłuższego przedłużania ruszyliśmy w stronę toru do crossu. Po drodze nie rozmawialiśmy tylko uważnie oglądaliśmy ogiera. Koń biegał sobie jakby nigdy nic. Na miejscu postanowiliśmy podejść do niego z dwóch stron. Nieznajomy mi zwierzak uciekał, kiedy tylko któreś z nas podeszło za blisko. Jednak nie na tak blisko, aby złapać uwiąz. Bardziej wyglądało to jakby robił nam na złość niż był teraz przestraszony. Minęło sporo czasu nim udało mi się go w końcu złapać. Zaczął wierzgać i rzucać łbem. Od razu przybiegła do nas Triss. Zaczęła go uciszać. Chwilę zajęło jej, aby jakoś go uspokoić. Oddałem w międzyczasie uwiąz mojej nowej znajomej i już we trójkę ruszyliśmy w stronę stajni.
- Dziękuję za pomoc. Bez Ciebie męczyłabym się z nim znacznie dłużej.
- Jak się nazywa?
- Amor, ma pięć lat. A Ty masz konia? - Zapytała z ciekawości.
- Tak ma na imię Arioch, też jest ogierem.
- Ciekawe imię.
- Dziękuję.
- Też masz z nim takie kłopoty? - Westchnęła po chwili. Zaczęła gładzić wolną dłonią szyję swojego wierzchowca.
- Oj tak. Miewa swoje humorki i wtedy najdrobniejsze czynności są istną męczarnią.
Weszliśmy do budynku, dziewczyna wprowadziła niezadowolonego ogiera do boksu i dobrze zamknęła drzwiczki.
Na korytarzu praktycznie jak spod ziemi ukazał nam się blondyn. Podszedł do nas i od razu się przywitał.
- Jestem Jason. - Podał mi rękę na przywitanie.
- Dean. - Uścisnąłem jego dłoń.
- Słuchajcie mam prośbę. Niestety muszę wcześniej skończyć dzisiaj. A do lonżowania zostały mi cztery konie. Pomożecie? - Uśmiechnął się.
- Jasne. - Odpowiedziałem.
- Pewnie. - Zgodziła się dziewczyna. - Jakie konie?
- Vivo, Lilo, Raw i... - Zawiesił się na chwilę, aby pomyśleć. - Antyk. - Dokończył z uśmiechem.
- Nie ma problemu.
- Triss pokaż nowemu co i jak. Ja muszę już uciekać. Pa. - Po tych słowach odwrócił się na pięcie i zniknął.
- Jak coś biorę Vivo i Lilo.
- Nie ma problemu.
Dziewczyna pokazała mi szybko co gdzie jest i mogliśmy przystąpić do zajmowania się wierzchowcami. Zacząłem od Antyka. Biały hanower wyszedł posłusznie z boksu. Nie sprawiał najmniejszych problemów podczas czyszczenia sierści i kopyt. Tak więc pielęgnacja poszła szybko i łatwo. Odwiązałem wałacha, zmieniłem uwiąz na lonżę i ruszyłem na lonżownik. Na drugim z nich była już Triss. Po kilkunastu minutach skończyłem ćwiczenia z koniem i odstawiłem do boksu. Nie chciało mi się już biegać i zmieniać uwiąz na lonżę więc przyczepiłem ją do kantaru drugiego ogiera. Z nim było trochę ciężej. Ponieważ cały czas wierzchowiec interesował się mną. Wiercił się i starał jak najlepiej mi przyjrzeć oraz obwąchać. Bardziej wyglądało to, jak przepychanka niż pielęgnacja. W końcu jednak udało się i ruszyliśmy na lonżownik. Tam już jego zachowanie się zmieniło. Skupił się na moich poleceniach. Bez najmniejszego problemu się dogadaliśmy i szło nam jak po maśle.
Po zakończeniu ćwiczeń poszedłem do siodlarni, aby odłożyć rzeczy. Tam spotkałem Triss. Dziewczyna kończyła porządkować porozrzucane przedmioty.
- Jak można być tak niechlujnym. - Mruknęła.
- Niektórzy tacy są. - Westchnąłem.
Nastała chwila ciszy.
- Od dawna tutaj jesteś? - Zapytałem znienacka. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Już jakiś czas tutaj jestem.
- To może chciałabyś mi coś opowiedzieć o tym miejscu?
- A co chciałbyś wiedzieć?
- Możesz mnie zaskoczyć. - Uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Triss? (Mam nadzieję, że Ci się spodoba ^^ )

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.