Kiedy nadeszła moja kolej od razu wyminąłem Irmę, która poradziła sobie jak zwykle bardzo dobrze. Lux był zaciekawiony nowym otoczeniem, ale na szczęście cały czas był mi posłuszny przez co nie musiałem się z nim szarpać. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej pojechałem ukłonić się jurorom a po chwili rozległ się dźwięk sygnału startu.
- Na parkurze znajduje się młody jeździec Reker Blackfrey na ogierze Luxie. Nie jest to podstawowy koń tego jeźdźca i podobnie jak swój poprzednik doznał kontuzji a był to mianowicie kary ogier rasy hanowerskiej Arrow! Lux pochodzi z najlepszej hodowli koni hanowerskich we Francji. Ma świetny rodowód... - zaczął gdy ja najechałem na pierwszą stacjonatę, którą przeskoczyłem bez żadnego zrzucenia drąga i z pełną gracją. Nie słuchałem w żadnym stopniu komentatora, gdyż dla mnie jak i mojego wierzchowca liczyło się teraz jak najszybciej i jak najlepiej przeskoczyć porozstawiane przeszkody. W sumie to nawet spodobało mi się takie ustawianie, bo jak dla mnie nie było one zbyt trudne a Luxowi chyba też to wszystko przypadło do gustu. Zanim się obejrzałem byliśmy już na samym końcu przy ostatniej przeszkodzie czyli okserze, którego na spokojnie przeskoczyłem chociaż miałem niezłego stracha, że koń mógłby odmówić posłuszeństwa jednak jak zwykle moje obawy były nie potrzebne, gdyż skończyłem przejazd na czysto i w dobrym czasie! Co prawda mój rekord to nie był, ale ten czas jest wspaniały. Poklepałem karusa po szyi na co zarżał cicho z zadowolenia i dopiero teraz wrócił mi kontakt ze światem gdzie widownia biła brawo przez co z uśmiechem udałem się w stronę wyjazdu z parkuru przy czym minąłem się z jakimś chłopakiem, którego kolej startu nadeszła właśnie teraz. Dziwiło mnie trochę, że przy jurorach siedzi jeszcze jakiś mężczyzna, bo przecież tam chyba nie można było wpuszczać ludzi. Widziałem jak przez cały przejazd Irmy uważnie ją obserwował oraz się uśmiechał jakby czuł jakąś... hm... dumę? Tam to chyba będzie odpowiednie słowo! Na mnie chyba też się patrzył, ale ja go przecież nie znałem! A może to ktoś od Michaela? Nie! Bzdura totalna Reker tak to by cię zaatakował od razu!
Za wynikami zawodów czekaliśmy jakieś dwie i pół godziny, gdyż zawodników było bardzo dużo, ale nie oznacza to iż się nudziliśmy! Wujek zabrał nas na lody a potem na frytki, zajęliśmy się też swoimi zmęczonymi końmi, które długo chwaliliśmy za ich posłuszeństwo podczas przejazdu i za to, że świetnie się z nami zgrały. No i tak dwie godzinki zleciały jak zwykle zaczęto od ostatnich miejsc przez co serce waliło mi jak oszalałe a do mojej głowy napływało wiele pytań związanych ze strachem, że jednak coś popsułem i nie dostanę żadnego miejsca. W sumie nie byłbym zły na wierzchowca, ale zawsze fajnie jest stanąć w którymś tam miejscu na podium... Kiedy zaczęto wyczytywać miejsca 1-3 zamarłem a mój zmysł słuchu wyostrzył się na tyle, że słyszałem tylko jurora.
- Trzecie miejsce Connor Turner z koniem Savil - rzekł a w tedy wjechał ten chłopak, z którym mijałem się po swojej turze. Rozległy się oklaski. - Drugie miejsce Irma Enderfind z klaczą Nefarią - dodał po chwili więc posłałem ukochanej radosny uśmiech i czekałem na imię i nazwisko tego kto zajął pierwsze miejsce. Minęła chwila i cisza... "No dalej! Co jest?" - pomyślałem.
- Przepraszamy za opóźnienie, ale mieliśmy pewien problem z oszustwem. Pierwsze miejsce zajmuje Reker Blackfrey z koniem Luxem! - oznajmił inny juror a ja aż zdębiałem, ale opanowując jakoś emocje wjechałem na ozdobiony parkur gdzie wręczono nam puchary.
A koniom natomiast do ogłowi przypięto rozety z numerami świadczącymi o zajętym miejscu. Później była runda honorowa a potem podjechaliśmy do Maksa, który jak zwykle z dumą nas przytulił oraz kazał nam poczekać, gdyż sam zabrał konie, żeby załadować je do przyczepy. Oczywiście spokoju nie było, ponieważ dopadli nas dziennikarze, którzy zaczęli pytać nas o tym jak się czujemy z wygraną, jak zawody i inne takie sprawy. Nie lubiłem kamer dlatego trochę się stresowałem, ale jakoś te wywiady mi szły. Jednak coś wisiało w powietrzu i się nie myliłem... Niestety jak zwykle nic nie mogło zakończyć się dobrze...
- Czy twój ojciec Michael Blackfrey utrzymuje nadal z tobą kontakty? - padło nagle pytanie a ja popatrzyłem niezrozumiale na mężczyznę.
- Słucham? - zapytałem patrząc na niego zdziwionym wzrokiem.
- Chcesz zrobić ojcu radość i być wojskowym? Pan Blackfrey przyjeżdża na zawody by cię zobaczyć? - zadawał i zadawał mnóstwo pytań na temat Michaela zahaczając też o tematy rozprawy sądowej. Na nic nie odpowiedziałem. Wszystko wróciło... Bałem się... W końcu nie wiedząc co robić zwiałem jak ostatni tchórz do samochodu z ciemnymi jak noc szybami a upewniając się, że nikt mnie tutaj z zewnątrz nie zobaczy popłakałem się jak małe dziecko. Teraz nie mogła mnie już nawet pocieszyć myśl o tym, że wygrałem... Wszystko powróciło... "Przecież to miał być już temat zamknięty!" - pomyślałem próbując wytrzeć łzy, ale było to na nic, ponieważ zaraz na ich miejsce przybywały następne. "Dlaczego ja?! Dlaczego ja mam takiego ojca?! Czemu znowu o tym mówią?!" - pytałem się trzymając się za głowę, z której ściągnąłem kas by móc złapać się dodatkowo za włosy. Łzy cały czas płynęły mi po policzkach mocząc bryczesy...
--------------
Irma? :3
Pocieszysz go? ;c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.