Kiedy byliśmy już prawie na padoku zobaczyłem, że Irma spojrzała w stronę bramy wjazdowej i zaczęła cała drżeć! Alkatras też nagle stanął w miejscu więc zmartwiony tym wszystkim podążyłem za wzrokiem mojej dziewczyny i spojrzałem w to samo miejsce gdzie stał wujek Matt! No nie spodziewałem się jego wizyty, bo zazwyczaj się zapowiada tygodniami a tu nagle takie coś. Miałem już mówić Irmusi by się go nie bała, ponieważ i ten wujek jest niegroźny, ale ta nagle zerwała się na Alkatrasie do cwału i przeskoczyła w pięknym stylu dwa samochody Maksa, który o mało zawału nie dostał a następnie płot posiadłości kierując się do wykupionego przez wujka lasu. Nie chcąc by dziewczyna zrobiła sobie krzywdę pogoniłem szybko Arrowa oraz zrobiłem to samo. Karusowi się to chyba spodobało, bo tylko takie atrakcje zazwyczaj miał Franczesko gdy zwiewałem instruktorom z lekcji, ale muszę przyznać, że przez samochody Maksia nigdy nie skakałem, lecz jest to bardzo przyjemne i chyba będę robił to częściej o ile mnie wcześniej wujaszek za to nie dopadnie!
- Irma czekaj! - krzyknąłem za nią, ale ta mnie nie usłyszała więc pewnie ogarnęła ją niezła panika. Martwiłem się o nią strasznie i Arrow to musiał wyczuć, gdyż mój biedaczek się nie oszczędzał i gnał przed siebie jakby się za nim paliło - Irmuś zatrzymaj się! - wołałem za nią rozpaczliwie przeskakując nad przewalonymi drzewami.
Nawet nie wiem kiedy, ale zapędziliśmy się w sam środek lasu! Było tu oczywiście trochę więcej plątaniny między drzewami dlatego zwolniłem do stępu by Arrowowi przypadkiem nie stała się krzywda. Niestety w tym gąszczu musiałem zgubić moją niebieskooką piękność, ale nie miałem zamiaru się poddać i zawrócić! W końcu byłem jej chłopakiem i chciałem dać jej potrzebną ochronę oraz wsparcie, którego potrzebowała.
Nie miałem pojęcia jak to się stało, ale gdy tylko usłyszałem jak ciało wpada do wody zerwałem się w stronę zachodnią i jak najszybciej dostałem się na otwartą przestrzeń gdzie zobaczyłem jak Irmusia wpadała do stawu, bo pewnie Alkatras przez to zabójcze tępo nie zdążył wyhamować na czas. Nie zastanawiając się długo zeskoczyłem ze swojego wierzchowca i od razu wyłowiłem ukochaną ze stawu przytulając jej drżące ciało mocno do siebie.
- Już kochanie... Ci... spokojnie... jestem tutaj... - mówiłem uspokajająco głaszcząc ją po głowie, ale gdy to przynosiło słabe efekty od razu ją pocałowałem - Kotek nie bój się - rzekłem po chwili - To był mój drugi wujek... Wiem może wydaje się straszny, ale to łagodny baran więc się go bać nie musisz kochanie - mówiłem cały czas tuląc ją do siebie przez co zaczęła się jakoś rozluźniać. Kiedy była już całkowicie spokojna pogłaskałem ją po plecach oraz pocałowałem w głowę i zabrałem na ręce - To co wracamy? - zapytałem spokojnym tonem, uśmiechając się do niej łagodnie.
< Irma? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.