Strony

poniedziałek, 19 czerwca 2017

od Irmy cd. Rekera

Kiedy zaczęłam się budzić, poczułam jak leżę na czymś miękkim oraz że jestem przykryta niemalże po same uszy, lecz ktoś trzymał mnie za rękę. Otworzyłam powoli słabe oczy i zobaczyłam w pierwszej kolejności sufit, a następnie zmartwiony wzrok Rekera, do którego blado się uśmiechnęłam.
- Martwiłem się o Ciebie – szepnął.
- Przepraszam… Nagle zakręciło mi się w głowie – odparłam z lekkim jękiem, bo myślałam że głowa mi zaraz eksploduje!
- Popij to – powiedział i pomógł mi popić tabletkę przeciwbólową jakąś.
- Dzięki… Jak Alkatras? - spytałam słabo.
- Ma się dobrze! Można powiedzieć że powiadomił nas o tym że coś Ci się stało… - westchnął.
- Rozumiem… Co mi jest? - spytałam.
- Masz grypę! Lekarz tak powiedział – wyjaśnił, a ja się skrzywiłam.
- Nienawidzę lekarzy – mruknęłam – Same konowały cholerne – dodałam zła lekko.
- Czemu tak mówisz? - spytał zdziwiony.
- Nie jednokrotnie byłam poważnie chora, to zdychałam niczym pies uwiązany przy budzie w swoim łóżku… Myślisz że ktoś zajrzał? Nie… Jeden raz ubłagałam tylko sprzątaczkę żeby zawiadomiła lekarzy jak udało mi się samej wydostać, ale jak przyszedł to nawet mnie nie zbadał! Przyszedł i wyszedł śmiejąc się z moimi opiekunami, a ja cierpiałam dalej. Myślałam że się przekręcę! A opiekunowie tylko na mnie nawrzeszczeli że jestem tylko kłamliwą i udającą gówniarą… Tylko że ja naprawdę się źle czułam… - wyszeptałam na koniec, nie patrząc na niego.
- Wycierpiałam się biedna – rzekł i zmienił mi chłodny okład na czole – Teraz będzie lepiej zobaczysz! - dodał i nastała chwila ciszy, a następnie niespodziewanie znowu zasnęłam.
**
Minął tydzień, a ja czułam się coraz lepiej z dnia na dzień. Maks przywiózł Tię do siebie jakiś czas temu, przez co się cieszyłam, bo siostra była bezpieczna! Jedenastolatka cieszyła się dosłownie ze wszystkiego, ale najbardziej z koni! Dzisiaj w końcu mogłam wyjść z pokoju, ale ludzie strasznie mnie pilnowali z jedzeniem co było dziwne bo zazwyczaj nikt się tym nie przejmował czy chodzę głodna czy też nie, nawet jak ludzie w willi opiekunów mnie lubili… No cóż! Ludzi nie zmienisz co są łasi tylko na kasę! Jakoś ubłagałam Rekera byśmy troszkę pojeździli bo ja się czułam dobrze, a poza tym, to brakowało mi jazdy konnej! Osiodłałam szybko Alkatrasa i pojechałam z Rekerem do lasu, gdzie potrenowaliśmy skoki.
- To jak? - zaczęłam nagle.
- Co jak? - spytał zdziwiony, na co przewróciłam oczami.
- Oj no czy startujesz w zawodach! - uśmiechnęłam się.
- A kiedy się odbywają? - spytał.
- Za jakiś niecały tydzień! Nie mogę się doczekać! Bardzo bym chciała w końcu na jakiś wystartować! Mam nadzieję że tylko opiekunów tam nie będzie – dodałam ponuro na koniec.
- Wujek załatwił ci zakaz zbliżania się do ciebie i Tiji – powiedział spokojnie.
- Ale i tak mogą tam być… - westchnęłam – To pojedziesz też? - spytałam jakby z lekką nadzieją w głosie.
- Wydaje mi się że tak! - odparł z uśmiechem, co odwzajemniłam.
Pojeździliśmy jeszcze troszkę, aż w końcu wróciliśmy i oczywiście Maks złapał nas na obiad z czego zadowolona nie byłam ale poszłam razem z rekerem. No cóż… Maksiu już się przekonał że jak czegoś nie chcę, to nie ruszę za boga i wolę głodować, więc ostatnio robili nam bardziej normalne potrawy jakie lubiłam jeść. Dzisiaj mieliśmy gulasz z piersi kurczaka, ziemniaczki i buraczki własnej roboty więc palce lizać!

< Reker? ;3 wiem tandeta ;c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.