Po chwili byłyśmy już w stajni, nie powiem ale zrobiła na mnie wrażenie, rozglądałam się po niej przez chwilę, gdy usłyszałam, że moja towarzyszka otwiera jeden z boksów, odpięłam Blackowi uwiąz i zaprowadziłam do środka boksu, gdy miałam wychodzić poczułam ciepłe chrapki ogiera na mojej dłoni. Obejrzałam się z rozbawieniem w oczach...
-Masz łakomczuchu!-uśmiechnęłam się wesoło i wyjęłam z kieszeni miętusy, nie musiałam długo czekać gdy po cukierku na mojej dłoni nie było ani śladu. W pewnym momencie usłyszałam, że w naszą stronę idzie koń, po nierównym stukocie kopyt oraz cichym rżeniu konia poznałam, że koń najprawdopodobniej jest zdenerwowany. Gdy zobaczyłam konia oraz jeźdźca byłam tego pewna, nagle usłyszałam głos Viktorii.
-Cześć Rick!-dziewczyna uśmiechnęła się miło a chłopak odwzajemnił to również uśmiechem.-chciałam Ci kogoś przedstawić. To jest Scarlett. -dziewczyna wskazała na mnie-
-Cześć-powiedziałam śmiało świadoma, że wpłynie to na los mojego życia towarzyskiego w tej szkole
-Pogadajcie tu sobie a ja idę popracować z Mestano. Jas pracuje teraz z Dią więc nie będzie problemu- pożegnała się i odchodziła, gdy odchodziła usłyszałam lekko rozbawiony głos chłopaka
-Tylko się nie zabij!-krzyknął w jej stronę, ja parsknęłam śmiechem i poczułam, że jego wzrok z dziewczyny przeniósł się na mnie.- Tak w ogóle , to jestem Rick -uśmiechnął się miło wyciągając rękę- a ty z tego co wiem to Scarlett, tak? Ciekawe imię...-uścisnęłam jego rękę, po czym puściłam ją lekko spłoszona i schowałam ją do kieszeni.-To może zobaczymy co robi Vika na lonżowniku?
-Pewnie-uśmiechnęłam się nieco mniej śmiało niż wcześniej, ruszyłam za chłopakiem, ale mimo, że byłam zestresowana nowymi ludźmi to między nami nie dało się wychwycić ciszy, widać było, że dogadamy się w paru sprawach.
-Ten kuc jest twój?-spytał wskazując prawie niezauważalnie w stronę stajni.
-Tak, to Black. Ten uroczy mustang to twój koń?-spojrzałam na tego konia oczami wyobraźni.
-A owszem, to Soul. -widziałam jak rzucił przelotnie wzrokiem na moją kieszeń z której wystawał ozdabiany scyzoryk.-Zbierasz coś może?-popatrzył na mnie choć wiedziałam, że znał już odpowiedź.
-Chyba znasz już odpowiedź-uśmiechnęłam się do niego sprytnie wyciągając z zawrotną prędkością mój ulubiony scyzoryk, dałam za niego sporą sumkę.-Zbieram scyzoryki-uśmiechnęłam się do chłopaka, schowałam go z powrotem do kieszeni- a ty? Zbierasz coś jakże ciekawego?-uniosłam lekko jedną brew do góry-
-Nie-odpowiedział krótko, jego odpowiedź nie zdziwiła mnie zbytnio,-czemu się tu przeniosłaś?
-Miałam drobne problemy rodzinne-zmieszałam się- a ty?-mówiłam lekko zarumieniona-
-Po prostu tu przyjechałem, tyle. Od jak dawna masz tego konia?
-Hm... od 4 lat, a ty? Soul, tak?
-Tak-uśmiechnął się-od paru miesięcy.
Usłyszałam głośny głos dziewczyny
-Zmiana!-usłyszałam a po chwili koło mnie przecwałowała klacz, o mało mnie nie przewróciła, zachwiałam się, lecz chłopak złapał mnie za ramię i ustawił do pionu śmiejąc się z mojej miny.
-To nie jest śmieszne-zrobiłam minę obrażonej 5-latki i odwróciłam się plecami przygryzając wargę by nie parsknąć śmiechem. Chłopak zaśmiał się i znowu łapiąc mnie za ramię obrócił mnie, gdyby mnie nie trzymał to już bym zaliczyła niezłą glebę-Jestem niewinna panie władzo-uniosłam ręce w górę śmiejąc się.
-Zostajesz zatrzymana za.... chęć do życia i miłość do ojczyzny, będziesz się tłumaczyć przed sądem-udawał poważnego.
-Nieeeeeeee!-udawałam płacz ale coś mi nie wyszło i oboje wybuchliśmy śmiechem, moja niezdarność musiała sprawić, że tym razem naprawdę się przewróciłam, mimo to dalej się śmiałam.
Rick nachylił się lekko nad moim uchem patrząc za mnie najprawdopodobniej na Viktorię
-Nie wiem czy to się dobrze skończy-szepnął.
-Co?-zapytałam również szepcząc.
-Vika ma zamiar dosiąść Mestano, to klacz złapana na preriach , jest dosyć agresywna i zazwyczaj nie daje się dosiąść. Jason kiedyś próbował ale skończył ze złamaną ręką-odpowiedział mi dalej szepcząc.
-Vika! Przecież ona jest niebezpieczna!-zawołał chłopak, nie znałam go jeszcze, miał blond włosy i niebieskie oczy, również postanowiłam zniechęcić Vikę do jazdy na tej klaczy, jest strasznie nie rozważna, byłam odrobinę zła na głupie pomysły tej dziewczyny.
-Zsiadasz!-krzyknęłam w jej stronę jednak dziewczyna nie zatrzymała się, uśmiechnęła się tylko i odpowiedziała krótko.
-Jest dobrze. Jak coś to tylko spadnę, nie martwcie się. Luke, ty przecież nie raz spadałeś.-zauważyłam jak klacz spina mięśnie i szepnęłam
-Strzeli barana-po chwili usłyszałam głośny trzask i tak jak mówiłam klacz "strzeliła barana" strzeliłam facepalma i szepnęłam tak cicho, że chyba nawet Rick tego nie słyszał-wiedziałam.
Gadałam jeszcze chwilę z Rickiem, jeśli ktoś stał by kawałek dalej pomyślał by, że jesteśmy jakimiś idotami którzy śmieją się ze wszystkiego co widzą, ale z Rickiem można było się pośmiać.
-Dobra Rick, ja idę na przejażdżkę z Blackiem. Elo!
-Cześć-usłyszałam tylko cichy śmiech chłopaka.
***
Weszłam do stajni i odszukałam boks mojego konia, o dziwo jeszcze był czysty. Zabrałam moją czarną skrzynkę ze szczotkami i wchodząc do pomieszczonka Black'a, kazałam mu się wycofać, co zrobił. Wyjęłam zgrzebło i przejechałam po jego karej sierści, zimowa sierść zostawała na szczotce więc co chwilę musiałam ją czyścić, gdy obydwie strony zostały rozczesane zabrałam miękką i wyczyściłam mu jego aksamitny pysk, parsknął cicho gdy wyczuł miętówki w mojej kieszeni, nie dałam mu żadnej. Teraz przyszła pora na zrobienie mu kopyt, więc szybko zabrałam kopystkę.
-Noga!-powiedziałam stanowczo, klepiąc go lekko po łopatce i jadąc dłonią po jego nodze, chwytając jego pęcinę, dał nawet grzecznie więc wyjęłam siano i błoto z jego kopyt. Był czysty więc mogłam zająć się siodłaniem, poszłam po sprzęt który był w siodlarni. Przyjrzałam się jej, była naprawdę duża, odnalazłam wzrokiem plakietkę z imieniem mojego konia, i oczywiście jego sprzęt. Zarzuciłam ogłowie na ramię a siodło z czaprakiem i popręgiem wzięłam na rękę, opierając sobie go o biodro.
-Cofnij-powiedziałam, patrząc na ogiera który niechętnie wykonał polecenie. Położyłam sprzęt na podłogę, i zostawiłam sobie tylko ogłowie, zdjęłam kantar z jego łba i przełożyłam wodze przez szyję, chwyciłam go za nos i założyłam resztę, zacisnął zęby gdy chciałam włożyć mu wędzidło, zmuszona byłam wcisnąć kciuka do paszczy mojego "stworka", otworzył pysk gdy nacisnęłam na dziąsło. Podpięłam paski i zabrałam się za resztę osprzętu. Zarzuciłam czaprak na jego grzbiet i sięgnęłam po siodło, gdy dociskałam popręg, położył uszy po sobie i podniósł tylną nogę.
-Postaw!-kłapnął wściekle zębami ale jednak postawił swoją nogę, gdy popręg był dociśnięty, wyprowadziłam go z boksu i dosiadłam.
***
Wjechałam do lasu, zbliżał się wieczór więc przejażdżka wieczorem po ciemnym lesie da mi odpocząć po dzisiejszym dniu, po chwili jazdy usłyszałam znany głos, głos Viktorii. Pociągnęłam ogiera za wodze by się zatrzymał i osiągnęłam zamierzony efekt.
-Przepraszam- mruknęła do martwej kuny-nie mogłam postąpić inaczej.-lekko zastanowił mnie jej monolog wewnętrzny, zapakowała jej martwe ciało do reklamówki. Po chwili zobaczyłam coś o co zapomniałam spytać Ricka, dziewczyna znowu się zacięła, miała taką samą zwiechę co wcześniej, w tym momencie sama zaczęłam rozmyślać, mamę widziałam rzadko ale często w jej portfelu widziałam zdjęcie, wyglądała trochę podobnie do Viktorii, wiedziałam, że mama często zmieniała facetów a ze mną rzadko się widywała, mimo, że przez ostatnie 2 lata po śmierci ojca to ona się mną opiekowała, możliwe, że Viktoria jest jej dzieckiem... może... słyszałam kiedyś kłótnię rodziców o tym, że spędza ona ze mną tak mało czasu. Juliette stwierdziła, że nie jestem jej jedynym dzieckiem i musi się tak samo opiekować resztą dzieci. W tymi słowami zrujnowała mi resztkę dzieciństwa, lecz gdy rozmawiałyśmy nie dałam tego po sobie poznać, w końcu nie powinnam o tym wiedzieć.
-Co tu robisz?- chłodny ton dziewczyny wyrwał mnie z rozmyślań, moja chora fantazja znowu podsunęła mi do głowy rozmyślania jakbym wyglądała jakby wydłubała i tym nożem oczy, często jak trzymałam łyżkę zastanawiałam się co by się stało gdybym wydłubała sobie nią oko, chociaż mój pojebany umysł już niczym mnie nie zdziwi.
-Możesz schować ten nożyk do masła gdzieś tam do torby czy coś? Jeszcze se nim oko wydłubiesz.-zaśmiałam się złośliwie i wytrąciłam jej nóż z ręki jednym, szybkim ruchem- podniesiesz sama ten nożyk czy ci pomóc?-dziewczyna zreflektowała się i podniosła go szybko, obróciła go w ręku i odpowiedziała
-Dzięki, że się o mnie troszczysz ale niekoniecznie jest mi to potrzebne do szczęścia-rzuciła sarkastycznie, ja uniosłam jedną brew do góry uśmiechając się złośliwie.
-Jesteś pewna? Mi się wydaje, że jak cię nie przypilnuje to zrobisz sobie kuku będzie problem-powiedziałam przesłodzonym tonem i zaśmiałam się złośliwie po raz kolejny, lubię być wredna dla innych ludzi, nawet dla przyjaciół jestem nieco chamska. Dziewczyna zacisnęła pięści, uśmiechnęłam się triumfalnie wiedząc, że doprowadziłam do celu. Tak jak podejrzewałam dostałam odpowiedź.
-Oh, nie wiedziałam że mówisz o sobie. Z tego co mi się wydaje, to ty -zaakcentowała ostatnie słowo- jesteś tu krócej i to ja znam się lepiej. -warknęła. Zaśmiałam się czym zdziwiłam lekko dziewczynę.
-Kuźwa jakie te teksty są słabe-śmiałam się jak idiotka- ku*wa jakie to suche,-złapałam się ręką za czoło i poczułam ciepło, nie mogłam uwierzyć, że gorączka łapie mnie już pierwszego dnia, przeklnęłam cicho pod nosem-dobra, dobra bo jeszcze mi się tu udusisz a reklamówki w twoim rozmiarze nie mam, chyba, że chcesz poleżeć sobie ze swoją kuną? A tak na marginesie to gdzie tu jest jakaś sypialnia? Nie wiem jak ty ale ja z końmi spać nie lubię.- Po mojej wypowiedzi spotkałam się ze zdziwionym spojrzeniem dziewczyny, po chwili jednak usłyszałam głośny śmiech dziewczyny który mieszał się z moim- Dobra nie kłóćmy się bo te nasze teksty są żałosne-dalej się śmiałam jak idiotka i mimo, że Viktoria może sobie o mnie źle pomyśleć to nic sobie z tego nie robiłam, dla mnie wstyd przy obcym lub prawie obcym człowieku to nie wstyd.
-Chodź pokażę ci-słyszałam dalej ciche chrząkania dziewczyny co najprawdopodobniej miało być próbą zamaskowania śmiechu, dosiadła bułanego konia a ja wciąż siedząc na swoim koniu.
Viktoria podciągnęła się na szyi wałacha i chwyciła coś do ręki, do drugiej zebrała wodze i ruszyła kłusem.
-K**** Baton!-krzyknęła gdy koń strzelił jej barana, utrzymała się na grzbiecie Batona, jak najwidoczniej było mu na imię. Przejechała koło mnie kłusem a ja ruszyłam za nią, trzymała jakieś poruszające się stworzonko owinięte w jej bluzę, jechała w krótkim rękawku a jej niebieskie włosy odznaczały się na czarnej bluzce. Było już po 22 ale Viktorii to nie przeszkadzało, z resztą mi też; lubię późne godziny. Poklepałam Black'a po jego karej szyi, gdy widać było już budynki stajni.
-Trafisz do boksu?-zapytała mnie chłodno i jeszcze w kłusie zeszła z konia, ja zwolniłam jednak do stój bo Bóg wie co mogło mu odwalić.
-Tak.-odparłam i poszłam go rozsiodłać, Baton szedł za nami w pewnym odstępie. Jego boks był na końcu pierwszej stajni, Vika zostawiła bluzę przed boksem, pomimo iż zżerała mnie ciekawość co tam jest, nie sprawdziłam tego. Wyszła z boksu szybciej ode mnie, więc mogła na mnie poczekać. Poluzowałam a potem odpięłam całkiem popręg, ściągnęłam siodło razem z czaprakiem i zaniosłam je do siodlarni, na wieszak gdzie mokry od potu czaprak mógł wyschnąć. Znowu ruszyłam w stronę boksu, gdzie stał Black, z założonym kantarem i wiszącym na boksie ogłowiu.
-Radzę się pospieszyć.-rzuciła dziewczyna, nerwowo spoglądając na zawiniątko, biegiem zaniosłam ogłowie i zawiesiłam je na haczyk, wędzidło umyje się jutro. Wróciłam już powoli do dziewczyny.- chodź, dzisiaj zanocujesz u mnie.-szepnęła i ruszyła stanowczo w stronę budynku z naszymi pokojami. Otworzyła drzwi i uciszyła gestem swojego psa.
-Rzuć rzeczy koło legowiska Tene.-jak poprosiła tak zrobiłam, za ten czas dziewczyna zdążyła się przebrać i odłożyć kunę do wanienki.-lubisz kawę?-zapytała a ja kiwnęłam głową, Viktoria zaczęła zaparzać kawę, po drodze włączyła laptopa i rozczesywała włosy. Wielofunkcyjna.... Usłyszałam dźwięk maszynki do popcornu, czyli coś oglądamy? Rozejrzałam się po jej pokoju, był w miętowo - czarnych kolorach, na tablicy korkowej były rysunki, zdjęcia i inne pierdołki. Było też wiele plakatów i cytatów, na które nie zwracałam uwagi. Usiadłam na łóżku i zdjęłam buty, oparłam się o oparcie wcześniej podkładając sobie pod głowę poduszkę, jej pies wskoczył na łóżko i prosił o pieszczoty, Sirius pewnie chodził gdzieś po Akademii, nie martwiłam się o niego. "A co jeśli jej pies odgryzłby mi palec?" Po chwili wróciła do mnie Viktoria, niosła dwie kubki z końmi.
-Ta jest twoja.-podała mi tą drugą kawę, ciekawe czemu? Czyżby coś tam dosypała??? Odstawiła swoją na szafkę i poszła po miskę z popcornem, podała mi go do rąk a sama wzięła laptop i dała go koło Tenebris. Wstała znowu i zabrała zawiniątko, odwinęła bluzę i moim oczom ukazał się mały kotek.
-Słyszałam że masz kota, więc... chcesz się nim zaopiekować?-zapytała, pierwszy raz wyczułam niepewność w jej głosie.
-Ależ oczywiście!-krzyknęłam, nigdy nie dostałam kota, zwykle to zbierałam je z ulicy... Zabrałam maluszka na ręce i położyłam na kolana, był taki cieplutki... Sączyłam powoli kawę, była bardzo dobra ale zostawiłam sobie ją na film.
-No więc... masz jakieś pytania?-usłyszałam już dawny, chłodny głos Viktorii która włączała właśnie film, "Harry Potter i Insygnia Śmierci", zrobiło mi się cieplej, uwielbiam ten film! Po chwili wahania, i przyglądaniu się działaniom dziewczyny, pogłaskałam kota za uszami i zaczęłam mówić;
-No więc... Czy każdy jeździ tutaj konno? Ten Luke... to kto to jest, kumpel czy coś więcej?-Viktoria zarumieniła się lekko.- ta dyrektorka, jest miła? Co ile jeździcie na zawody? Są tu jakieś fajne tereny i czy można tu jeździć samemu? Są niebezpieczne miejsca? -przez twarz dziewczyny przebiegł cień smutku... a może przerażenia?. -Rick jest wolny???-Vika zaśmiała się i nacisnęła spację, sięgnęła po kubek z kawą i wypiła kilka łyków.-jak nazwiemy tego malucha?-to powiedziałam bardziej do siebie niż do niej..
-Wolę kawę z karmelem...-uśmiechnęła się lekko.- no więc tak, nie wszyscy jeżdżą tutaj konno, ale wiele osób dopiero zaczyna jazdę. Luke to kumpel, dobry kumpel, widziałaś jego reakcję na moją jazdę na Mes. Pani Peek jest dosyć oschła ale da się przeżyć, różnie, czasem sami organizujemy a czasem wyjeżdżamy na parę tygodni. Jest tu wiele ciekawych terenów i jeżeli chcesz można jeździć samemu. Co do niebezpiecznych miejsc... -zawahała się lekko- jest uskok i w jeziorze jest kilka głębszych miejsc, gdzie może zaklinować się noga lub kopyto... I tak, Rick jest wolny i chyba przypadłaś mu do gustu. Łapa!-nie wiem do kogo to powiedziała ale uznałam że nazwę tak biało - czarnego kotka, miał oczy w dwóch różnych kolorach, zagłębiłam się w oglądanie filmu, nastała cisza, którą przerywało tylko sączenie kawy Viki i ciche pomrukiwanie Łapy, po chwili dało się słyszeć kapanie, ja spięłam się momentalnie ale dziewczyna zignorowała to.
-Ty tylko Tene, wytrzepuje kunę.-i znów wbiła wzrok w laptop, ciekawe co będziemy robić jutro... może wybiorę się z nią w teren?
>Viczu? c: <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.