Strony

poniedziałek, 1 maja 2017

od Triss cd. Viktorii

Biegłam na ujeżdżalnię razem z Viką. Gdy dotarłyśmy zobaczyłam Amora na samym końcu hali, trząsł się, był przerażony. Zabiję gnoja! Podeszłam do Nick'a i uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.
-Weź se tą szkapę! I tak gówno umie! Czemu go po prostu nie oddasz do rzeźni? Przynajmniej tam się komuś przyda-krzyknął, a ja miałam ochotę przyłożyć mu jeszcze raz.
Chłopak pogonił Amidię, która wyrwała mu się, ja podchodziłam powoli do przerażonego Amora. Był zlany potem, trząsł się. W jego oczach widać było czyste przerażenie, był zdezorientowany.
-Spokojnie, Amor, już dobrze...-nie wiem, kogo bardziej chciałam uspokoić tymi słowami; mnie, czy konia.
Podchodziłam coraz bliżej ogiera, który nie chciał już uciekać, chyba za bardzo się bał. W końcu stałam już obok niego, głaskałam go po szyi.
-Spokojnie...-szepnęłam.
Mówiłam do niego, cały czas go głaszcząc.
-Przepraszam.-z moich oczu wypłynęły łzy wściekłości pomieszanej ze smutkiem.
Ogier uspokajał się, a ja wtuliłam się w jego szyję i otarłam łzy. Rozluźniłam kantar, który wcześniej był zapięty na pierwsze dziurki, na łbie Amora został odciśnięty lekko ślad po zbyt ciasnym kantarze.
-Już dobrze...-powtórzyłam, patrząc na konia.
-Triss! Daj apteczkę!-krzyknęła nagle Viktoria, a ja na drżących nogach przyniosłam jej pudełeczko.
Zobaczyłam, że dziewczyna trzyma nóż przy szyi Nick'a, a spod ostrej krawędzi broni spływa strużka krwi. Nie było mi żal chłopaka; nie po tym, co zrobił Amorowi, North i Amidii.
Nagle zobaczyłam Dię i zamarłam. Klaczka cała drżała, biegała zdezorientowana w tą i spowrotem, parskając ze strachem. Co jakiś czas przewracała się, za którymś razem jednak nie wstała.
-Viktoria!-pisnęłam, a ta wypuściła Nick'a, który opadł na ziemię.-Spójrz na Amidię!
Dziewczyna podbiegła do klaczki i próbowała nakłonić ją do wstania.
-No, dawaj, Diśka. Wstawaj.-przemawiała spokojnym głosem.
Podeszłam do nich.
-Spróbujmy ją podnieść-zadecydowała Viktoria.-Chwyć za kantar.
Posłusznie i ostrożnie złapałam za niebieski kantar karej, a jej właścicielka z trudem podniosła ją z ziemi. Klaczka stała wciąż trzęsąc się, sytuacja była jednak już dość opanowana.
Nagle zauważyłam, że Nick wstaje i próbuje odejść. Warknęłam coś pod nosem i podeszłam do niego, po czym uderzyłam go pięścią w bok. Chłopak zaskoczony zgiął się w pół, a ja nie przestawałam okładać go pięściami. Po minucie odeszłam od niego. Dotarłam do Amora i chwyciłam go za kantar. Viktoria prowadzała Amidię w kółko, cały czas mówiąc do niej po cichu.
-Idziemy?-zwróciłam się do dziewczyny, pokiwała głową.
Zajęte swoimi końmi szłyśmy do stajni, gładziłam ogiera wolną ręką po szyi. Wciąż był przestraszony, jednak już nie tak, jak wcześniej.
-Co zrobimy z Nick'iem?-zapytałam.
Viktoria zacisnęła zęby, po czym odpowiedziała.
-...............

>Vicz? :3 Sry, że takie krótkie<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.