Zostałem obudzony w jeden z lepszych sposobów na pobudkę… A mianowicie ten mój przeklęty pies znowu lizał mnie po twarzy. Czy Tajfun nie rozumie że jak jest sobota to chce sobie dłużej pospać? Nie… Najlepiej budzić swojego pana o piątej rano. Przysięgam że go kiedyś uduszę.
-Złaź Tajfun!- pogoniłem psa który na trzy sekundy zszedł ze mnie by potem wskoczyć na mnie z impetem.
-Złaź do cholery i daj mi spać!- krzyknąłem ponownie lecz pies miał mnie gdzieś i skakał po mnie jak opętany. Westchnąłem głośno i zepchnąłem psa na podłogę.
-Wstaje…- powiedziałem podnosząc się szybko z łóżka by uniknąć kolejnego ataku. Pies w odpowiedzi szczeknął radośnie. Przewróciłem oczami i skierowałem się do szafki z jego ukochaną karmą na co ten zaczął skomleć z zachwytu. Nasypałem mu trochę psiego jedzenia po czym resztę schowałem z powrotem do szafki. Skierowałem się do łazienki, wziąłem szybki prysznic po czym przebrałem się w czyste, jeansowe spodnie. Nie nałożyłem koszulki tylko samą bluzę. Wyszedłem z pokoju razem z tym przeklętym psem po czym poszedłem do stajni po konia. Nikogo nie było. Jakby wszyscy umarli. Otworzyłem boks Soul’a i złapałem go za kantar.
-Dziś na oklep, zresztą wątpię czy dałbyś sobie założyć siodło.- zaśmiałem się i wyprowadziłem konia z budynku. Dziś był wyjątkowo ciepły dzień. Słońce na szczęście już wzeszło. Sprawdzając pogodę w telefonie okazało się że po południu ma być dwadzieścia sześć stopni. Nagle zobaczyłem przy płocie zielonowłosą dziewczynę i karego kuca. Po chwili rozpoznałem w niej Scarlett – nową uczennicę akademii.
-Cześć! Jak tam życie?- przywitałem się z nią podchodząc bliżej i cały czas trzymając Soul’a.
-Nie żyję- zaśmiała się dziewczyna spoglądając na mnie.
-A co tu robisz o tej godzinie?- spytałem poprawiając szybkim gestem fryzurę.
-A tak sobie siedzę, a ty?- zapytała z uśmiechem unosząc jedną brew.
-Ten kundel mnie obudził więc już nie mógłbym zasnąć. –wskazałem na psa obok któremu widocznie się znudziło patrzenie na nas więc zaczął ganiać za własnym ogonem.-Miałem także zamiar pójść w takie jedno fajne miejsce. Może chcesz iść ze mną?
-W sumie i tak nie mam nic lepszego do roboty- powiedziała Scarlett i błyskawicznie wsiadła na swojego kuca. Poszedłem w jej ślady i także wsiadłem na swojego rumaka.
-Może ty prowadź bo ja przecież nie znam drogi- stwierdziła dziewczyna. Potwierdziłem głową i wyprzedziłem ją. Po około dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu.
***
Dotarliśmy wreszcie do mojego ulubionego miejsca które nie dawno odkryłem. Było to coś w rodzaju małego jeziorka i małego wodospadu w jednym. Woda była bardzo czysta. Zeskoczyłem z konia i usiadłem na ogromnej skale tuż nad wodą. Nie posiedziałem długo kiedy pies wepchnął mnie do wody.
Scarlett? Nie chciało mi się dłuższego pisać XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.