Był późny wieczór, na polu zaczynało robić się zimno a ja akurat wybrałam się w teren z Batonem. Koń dzisiaj był w dobrym humorze więc wyjechałam dalej niż zwykle, bułany koń kłusował równym krokiem a ja oddałam się przemyśleniom, poczułam jak w kieszeni wibruje mi telefon, szybko sprawdziłam kto to.
Co porabiasz? Chcesz w teren?
To od Jason'a, szybko odpisałam że nie mogę. Nie otrzymałam więcej wiadomości prócz krótkiego "ok :-)". Popędziłam Batona do galopu, koń zwany przeze mnie potocznie Snickers'em bryknął w celu zrzucenia mnie ale kochanemu się to nie udało. Jeździłam teraz często na nim, bo po wypadku nie miałam jak i po prostu się go bałam. Zawsze spinałam się gdy przechodziłam koło jego boksu czy ktoś wymawiał jego imię, ot złe wspomnienia. Do tego Aleu musiała się wtarabaniać we wszystko, ale wyszłam na prostą i zaczęłam ostro trenować na Batonie. Beżowe bryczesy były całe brudne od śliny wspomnianego konia ale olałam temat.
-Co tu robisz? Jest ciemno-usłyszałam męski głos i troszkę się spięłam, nosząc przy sobie nóż do rzucania czułam się bezpieczniej więc chwyciłam wodze w jedną dłoń a w drugą wzięłam broń która w starciu wręcz nie przydałaby się ale przezorny zawsze ubezpieczony. Moim oczom ukazał się chłopak łudząco podobny do Luke'a Castellan'a z serii "Percy Jackson", pewnie to tylko złudzenie, ale i tak zaparło mi dech po części ze zdziwienia a po części ze stresu.
-Wyjechałam w teren-odparłam, przez cały czas bacznie mu się przyglądając, zrobił to samo...
-Dziewczyna z nożem i łukiem... Interesujące. Naczytałaś się książek?-zapytał mnie z uśmiechem.
-Czytam książki nałogowo jak i oglądam filmy. -znów zmierzyłam go wzrokiem- ktoś Ci kiedyś mówił że wyglądasz jak Luke Castellan? A co do twojego stwierdzenia: tak. trenuję łucznictwo jak i nożownictwo, nie mogę pominąć jazdy konnej- dodałam z lodowatym uśmiechem, chłopak robił wrażenie.
-A mówił, i powiedziałaś to ty. Jestem Luke-uśmiechnął się a ja odciągnęłam Batona który próbował ugryźć ogiera którego dosiadał blondyn o błękitnych oczach, połączenie które uwielbiam... Wałach który miał swój "kochany charakterek" jednak wyrwał mi wodze i ugryzł drugiego konia nim zdążyłam go powstrzymać, z ręki wypadł mi nóż, zdążyłam złapać go w locie lecz nie za darmo. Ostra "klinga" noża rozcięła mi skórę, syknęłam z bólu. Obróciłam nóż i włożyłam do sakwy, Baton parskał gniewnie na ogiera.
-Baton!-podniosłam głos, spoglądając przepraszająco w oczy Luke'a.
-Twój koń? -zapytał sucho, i uspokajał gniadego ogiera w którego oczach widać było stres-jeżeli twój, radziłbym popracować nad zachowaniem.
-Nie, i przepraszam Cię bardzo za Batona.-uśmiechnęłam się do niego, odwzajemnił go niepewnie ale zaraz potem spojrzał na moją rękę
-Wszystko ok z dłonią?-kiwnęłam krótko głową, popatrzyłam na spodnie i bluzkę, które były upaćkane moją krwią, wycofałam Batona i zdrową dłonią odcięłam kawałek materiału z białej bluzki.
-Zawiążesz?-zapytałam niepewnie, pierwszy raz nie czułam się aż tak pewnie w towarzystwie chłopaka...
>Lucz? ♥ <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.