-Ty też je zdejmiesz-uśmiechnęła się szyderczo.
-Znów zaczynasz? –westchnęłam, ale uniosła brwi, więc dałam za wygraną.
Założyłam Amorowi kantar zamiast ogłowia i ściągnęłam siodło. Viktoria była wyraźnie zadowolona, żę udało jej się mnie przekonać.
-Koniś-zwróciłam się szeptem do mojego konia.- Dzisiaj pojeździmy inaczej… co ty na to?
Poklepałam go i otworzyłam drzwi do hali. Spojrzałam pytająco na Vikę.
-Wchodź pierwsza-powiedziała chłodno. Ona jest jakaś zmienna.
Po przekroczeniu progu uderzył we mnie przyjemny chłodek i zapach podłoża. Zatrzymałam Amora i spróbowałam podciągnąć się na jego grzywie. Okazało się to jednak nieosiągalne. Jego metr siedemdziesiąt siedem w kłębie nie pomagało.
Ogarnięta przypływem siły podciągnęłam się na grzbiet konia, zachwiałam się pod wpływem siły rozpędu… i spadłam po drugiej stronie. otrzepałam się patrząc w stronę zwijającej się ze smiechu Viktorii, która siedziała już na grzbiecie North.
- Nie uduś się tylko.- mruknęłam, na co wybuchła jeszcze głośniejszym śmiechem. Amor oczywiście podskoczył jak oparzony, ale kiedy zaczął rozglądać się jak zdezorientowany chomik ja także nie mogłam powstrzymać śmiechu. Vicz zeskoczyła z klaczy. Zwijałyśmy się na ziemi starając się nie puścić naszych koni. Po kilku minutach wstałam z piachu i otarłam łzy. Podniosłam Vikę z ziemi. Odbiłam się od i w końcu wsiadłam na konia.
- No to mamy pierwszy sukces.-powiedziała szyderczo.
- Mhmm.
Stępowałyśmy na całej hali. Amor co prawda trochę brykał, ale wydawał się być bardziej rozluźniony.
- Kłusujemy. –głos Viki znowu wydawał się być taki zimny…
Dałam mu sygnał, by przeszedł do wyższego chodu. Wstrzymałam oddech-był taki wygodny…! Nagle wyczuł chyba, że się rozluźniłam i bryknął, a ja wylądowałam na szyi.
- Ogarnij tę dupę wołową.
- A ty swojego kabanosa. – odrzekłam udając obrażenie.
Po 20 minutach kłusa zagalopowałam, on oczywiście zaczął pędzić. Rozpędzał się na ścianie coraz bardziej, a ja byłam na oklep… Obejrzałam się, Viktoria wjechała do środka. Amor zaczął brykać. Wiedziałam, że jeśli uwolnię jego energię spadnę, a on będzie galopował przez dobre pół godziny… i za nic nie da się zatrzymać.
- Wjedź na koło!- krzyknęła Viktoria.
Posłucham jej i zadziałałam dosiadem. Koń bryknął, ale zwolnił i wykonał polecenie. Po chwili już stępowałam.
- Dzięki.- powiedziałam.
–Słuchaj. Spróbuj wziąć go na lonżę i poćwiczyć komendy głosowe, tak będzie ci łatwiej nad nim zapanować, gdy poniesie czy coś.- poradziła mi trochę cieplej, ale jeszcze chłód w jej głosie był wyczuwalny.
- Dobry pomysł.- ożywiłam się. – Ustawić ci przeszkodę?
Viktoria myślała chwilę.
>Vicz?<
Od Viki- jeszcze się pytasz? jasne że będę skakać! ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.